Dekryminalizacja naruszeń prawa autorskiego to temat nieśmiało podnoszony od jakiegoś czasu przez prawników i internautów. Nie bez powodu, bo z racji udostępnienia w sieci obrazka czy odcinka serialu wizytę złożyć może nam nawet policja i prokurator.
Wszystko to za sprawą przepisów karnych zawartych w ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Jest ich tam cały szereg, choć najbardziej interesujące z punktu widzenia przeciętnego internauty wydają się chyba zapisy art. 116, m.in. fragment:
1. Kto bez uprawnienia albo wbrew jego warunkom rozpowszechnia cudzy utwór w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Zdaniem wielu osób prawo autorskie to problematyka nieodłącznie związana z prawem cywilnym, oparta na koncepcji odszkodowań i zadośćuczynień, a angażowanie do niego instytucji znanych z prawa karnego, takich jak aktywnego udziału prokuratury i policji, kar ograniczenia czy nawet pozbawienia wolności, wydaje się zdecydowanie nieadekwatna w stosunku do problematyki będącej przedmiotem ochrony ustawy z 1994 roku.
Dekryminalizacja naruszeń prawa autorskiego
W przeszłości pojawiały się nawet projekty petycji nawołujące do dekryminalizacji naruszeń prawa autorskiego, a politycy Prawa i Sprawiedliwości rozważali takie zmiany w ustawie (wygląda na to, że na razie projekt jednak zszedł na dalszy plan lub zwyczajnie nie znalazł poparcia w samej partii).
Prawnokarne aspekty prawa autorskiego mają też taki minus, iż bardzo często prokuratura jest wykorzystywana np. przez copyrightowych trolli, którzy z pomocą policji często pozyskują nazwiska z pozyskanych nielegalnie baz danych, a następnie na ich podstawie wysyłają wezwania do zawarcia ugody nie weryfikując nawet czy rzeczywiście mogło dojść do naruszenia. Albo wręcz wykorzystują policję, nawet zupełnie przypadkiem, do wywierania większej presji i poddania się woli takiego trolla. Opisywałam w przeszłości historię policjantki, która wprowadzała internautę w błąd i nakłaniała go do zawarcia niekorzystnej ugody.
O komentarz poprosiłam Jakuba Kralkę, który w zespole prawników Bezprawnika zajmuje się przede wszystkim problematyką prawa autorskiego.
Kiedy rozmawiamy o teorii… Jestem w stanie zrozumieć dlaczego dekryminalizacja naruszeń prawa autorskiego jest w opinii wielu osób, także prawników, działaniem pożądanym z punktu widzenia idei ochrony własności intelektualnej. Przy spełnieniu pewnych warunków jestem w stanie z nimi w tym poglądzie się zgodzić. Ale nie rezygnowałbym ze wszystkich przepisów karnych dotyczących prawa autorskiego, szczególnie w odniesieniu do zorganizowanych grup przestępczych. Natomiast jako praktyk prawa autorskiego jestem w kwestii dekryminalizacji mniej entuzjastyczny. Przyczyna jest prosta – obecne rozwiązanie po prostu działa, pozwalając zazwyczaj na skuteczne wykrycie sprawcy.
Niewykluczone więc, że rozwiązanie sprzyjające dekryminalizacji, a zarazem niwelujące problem nakreślony w powyższej wypowiedzi, jest bliżej niż myślimy. To instytucja o nazwie ślepy pozew, o której pisałam kilka tygodni temu, a która znajduje się na etapie konsultacji w biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Niewykluczone, że gdyby udało się przeforsować taką inicjatywę, moglibyśmy rozpocząć dialog o dekryminalizacji naruszeń prawa autorskiego, czy na przykład zniesławienia.
Fot. tytułowa: Materiały prasowe House of Cards