Unia Europejska pracuje nad dyrektywą w sprawie poprawy warunków pracy za pośrednictwem platform internetowych. Jednym z kluczowych założeń miałoby być domniemanie etatu w przypadku na przykład Glovo i Ubera. Istnieje ryzyko, że przy krajowej implementacji ktoś mógłby zechcieć pójść o kilka kroków dalej. Wprowadzenie takiego domniemania dla wszystkich pracujących byłoby katastrofą.
Domniemanie etatu nie jest najlepszym sposobem na walkę z patologią. Jest nim bezwzględne karanie wyzyskiwaczy
Prawo pracy w całej Europie dość słabo sobie radzi z nowymi zjawiskami, które są wypadkową upowszechnienia się internetu i rewolucji ecommerce. Dobrym przykładem jest tzw. gig economy, a więc zwyczaju zatrudniania do wykonywania konkretnych zleceń czy dzieł. Nie chodzi wcale o popularne lata temu wypychanie pracowników z etatu na „śmieciówki”. Tym razem mowa o stosowaniu umów cywilnoprawnych całkowicie zgodnie z ich przeznaczeniem, tylko na masową wręcz skalę.
Dość często w kontekście gig economy wspomina się o modelu działalności platform internetowych takich jak Uber czy Glovo. Trzeba przyznać, że rozgraniczenie osoby luźno zarobkującej sobie w ten sposób od pełnoprawnego pracownika działającego od 8:00 do 16:00 bywa trudne pod względem praktycznym. Tymczasem z punktu widzenia prawa pracy ma kluczowe znaczenie. Bardziej elastyczne formy zatrudnienia nie zapewniają pracownikom takiej ochrony i takich udogodnień jak etat. To nie podoba się organom Unii Europejskiej, które chcą przeciwdziałać wyzyskowi współpracowników platform cyfrowych.
Rozwiązaniem problemu miałaby być przygotowywana właśnie dyrektywa w sprawie poprawy warunków pracy za pośrednictwem platform internetowych. Najbardziej kontrowersyjnym i zarazem kluczowym elementem propozycji Brukseli jest domniemanie etatu w przypadku takich platform. Oznacza to tyle, że po ewentualnym wejściu w życie nowych przepisów Uber czy Glovo musiałyby udowodnić, że relacja z każdym konkretnym kurierem nie spełnia kryteriów wyróżniających stosunku pracy. Jeśli im się nie uda, to dotychczas zawarte umowy automatycznie staną się umowami o pracę ze wszystkimi konsekwencjami.
Tyle tylko, że nie chodzi o definicję pracownika zawartą w polskim kodeksie pracy. Obecne propozycje sugerują raczej wskazanie pięciu osobnych wyznaczników umowy o pracę. Domniemanie etatu miałoby zastosowanie już po spełnieniu dwóch spośród nich.
Polscy przedsiębiorcy obawiają się, że lewicowy rząd Hiszpanii stara się forsować niekorzystne dla nich rozwiązania
Jak podaje Business Insider, Konfederacja Lewiatan, Pracodawcy RP i Federacja Przedsiębiorców Polskich wystosowały nawet w tej sprawie list do ministrów nowego rządu. Pracodawców niepokoi błyskawiczne tempo prac nad projektem. Między wierszami zarzucają lewicowo nastawionej prezydencji hiszpańskiej forsowanie projektu. Zgodzić się jednak trzeba, że tak głęboka ingerencja nawet w samą pracę platformową wymaga dużej dozy namysłu. W przeciwnym wypadku skończyłoby się mnóstwem chaosu oraz problemami zarówno dla przedsiębiorców, jak i dla pracujących.
Kolejnym problemem jest niejasna definicja platformy, która odnosi się do rodzaju usług świadczonych w jakimś stopniu drogą elektroniczną. Może się więc okazać, że unijnymi przepisami objęte zostanie więcej firm, niż to niezbędne. Co gorsza, przepisy dyrektywy o pracy platformowej będą przecież implementowane za pomocą krajowej ustawy. Może istnieć pokusa dla naszych rządzących, by domniemanie etatu obowiązywało w całej gospodarce. To byłoby spełnienie najgorszych koszmarów dla pracodawców i zarazem katastrofa dla pracujących oraz konsumentów.
Przedstawiciele pracodawców mają pełną rację, że umowy cywilnoprawne jak najbardziej mają określoną funkcję na rynku. Przede wszystkim dlatego, że tradycyjnie rozumiany etat jest już konstrukcją archaiczną. Elastyczne formy zatrudnienia zazwyczaj kojarzymy przede wszystkim z brakiem urlopów i trywialnym sposobem rozwiązania. Łatwo przeoczyć dwa elementy definicji stosunku pracy, które nie przystają do współczesności. Mowa o wykonywaniu pracy pod kierownictwem pracodawcy w wyznaczonym miejscu i czasie.
Tak naprawdę to stosunek pracy wymaga naprawy, bo dzisiaj jest już miejscami strasznie archaiczny
Uparte trzymanie się tych rozwiązań sprzyja feudalnemu myśleniu o relacjach pomiędzy pracodawcą a pracownikiem. Utrudnia także upowszechnienie się nowoczesnych rozwiązań w rodzaju wspomnianego gig economics, ale także na przykład pracy zdalnej.
Prawdę mówiąc, wielu pracujących preferuje umowy cywilnoprawne. Powody mogą być różne. Najczęściej będą to względy podatkowe, oszczędność na ubezpieczeniach społecznych, ale także brak konieczności użerania się z archaiczną formą kierowania zakładem pracy. Właściwie stosowane elastyczne formy zatrudnienia sprzyjają partnerskim relacjom pomiędzy pracownikiem a pracodawcą.
Domniemanie etatu nie wydaje się rozwiązaniem. O wiele lepszym pomysłem byłoby uwspółcześnienie stosunku pracy w taki sposób, by ponownie stał się atrakcyjny dla wszystkich zainteresowanych stron. Nie da się ukryć, że istnieje tendencja zbliżania umów cywilnoprawnych do etatu. Chodzi o przeciwdziałanie rynkowym patologiom i wyzyskowi. Ktoś dostatecznie złośliwy stwierdziłby, że państwo w ten sposób bohatersko walczy z problemami, do których powstania samo się przyczyniło. Równocześnie rozsądny byłby także kierunek odwrotny: przybliżenie stosunku pracy bardziej elastycznym umowom cywilnoprawnym.