Dynamiczne taryfy energii to porażka, ale od dawna jest coś lepszego

Energetyka Nieruchomości Technologie Dołącz do dyskusji
Dynamiczne taryfy energii to porażka, ale od dawna jest coś lepszego

Wielu z nas otrzymało już od swoich dostawców prądu informacje o możliwości zawarcia umowy z ceną dynamiczną. Z racjonalnego punktu widzenia trudno jednak dostrzec znaczące plusy w tej ofercie. Dla osób chcących obniżyć koszty energii, zwłaszcza tych pracujących w domu, wciąż najlepszym wyjściem pozostaje zmiana podstawowej taryfy na G12.

Taryfa dynamiczna niesie za sobą liczne ryzyka

Prądu potrzebujemy wszyscy i przez cały czas. Trudno więc wyobrazić sobie planowanie jego zużycia w zależności od ceny obowiązującej w danym dniu. A właśnie na tym polega taryfa dynamiczna. Dlatego też np. samo PGE, firma będąca jednym z ważniejszych dostawców energii w Polsce, niejako przestrzega przed nią swoich klientów. I trzeba przyznać, że robi to uczciwie.

W skierowanej do odbiorców energii korespondencji PGE zwraca bowiem uwagę na potencjalne korzyści taryfy dynamicznej, ale nade wszystko na ryzyka. Rejestr potencjalnych zagrożeń jest znacznie obszerniejszy niż lista plusów. PGE wskazuje więc na to, że decydując się na tę opcję, musimy aktywnie zarządzać korzystaniem z energii w swoich domach. Powinniśmy mieć na uwadze zmienność i nieprzewidywalność cen. Także to, że w poszczególnych dniach mogą się one znacząco różnić.

Przy dynamicznej cenie nie chronią nas maksymalne stawki za energię

Co jednak najważniejsze, klientów, którzy postanowią skorzystać z oferty z ceną dynamiczną, nie obowiązują maksymalne stawki za MWh. Jeśli korzystamy z „normalnych” taryf, chroni nas ustawa i nie zapłacimy za energię więcej niż 621,20 zł brutto za megawatogodzinę. Taka cena obowiązuje do września 2025.

W przypadku taryfy dynamicznej stawka może być znacząco niższa, ale też ewidentnie wyższa. Jednocześnie PGE informuje, że rozwiązanie to może być odpowiednie dla osób posiadających tzw. inteligentne domy, wyposażone w systemy zarządzania energią. Ma szansę również okazać się efektywne dla klientów dysponujących magazynami energii. Powiedzmy sobie jednak szczerze, że w kontekście innych rozwiązań, jak np. fotowoltaika, gra nie wydaje się warta świeczki.

Poza wskazanymi grupami odbiorców, nielicznymi w Polsce, nikt na takiej ofercie raczej nie skorzysta. Przecież trudno sobie wyobrazić normalnie funkcjonującego w społeczeństwie człowieka, który sprawdza codziennie cenę energii. Taryfa dynamiczna wymaga śledzenia tego z dnia na dzień – i planowania zużycia prądu w zależności od kosztów. Bo ceny w ramach tej taryfy są publikowane na bieżąco. Zatem nie możemy zarządzać zużywaniem energii w dłuższej perspektywie i da się to robić jedynie z dnia na dzień.

Taryfa G12 wciąż najlepszym rozwiązaniem, zwłaszcza dla pracujących w domu

Z tego powodu dla gospodarstw domowych wciąż najlepszą ofertą wydaje się zmiana taryfy na którąś z mniej standardowych. Najpopularniejszą taryfą w Polsce jest obecnie taryfa G11. W jej ramach ceny każdego dnia przez całą dobą są takie same.

Oprócz tego u poszczególnych dostawców mamy dostępne inne taryfy. Korzystanie z nich umożliwia niektórym znaczące obniżenie wysokości rachunków za prąd. Ujmując rzecz w uproszczeniu, polegają one na tym, że w ich ramach energia jest tańsza, ale w określonych dniach lub godzinach. Wiemy jednak, kiedy dokładnie ceny są niższe, gdyż wszystko jest określone z góry. Najbardziej popularna taryfa, będąca od lat alternatywą dla G11, to taryfa G12.

Umożliwia ona korzystanie z tańszej energii elektrycznej poza szczytem jej zużycia. Zawsze jest to 10 godzin w ciągu dnia. Aż 8 z nich wypada w nocy, między godzinami 22:00 a 6:00 rano. Do tego mamy jeszcze dwie godziny w ciągu dnia. Na przykład w PGE w okresie jesienno-zimowym od 13:00 do 15:00, a wiosną i latem od 15:00 do 17:00.

Szczegóły mogą się różnić u poszczególnych dostawców. Zawsze jednak dokładnie wiemy, kiedy jest taniej. I możemy ten czas dostosować do własnej rutyny.

Realnie z takiego rozwiązania mogą skorzystać przede wszystkim osoby pracujące w domu. Mają one bowiem możliwość, by we wskazanych godzinach, a więc np. od 13:00 do 15:00, włączyć urządzenia z wysokim poborem mocy.

Zwłaszcza jeśli wcześniej będą one przygotowane do uruchomienia. Dla przykładu można tu wymienić takie czynności, jak włączenie pralki, elektrycznej suszarki do ubrań, zmywarki, bojlera elektrycznego czy piekarnika.

Z rozwiązania tego korzystają też niektórzy właściciele mieszkań w kamienicach z ogrzewaniem elektrycznym. Ci bowiem nieraz używają pieców akumulacyjnych, które gromadzą energię w nocy, a oddają ją w dzień.

Zmiana taryfy z G11 na G12 opłaca się od października 2025

Jednocześnie podkreślmy, że w tym momencie zmiana taryfy z G11 na G12 nie jest chwilowo opłacalna. Wynika to z zamrożenia cen energii do września 2025 roku. Ruch ten spowodował niemalże zrównanie cen dla taryf G11 i G12 (choć znacząco niższe wciąż są opłaty za dystrybucję w taryfie G12).

Taryfa G12 (i inne podobne) może jednak stanowić atrakcyjną ofertę dla osób pracujących w domu, począwszy od momentu, gdy zamrożenie cen przestanie obowiązywać, czyli od października 2025 roku. Jeśli posiadając taryfę G12, będziemy korzystać z urządzeń z dużym poborem mocy we wskazanych godzinach, cena do zapłaty za prąd może spaść np. o 1/3.

Oczywiście jeśli za punkt odniesienia stanowi dla nas cena za energii z taryfy G11. Należy tu dodać, że ramach G12 koszt prądu w godzinach szczytu okazuje się nieco wyższy. Ale jeśli urządzenia z najwyższym poborem mocy włączamy w czasie, gdy jest taniej, rozwiązanie to i tak się opłaca. Zmienić taryfę możemy raz w roku. Zadanie to warto zaplanować z dużym wyprzedzeniem. Jeśli konieczna będzie w naszym przypadku wymiana licznika na taryfowy, może być tak, że będziemy na to czekać kilka tygodni.

Korzystanie z energii poza szczytem może też stanowić z naszej strony realny wyraz dbania o środowisko. W tym czasie bowiem elektrownie produkują prąd w taki sam sposób, jak przez cały dzień. A jego niższa cena jest podyktowana tym, by został on efektywnie wykorzystany w czasie, gdy jest na niego mniejsze zapotrzebowanie.