Byli żołnierze i funkcjonariusze dysponują unikatowym zestawem umiejętności zdobytych w wyjątkowo wymagających warunkach. Ich doświadczenie uzyskane na intensywnych szkoleniach oraz misjach zagranicznych, wytrzymałość fizyczna i psychiczna i umiejętność szybkiego podejmowania decyzji w sytuacjach kryzysowych są kapitałem trudnym do zastąpienia.
Przejście z wojskowej dyscypliny do cywila przypomina wejście na Mount Everest
Największym wyzwaniem dla wielu byłych żołnierzy jest odnalezienie się po opuszczeniu wojska. W służbie jednostka była częścią czegoś większego – zespołu, który dawał poczucie przynależności. Po wyjściu do cywila jedni radzą sobie całkiem dobrze, zakładają rodziny, rozwijają kariery, a drugim towarzyszy poczucie izolacji i brak satysfakcji. Wieloletnie przyzwyczajenie do stałego bycia w grupie i działania zgodnie z narzuconym harmonogramem powoduje, że samotne funkcjonowanie staje się trudne. Dlatego wbrew intuicji dla byłego żołnierza czasami problemem jest nawet tak prozaiczna czynność jak terminowe opłacanie rachunków.
Proces adaptacji bywa długi i wymagający. Pęd życia po opuszczeniu wojska, momenty zwątpienia oraz pustka związana z brakiem kolejnych osiągnięć zawodowych są krokiem do utraty pewności siebie i depresji. Młody emeryt mundurowy powinien więc jak najszybciej „zająć czymś głowę”.
Byli żołnierze to elita, której potencjału polski rynek pracy raczej wciąż wystarczająco nie docenia
Byli mundurowi wnoszą na rynek pracy wyjątkowy zestaw kompetencji: umiejętność zgranej pracy w zespole, cechy przywódcze, zdolność podejmowania decyzji pod presją czasu, odporność na stres i skuteczność w działaniu w trudnych warunkach. Doświadczenie zdobyte w służbie ułatwia im szybką adaptację do nowych ról w biznesie czy administracji. Ich kwalifikacje są zróżnicowane – od pilotów i informatyków po logistyków, lekarzy i specjalistów ds. cyberbezpieczeństwa. Wielu żołnierzy pozostaje otwartych na dalsze szkolenia i rozwój, utrzymując rutynę zdobywaną latami w armii.
W Stanach Zjednoczonych korporacje chętnie pozyskują byłych operatorów jednostek specjalnych i wykorzystują ich zdolności przywódcze oraz inną wiedzę praktyczną zdobywaną w ekstremalnych sytuacjach. Polska niestety wciąż nie w pełni metodycznie korzysta z potencjału ludzi, na których wyszkolenie całościowo wydała miliony.
Po zakończeniu służby funkcjonariusze muszą na własną rękę szukać zajęcia, ponieważ państwo wydaje się nie mieć na nich pomysłu. Zamiast systemowo włączać ich w struktury obrony cywilnej czy bezpieczeństwa publicznego i „bić się” o byłych specjalsów, rząd z reguły pozostawia ich samym sobie. W rezultacie doświadczeni oficerowie znikają z rynku, a przecież mogliby odegrać ważną rolę w korpusie emerytowanych mundurowych i pomóc m.in. w zarządzaniu kryzysowym czy zapobieganiu zagrożeniom terrorystycznym.
Brak systemowego wsparcia zmusza do improwizacji
Problem pogłębia fakt, że wojsko przeważnie nie przygotowuje do życia w cywilu – nie uczy funkcjonowania na rynku pracy, nie podpowiada, jak korzystnie wypaść na rozmowie kwalifikacyjnej, nie wyjaśnia podstawowych zasad prowadzenia biznesu.
Popularnym kierunkiem staje się dla byłych mundurowych zakładanie firm szkoleniowych, najczęściej związanych z tym, na czym młodzi emeryci znają się najlepiej: na nauce strzelania, taktyki, bezpieczeństwa osobistego itp. Inni próbują swoich sił w ochronie. Funkcjonariusze wciąż chcą być użyteczni, jednak nie każdy ma ochotę improwizować i zaczynać od zera. Jeśli państwo nie wyciągnie do kogoś takiego ręki, to jego umiejętności zwyczajnie ulotnią się ze społeczeństwa.
Z danych MSWiA wynika, że w 18 lat w Polsce przybyło ponad 50 tys. mundurowych emerytów – z około 166 tys. w 2005 roku wypłaconych świadczeń ich liczba zwiększyła się do blisko 220 tys. w 2023. Od 2010 do 2020 roku z mundurem pożegnało się ponad 52 tys. żołnierzy, a do służby przystąpiło ponad 67 tys. osób.