Ministerstwo finansów planuje, że elektroniczny pobór opłat na autostradach zastąpi wszystkie inne sposoby poboru myta. Docelowo także manualny zakup biletów przy bramkach. Problem w tym, że takie rozwiązanie teoretycznie może służyć także do śledzenia kierowców.
Docelowo elektroniczny system poboru opłat na autostradzie ma zastąpić także zakup biletów
Pisaliśmy w sierpniu na łamach Bezprawnika o tym, jak w przyszłości będą w przyszłości wyglądać opłaty za przejazd autostradą. Rządzący od dłuższego czasu szukają sposobu na zastąpienie manualnych form poboru opłat na autostradach. Także dla kierowców aut osobowych. Pierwotnie duże nadzieje wiązano z systemem videotollingu. Rozwiązanie to polega na skanowaniu tablic rejestracyjnych i automatycznym pobraniu z konta kierowcy stosownej opłaty.
Jak podaje Rzeczpospolita, elektroniczny pobór opłat na państwowych odcinkach autostrad będzie wyglądać w zauważalnie inny sposób.Od końca przyszłego roku kierowcy będą mieli wybór pomiędzy zakupem biletu albo wykorzystaniem specjalnej aplikacji. Ta z kolei, podobnie jak w przypadku aut ciężarowych, korzysta z danych satelitarnych z systemu GPS.
Łatwo można domyślić się zagrożeń, jakie potencjalnie taki elektroniczny pobór opłat może powodować. Żeby aplikacja działała zgodnie z przeznaczeniem, kierowca musi uprzednio udostępnić lokalizację swojego telefonu. To z kolei umożliwia namierzanie w czasie rzeczywistym jego położenia. Na tym mechanizmie opiera się cały postulowany system pobierania opłat za przejazd autostradą.
Elektroniczny system poboru opłat to takie samo zagrożenie dla prywatności jak dowolna aplikacja korzystająca z lokalizacji telefonu
Niektórzy eksperci alarmują, że jest to kolejne przekroczenie granicy przez organy państwa. Śledzenie położenia kierowcy przez aplikację nie ogranicza się w końcu wyłącznie do momentu, w którym ten faktycznie przebywa na autostradzie. Jakby tego było mało, danymi dysponować będzie nie tylko Krajowa Administracja Skarbowa. Należałoby także uwzględnić firmę, która będzie obsługiwać cały system.
Hipotetycznie tak skonstruowany elektroniczny pobór opłat może zagrażać wolnościom obywatelskim, w szczególności prawu do prywatności. Prawdziwy problem zaczyna się w momencie, w którym do danych zbieranych przez aplikację dostęp uzyska ktoś niepowołany. Na przykład przestępcy. Warto zauważyć, że system oparty o videotolling pod tym względem jest dużo bezpieczniejszy.
Z drugiej jednak strony, czy obawy tego typu nie są aby przesadzone? We współczesnym świecie każdego dnia dobrowolnie oddajemy jakieś swoje rozmaite dane rozmaitym podmiotom. Niektóre z nich są bardziej godne zaufania, inne mniej. Lokalizacja naszego telefonu, pokonywane przez nas trasy i odwiedzane miejsca w żadnym wypadku nie stanowią wyjątku. Elektroniczny pobór opłat na autostradzie nie stwarza większego zagrożenia niż nawigacja czy na przykład gra Pokemon GO.
Jeżeli państwo zechce nas śledzić, to ma do dyspozycji prawdziwe narzędzia inwigilacji
Nie sposób nie zauważyć, ze tego typu elektroniczny pobór opłat budzi nieufność dlatego, że dane trafiają w ręce administracji. Tak samo było przecież w przypadku aplikacji „Kwarantanna domowa”. Prawdopodobnie każdy z nas w innym miejscu postawiłby granicę dopuszczalnego wglądu państwa w nasze sprawy. Są jednak sytuacje, w którym możliwość błyskawicznego namierzenia może być obywatelowi na rękę. Na przykład w sytuacjach czysto alarmowych.
Warto zauważyć, że nie ma żadnych przesłanek świadczących o tym, że Krajowa Administracja Skarbowa czy Ministerstwo Finansów chce rozwijać elektroniczny pobór opłat poza swój pierwotny cel. Tymczasem jeżeli władza z jakiegoś powodu uzna, że koniecznie trzeba nas namierzyć, to zawsze ma do dyspozycji prawdziwe narzędzia inwigilacji. Takie jak chociażby izraelski system Pegasus.