Czy warto zamienić Kindle na Kindle Paperwhite? To trochę dziwne pytanie, bo przecież z reguły „wyższy” model urządzenia jest po prostu lepszy. Dlatego poniżej postaram się odpowiedzieć na „warto” w kontekście: czy i komu to się opłaca.
Ku naszemu redakcyjnemu zaskoczeniu moją opinię o reMarkable 2 przeczytano ponad 30 000 razy (to jak na nasze standardy całkiem sporo). Wyszliśmy więc z założenia, że czytelnicy chcą czytać teksty na temat sprzętu z perspektywy biurowo-firmowej (po to niejako powstał dział „zakupy firmowe„), trochę innej, niż w mediach technologicznych – śledzących nie do końca już wiadomo czemu służące wyścigi postępu i słupków sprzedażowych. Dlatego dziś kilka refleksji na temat Kindle i Kindle Paperwhite.
Kindle w firmie
Czytnik ebooków może być jak najbardziej kosztem firmowym. Szereg jego zastosowań pokrywa się z czynnościami zmierzającymi do uzyskania przychodu, urzędy skarbowe nie mają większego problemu z „wrzucaniem w koszty” książek i generalnie nie słyszałem, by kwestionowały zakup czytnika, który przecież do czytania książek służy (na przykład komentarza do ustawy o podatku od towarów i usług).
Zresztą, pamiętajmy, że narzędzia te pozwalają na korzystanie z na przykład dokumentów w formacie PDF. Natomiast nie miejmy też większych złudzeń – jest to po prostu niewygodne. Czytnika będziecie używać wyłącznie do lektury książek albo wcale. Inne zastosowanie zahaczałoby o masochizm. Mówiąc szczerze nie wiem nawet czemu sam Amazon z uporem maniaka je forsuje. Na przykład przeglądarkę internetową, która nie jest w stanie odpalić praktycznie żadnej współczesnej strony www.
Kindle 10 moim „gadżetem roku 2022”
Jestem gadżeciarzem, choć ostatnio odnajduję w elektronice niewiele przyjemności. Zmienił to Kindle 10, którego kupiłem latem tego roku za śmieszne pieniądze – około 220 złotych. Dał mi naprawdę wiele radości, kilkanaście książek wciągniętych w dosłownie parę tygodni, a to doprowadziło do tego, że niedawno postanowiłem się zupgrade’ować na wyższy model: Kindle Paperwhite. Zwłaszcza, że pojawił się w promocji na poziomie 500 złotych brutto.
Czy jest sens dokonywać takiego przeskoku? Nie będę Was dłużej trzymał w niepewności. Kindle Paperwhite jest pod praktycznie każdym względem znacznie lepszy od bazowego modelu Kindle 10. Czy warto dokładać pieniądze? I za co je dokładamy? O tym poniżej.
Moim zdaniem zasadniczym atutem czytników ebooków jest to, że są po prostu tanie. To nie jest sprzęt o wszechstronnym zastosowaniu, więc nie ma co przepłacać. Właśnie cena przekreśliła zresztą przecież w moich oczach bardzo fajny notes reMarkable 2. Na szczęście Kindle są w miarę tanie, a jakby tego było mało – Amazon dość regularnie dokonuje wyprzedaży tychże. Pozwólcie więc, że będę się trzymał cen promocyjnych, bo Bezprawnik to polski serwis, a my Polacy słusznie wolimy przecież poczekać nawet kilka miesięcy, niż przepłacać. Lepiej dać 225 zł, niż 400 za Kindle 10 i lepiej dać 500 zł, niż 800 za Kindle Paperwhite. Proste.
Kindle czy Kindle Paperwhite – co lepsze?
Oba urządzenia są warte swojej ceny. Kindle działa dość powolnie, ale dostatecznie szybko, by to zaakceptować. Ma niską rozdzielczość, ale też dostatecznie wysoką, by z przyjemnością wertowało się kolejne książki. Ma nieco nieprzyjemne dla oka podświetlenie, ale dobre, nie męczy oczu i dzięki temu można czytać w nocy. Jeśli ktoś nigdy nie miał czytnika, szuka pomysłu na prezent dla bliskiej osoby lub siebie, a nie planuje przeznaczyć na ten cel jakiejś astronomicznej kwoty pieniędzy, to moim zdaniem jest to strzał w dziesiątkę.
Natomiast Kindle Paperwhite jest na wskroś lepszy. Ekran jest większy, rozdzielczość wyższa, litery wyraźniejsze, podświetlenie jest regulowane i możemy dobrać jego barwę, na dodatek… pomimo rozmiaru jakby lepiej leży w dłoni (ale może to bardzo subiektywne). Wszystko działa bez porównania szybciej, bardziej dynamicznie, a ogólne odczucia przywodzą na myśl właśnie taki tablet na miarę 2022 roku, a nie sympatyczny, ale jednak lekko archaiczny gadżet, który stara się niskobudżetowo łączyć epoki. Nie sposób też nie wspomnieć choć słowem o tym, że Kindle Paperwhite ładujemy przy użyciu kabla USB-c. To też pewien atut dla tych, którzy podobnie jak ja (pisałem o tym przy okazji recenzji Logitech Mx Anywhere 3), od lat zwalczają standard micro USB i nadprogramowe kable.
Są tylko trzy rzeczy, w których moim zdaniem klasyczny Kindle wygrywa. Pierwszą z nich jest czas pracy na baterii, co jest niejako zrozumiałe – tam mało co ma ją obciążać. Drugą jest higiena – Paperwhite strasznie się palcuje, nawet zrobienie mu tych kilku zdjęć do tekstu było prawdziwą katorgą. Ale podobno jest wodoodporny, więc coś za coś. Trzecia to wreszcie kolory obudowy. Paperwhite jest tylko czarny, z kolei Kindle 10 pojawia się na biało, a Kindle 11 może być też granatowy.
Czy warto dołożyć do Paperwhite?
Tak, tak. Z tego co widzę, a jest to nowość sprzed dosłownie chwili, los Kindle 10 generalnie jest przesądzony. Na Amazon właśnie wjechała przedsprzedaż Kindle 11 (2022). Urządzenia wprawdzie nie miałem w dłoni, ale wedle parametrów technicznych i zdjęć – od Kindle 10 przesadnie się nie różni. Kosztuje natomiast tyle co Paperwhite (500 zł) w promocji. Moim zdaniem nie ma się co w tej sytuacji zastanawiać – i brać wyższy model.
Natomiast jeśli ktoś już teraz ma Kindle 10, to… już niech z tym nic nie robi. Przeskok jest zauważalny, ale najbrutalniej dostrzegamy go, patrząc do tyłu – przesiadając się na chwilę z Paperwhite na Kindle 10 (zresztą, chyba z każdą technologią tak jest – słabość Xboksa 360 dostrzegłem dopiero po powrocie na chwilę z PlayStation 4).
W mojej ocenie Kindle Paperwhite jest idealny dla osób, dla których to po prostu drugi czytnik w życiu. Pierwszy służył parę lat, format ebooków się w jego przypadku sprawdził i chce sobie podarować nieco luksusu, który jest niezaprzeczalny (a przecież jest jeszcze najbardziej wypasiony Kindle Oasis, ale już stosunkowo drogi, jak na zwykły czytnik). Ewentualnie dla osób, które baaardzo lubią książki lub po prostu nie muszą się oglądać na pieniądze. Wtedy też warto dopłacić do wyższej wersji urządzenia. Mnie Kindle 10 rozkochał, a Kindle Paperwhite w tej miłości dodatkowo umocnił.
Przed Amazonem daleka droga
Na koniec, już tytułem niezwiązanej z tematem refleksji, ale ciekaw jestem też Waszego zdania… Choć Amazon tworzy naprawdę świetne czytniki, to jednak mam wrażenie, że ma spore problemy z rozegraniem ich od strony software’owej. Wgrywanie książek na Kindle mimo wszystko ma specyficzny posmak Windowsa 98 z jakimiś archaicznymi rozwiązaniami, które powinny być o wiele prostsze, wygodniejsze i bardziej intuicyjne. Pozostaje mieć nadzieję, że to jeszcze zostanie dograne w przyszłości. Do upierdliwości systemów Kindle’a można się oczywiście szybko przyzwyczaić, ale pierwsze chwile są dość dramatyczne.