Ślepy pozew zmieni niebawem rzeczywistość internetową na lepsze. O ile Rzecznikowi Praw Obywatelskich uda się przeforsować zmiany w prawie.
Ślepy pozew to instytucja prawna, która nie pojawia się zbyt często w światowym ustawodawstwie, a szkoda, bo wydaje się bardzo interesującą koncepcją. Obecnie, jeżeli ktoś obrazi nas w sieci możemy dochodzić sprawiedliwości dwiema drogami – cywilną i karną.
Ta pierwsza to przeważnie powództwo z tytułu naruszenia dóbr osobistych. Pod tą drugą kryje się zwykle art. 212 kodeksu karnego (o którym pisaliśmy wczoraj na przykładzie znanej restauratorki Magdy Gessler). Ma on wiele wad (temat na osobną dyskusję), ale jego niekwestionowaną zaletą jest fakt, iż policja pomaga nam ustalić dane sprawcy. W przypadku drogi cywilnej jesteśmy skazani w zasadzie na samych siebie.
Ślepy pozew wytropi hejtera
Ślepy pozew to inicjatywa skupiona wokół Rzecznika Praw Obywatelskich, na razie będąca na etapie konsultacji prawnych i społecznych, w których również mieliśmy przyjemność uczestniczyć. Dzięki temu jesteśmy przekonani, że sprawy zmierzają w dobrym kierunku. Chodzi w niej o to, by w ramach procesu cywilnego stworzyć narzędzia zbliżone w skutkach swojego działania, dzięki którym przeciętna osoba chcąca pozwać kogoś anonimowego w sieci, będzie w stanie uzyskać jego dane osobowe.
Do tej pory nie było to takie proste. Nawet nasi prawnicy z ekipy Bezprawnika, którzy w minionym roku stosunkowo często mierzyli się z przypadkami łamania prawa w internecie, często napotykają w tej materii trudności. Winne są niejednoznaczne przepisy, rygorystyczna procedura ochrony danych osobowych czy niechęć portali do rozmów z prawnikami wykazującymi zamiar złożenia powództwa cywilnego – nawet jeśli jasno zostaje wskazana postawa, a przewinienie jest bezpodstawne. Uruchamia to konieczność przeprowadzenia długiej i problematycznej procedury przy pomocy GIODO.
Kiedy prokuratura prosi o dane – zwykle je dostaje. Ale tak się dzieje wyłącznie w sprawach karnych.
Instytucja ślepego pozwu miałaby pojawić się w sprawach cywilnych, zaś ustaleniem tożsamości pozwanego zajmowałby się sąd. Dzięki szczególnemu autorytetowi sądu administratorzy raczej nie utrudnialiby procedury wydawania danych osobowych naruszającego. Uprościłoby to też życie przeciętnego obywatela, który nie musiałby korzystać z usług prawnika, który wie jak takie dane zdobyć w obecnym porządku prawnym.
Ślepy pozew młotem nie tylko na hejterów
Oczywiście instytucja ślepego pozwu nie musiałaby służyć tylko przeciwko hejterom. Na pewno przydałaby się także w przypadku naruszenia praw autorskich, gdzie często równie trudno jest ustalić tożsamość sprawcy (ale i tu ustawa zostawia otwartą drogę dla procedury karnej i pomocy policji).
Niestety, wprowadzenie takich rozwiązań prawnych wymaga dość szczegółowego zastanowienia się nad ich konsekwencjami (w postaci na przykład zasypania sądu sprawami lub – co gorsza – zasypania sądu bzdurnymi sprawami noszącymi znamiona copyright trollingu). Niewykluczone więc, że taka drobna sprawa skutkowałaby większą liczbą zmian w kodeksie postępowania cywilnego.
Jak oceniam samą inicjatywę? Uważam, że jest ona jak najbardziej trafiona. Nie jest jednak tajemnicą, że współczesnej władzy z Adamem Bodnarem jest raczej nie po drodze i nie wiadomo czy choćby względy polityczne nie zadecydują o śmierci pomysłu, na którym skorzystalibyśmy wszyscy.
Jeżeli stałeś się ofiarą hejtu, naruszenia praw autorskich albo dóbr osobistych, także w sieci, napisz do naszych prawników – kontakt@bezprawnik.pl. Już od 49 złotych oferujemy usługi prostych porad prawnych, aż po zastępstwo procesowe.
Fot. tytułowa: Shutterstock