Z jednej strony jest notowana na giełdzie i chwali się stabilnym wzrostem oraz milionami aktywnych użytkowników, z drugiej - inwestorzy zaczynają się zastanawiać, czy w epoce ChataGPT i generatywnej sztucznej inteligencji model Duolingo nie stanie się przestarzały.
Nieporozumień wokół AI i Duolingo jest zresztą więcej
CEO firmy, Luis von Ahn, w ostatnim wywiadzie tłumaczył, że jego słowa o „AI-first company” zostały źle zrozumiane. Zaznaczył, że nigdy nie chodziło o masowe zwolnienia, a pełnoetatowi pracownicy są bezpieczni. Faktem jest jednak, że firma zredukowała część etatów/umów,co wywołało spekulacje, że sztuczna inteligencja zastępuje ludzkich lektorów i moderatorów. Von Ahn odpowiada: kontraktorzy zawsze byli zatrudniani „falami” w zależności od potrzeb.
Paradoks polega na tym, że AI może być jednocześnie największym zagrożeniem i największą szansą dla Duolingo. Aplikacje takie jak ChatGPT czy inne modele językowe potrafią w czasie rzeczywistym prowadzić rozmowy w obcym języku, poprawiać błędy i wyjaśniać gramatykę - czyli robić dokładnie to, co Duolingo próbowało osiągnąć przez lata mozolnego rozwijania swojego produktu. Różnica jest taka, że chatbot AI nie ogranicza się do gotowych ćwiczeń, lecz reaguje naturalnie, tak jak partner konwersacyjny.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Dlatego część inwestorów pyta dziś wprost: skoro mogę rozmawiać z ChatemGPT po włosku, francusku czy japońsku, to po co mi Duolingo?
Von Ahn ma na to odpowiedź. Po pierwsze, Duolingo to nie tylko technologia, ale też psychologia – mechanizmy grywalizacji, codzienne przypomnienia, poziomy trudności, ranking znajomych. To elementy, których zwykły chatbot jeszcze nie opanował. Po drugie, Duolingo eksperymentuje z AI na własnych zasadach: każdy piątek w firmie poświęcony jest testowaniu nowych rozwiązań sztucznej inteligencji.
Można to odczytywać jako próbę oswojenia żywiołu, zanim ten zaleje firmę od zewnątrz. Bo historia technologii uczy, że startupy, które nie reagują na zmiany, szybko znikają – wystarczy spojrzeć na losy Nokii czy BlackBerry.
Czytaj też: Apple staje się jak BlackBerry. Jak dłużej będzie się tak zachowywać, to podzieli los BlackBerry
Czy Duolingo podzieli ich los? Na razie trudno mówić o katastrofie – kurs akcji spadł symbolicznie o niespełna 1%, a sama aplikacja pozostaje jedną z najpopularniejszych w swojej kategorii. Ale w tle trwa cicha wojna o to, kto zostanie cyfrowym nauczycielem przyszłości: aplikacja z ładnym interfejsem i systemem nagród, czy bezpośrednia rozmowa z botem AI, który potrafi zaskoczyć kontekstem i poczuciem humoru.
Czytaj też: Spieszmy się kochać Google Chrome, bo jego dni mogą być niestety policzone
Jedno jest pewne – Duolingo musi dziś udowodnić, że nie jest tylko kolorową sową wysyłającą powiadomienia, ale że potrafi połączyć swoje doświadczenie w motywowaniu użytkowników z potęgą generatywnej sztucznej inteligencji. Jeśli tego nie zrobi, może się okazać, że inwestorzy mieli rację – a prawdziwe lekcje językowe przeniosą się do rozmów z AI.