Trump tweetuje, Toyota traci miliardy na giełdzie. Może czas na zabranie politykom smartfonów?

Gorące tematy Państwo Dołącz do dyskusji (123)
Trump tweetuje, Toyota traci miliardy na giełdzie. Może czas na zabranie politykom smartfonów?

Wystarczył jeden wpis Donalda Trumpa na Twitterze, aby wartość Toyoty spadła na giełdzie o ponad miliard dolarów. Chwilę później prezydent Stanów Zjednoczonych wdał się – również na Twitterze – w pyskówkę z byłym prezydentem Meksyku. Znak czasów, czy może najlepszy moment na zabranie politykom smartfonów?

Mylili się ci, którzy – mniej lub bardziej naiwnie – wierzyli, że Donald Trump po objęciu stanowiska prezydenta USA porzuci dotychczasową, populistyczną retorykę pozbawioną hamulców poprawności politycznej. Kiedy japoński producent samochodów poinformował o planach budowy nowej fabryki samochodów w (stowarzyszonym ze Stanami Zjednoczonymi poprzez strefę wolnego handlu NAFTA) Meksyku,

Donald Trump zatweetował: albo my, albo oni (ale wtedy słono za to zapłacicie)

Deklaracja wyższych ceł na japońskie samochody made in Mexico w pięć minut doprowadziła na skraj załamania nerwowego niejednego maklera, a wartość spółki spadła o blisko 5 miliardów złotych (dla porównania: tyle wynosi kapitalizacja polskiego Tauronu). Nie powinno to dziwić: taka deklaracja ze strony oczekującego na zaprzysiężenie zwycięzcy prezydenckich wyborów może przecież stanowić zapowiedź zmian w amerykańskiej polityce handlowej.

A jeszcze niedawno można było mieć nadzieję, że nie taki straszny Donald Trump, jak go malują, co świetnie wytłuściła Maja Werner:

Czy Trump zniszczy Stany Zjednoczone, jakie znamy? Wiele wskazuje na to, że nie, a masowa histeria miała w dużej mierze sprzyjać kandydaturze przedstawicielki Partii Demokratycznej. Trump jest doświadczonym i uznanym człowiekiem biznesu, który może wnieść nowy punkt widzenia do amerykańskiej polityki krajowej.

Amerykańska polityka wewnętrzna w rękach nowego POTUS (President of the United States, amerykanie uwielbiają akronimy) póki co jest raczej zagadką. Ale polityka zagraniczna klaruje się dosyć jasno, a sprowadzić można ją do „nie lubimy Meksyku”. Oprócz walki z meksykańskimi fabrykami samochodów, powraca kwestia muru na południowej granicy USA. Zapowiedź realizacji wyborczej obietnicy i obciążenia kosztami budowy muru Meksyku spotkała się z żywą reakcją (oczywiście, również na Twitterze) byłego prezydenta tego kraju Vincente Fox:

Czy takie twitterowe wojenki, dobrze skądinąd znane obserwatorom polskiej sceny politycznej (polscy politycy uwielbiają Twittera), przystoją głowom państwa? Śmiem wątpić.

#POTUS, #USA, #WTO, #NAFTA i #Brexit

Ale pomijając kwestie wizerunkowe, można się zastanowić, czy obecność polityków na Twitterze nie wpływa negatywnie na – nazwijmy to – „jakość polityki”. Łatwość publikowania krótkich wpisów zachęca do dzielenia się ze światem swoimi przemyśleniami. To cecha pożądana w świecie nastolatków (choć ci i tak chyba wolą Snapchata?), a w świecie polityki to miejsce do głoszenia kolejnych sloganów. Sloganów, z których czasami ciężko się wycofać – takich, jak likwidacja gimnazjów, przeprowadzona w pośpiechu po to tylko, aby zrealizować wyborcze obietnice.

Czy podobnie będzie z zapowiedziami Donalda Trumpa dotyczącymi m.in. wycofania się Ameryki z procesu liberalizacji handlu światowego, zarówno w ramach WTO, jak i regionalnego układu NAFTA? To już takie oczywiste nie jest, choćby dlatego, że nie jest to łatwy proces, o czym teraz przekonują się na własnej skórze Brytyjczycy. Theresa May, premier Zjednoczonego Królestwa, wciąż udziela mętnych wyjaśnień co do planu rządu Wielkiej Brytanii na przeprowadzenie Brexitu – na tyle mętnych, że niektórzy wątpią, czy taki plan w ogóle istnieje.

140 znaków – tyle wynosi limit twitterowego wpisu – to za mało, by opisać skomplikowaną, również w sensie prawnym, rzeczywistość.

Może zatem lepiej byłoby, gdyby politycy zostali oderwani (a choćby i przymusowo) od swoich smartfonów, i skupili się na tworzeniu dobrego prawa, zamiast skupiać się na wyścigu o dobitniejsze wyłożenie swoich racji w 140 znakach?