Dług publiczny Polski z powodu epidemii koronawirusa wzrośnie w rekordowym tempie. W latach 2020-21 nasz kraj zapożyczy się łącznie na rekordowe 433 mld zł. Nowe zadłużenie będzie stanowić niemal jedną trzecią całego długu publicznego. Przez te dwa lata pożyczymy też więcej, niż PRL przez całą swoją historię.
Z powodu koronawirusa rządy Europy decydują się na rekordowe wręcz zadłużanie, Polska nie jest pod tym względem wyjątkiem
Epidemia koronawirusa wymusiła na rządach znaczące zwiększenie zadłużenia. Walka z pandemią kosztuje, podobnie jak konieczność łagodzenia jej gospodarczych skutków. Nasz rząd nie jest w tej kwestii żadnym wyjątkiem. Jak podaje portal money.pl, dług publiczny Polski w latach 2020-21 wzrośnie o 433 mld zł. W zeszłym roku zadłużyliśmy się na 290 mld zł, w tym rządzący planują zwiększenie zadłużenia o dodatkowe 143 mld zł. Całość polskiego długu publicznego ma sięgnąć 1,5 biliona złotych.
Zadłużenie w sporej części ma sfinansować walkę z pandemią. 165 mld zł to tarcze finansowe Polskiego Funduszu Rozwoju oraz Fundusz Przeciwdziałania COVID-19. Warto jednak wspomnieć, że najnowszy dług publiczny Polski to także wydatki niekoniecznie związane z koronawirusem. Wskazać tu można chociażby kontrowersyjne czeki dla samorządów spod znaku Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. Można się także doszukać związku pomiędzy zadłużeniem a corocznym obciążeniem budżetu przez socjal – 500 Plus, trzynaste i czternaste emerytury.
Pytanie jednak, czy 433 mld zł to kwota duża, czy wręcz astronomiczna? Z przytoczonych wyżej statystyk wynika, że przez dwa lata nasze państwo zwiększy swoje zadłużenie o niemal połowę. Co więcej, lata 2020-2021 to pod tym względem potencjalnie większe obciążenie, niż cała „epoka gierkowska” czy nawet PRL w ogóle. Przynajmniej w wartościach bezwzględnych.
Dług publiczny Polski z lat 2020-21 będzie wyższy, niż całe zadłużenie okresu Polski Ludowej
Pożyczki zaciągane w okresie Polski Ludowej przez Edwarda Gierka przez lata był synonimem irracjonalnego gospodarowania. Rzeczywistość jest dużo bardziej złożona. Pomysł unowocześnienia polskiej gospodarki za pieniądze pożyczone na Zachodzie nie jest dzisiaj niczym nadzwyczajnym. Problem w tym, że pozyskiwane technologie produkcji były nowoczesne na miarę PRL, ale już przestarzałe na świecie. Poczynione inwestycje nie przyniosły skoku w konkurencyjności Polski Ludowej.
Żeby spłacić zaciągnięte pożyczki zaciągnięto nowe, wyżej oprocentowane. Koniec końców PRL w 1981 r. ogłosiło bankructwo. Gierkowskie długi spłaciliśmy dopiero w 2012 r. O jakich kwotach mowa? Dług publiczny Polski w 1980 r. wynosił 24,1 mld dolarów. W przeliczeniu na dzisiejszą wartość amerykańskiej waluty byłoby to 76,9 mld. W 1989 r. zadłużenie PRL sięgnęło ok. 89,8 mld dolarów. 433 mld zł to odpowiednik aż 115 mld dolarów.
Oczywiście, istnieją spore różnice pomiędzy sytuacją PRL w latach ’80 a dzisiejszą Polską. Nie da się ukryć, że od transformacji ustrojowej nasz kraj zmienił się nie do poznania. Pod względem gospodarczym jesteśmy dużo silniejszym państwem. Współczesny nominalny PKB jest wielokrotnie wyższy, niż w epoce Gierka i Jaruzelskiego. PKB realny jest wyższy mniej-więcej trzykrotnie.
Polska jest dziś dużo bogatszym i silniejszym państwem, niż w latach osiemdziesiątych – byleby rządzący nie przejedli pieniędzy z pożyczek
Dług publiczny Polski w stosunku do PKB w 2021 r. zbliży się do konstytucyjnej granicy zadłużenia wynoszącej 60%. Według niektórych szacunków, zadłużenie w tym roku może sięgnąć 67% PKB. Dla porównania: aż 14 państw UE przekroczy tą, skądinąd określoną w unijnych traktatach, granicę. W niektórych przypadkach, jak Włochy, Francja, Belgia czy Hiszpania, mowa także o progu 100% PKB.
Kolejną istotną różnicą są stopy procentowe. Polityka trzymania ich na wyjątkowo niskim poziomie przez NBP sprzyja zadłużeniu. Dzięki temu koszty obsługi zadłużenia nie są zabójcze dla naszej gospodarki. Prawdopodobnie nie będą też jakoś drastycznie wyższe od dotychczasowych.
Tym razem rekordowy dług publiczny Polski nie powinien być dla naszej gospodarki zabójczym obciążeniem. Nie oznacza to jednak, że „covidowe długi” spłacimy szybko i łatwo. Najgorszym możliwy scenariusz wiąże się z tym, jak wykorzystamy te pieniądze. Możliwe jest w końcu, że rządzący zdecydują się przejeść sporą część środków. Wtedy zadłużenie nie przyniesie korzyści ani społeczeństwu, ani gospodarce. Pożyczki i tak trzeba będzie spłacić.