W Sejmie już ponad pół roku leżą dwa projekty ustaw wprowadzające emerytury stażowe w Polsce. Nikt jednak nie kwapi się do rozmowy na ich temat. Rząd nie za bardzo wie bowiem, jak powiedzieć nam, że ich przyjęcie to naprawdę fatalny pomysł.
Emerytury stażowe w Polsce – czyli jak miałoby to wyglądać?
Emerytury stażowe oznaczają odejście od tradycyjnego systemu uzyskania prawa do świadczenia ze względu na wiek pracownika. W chwili obecnej jest to 60 lat dla kobiet i 65 lat w przypadku mężczyzn. Kryterium uprawniającym do przejścia na emeryturę stażową, jak sama nazwa wskazuje, byłby staż pracy, a więc innymi słowy odpowiedni okres składkowy.
Na ten moment na stole są dwie propozycje – prezydencka i projekt złożony przez „Solidarność”. Andrzej Duda chciałby wysyłać na emeryturę kobiety, które przepracowały 39 lat oraz mężczyzn po 44 latach składkowych. Jednocześnie zgromadzony kapitał musiałby wystarczać na pobieranie emerytury w co najmniej minimalnej wysokości.
Jeszcze dalej idzie „Solidarność”. Największy związek zawodowy zebrał ponad 230 tysięcy podpisów pod inicjatywą ustawodawczą i proponuje, by emerytury stażowe w Polsce dla kobiet wprowadzać już po 35 latach pracy. Mężczyźni mieliby pracować o 5 lat dłużej.
Prezydent obiecał, a wyborcy naciskają
Oba projekty trafiły do Marszałka Sejmu jeszcze w zeszłym roku. Od tego momentu obóz władzy nabrał przysłowiowej wody w usta. Nikt nie kwapi się też do wyjaśnienia Polakom, dlaczego wciąż nie rozpoczęto faktycznych prac nad ich wcieleniem w życie. Problem polega na tym, ze ta informacja prawdopodobnie nie wszystkim się spodoba. W dzisiejszych czasach wprowadzenie emerytur stażowych to bowiem naprawdę fatalny pomysł.
Wydaje się, że takie stanowisko prezentuje chociażby premier Mateusz Morawiecki. Na niedawnym Q&A na Facebooku szef rządu dość zdecydowanie powiedział, że obecnie Zjednoczona Prawica chce bardziej zachęcać społeczeństwo do pracy nawet po uzyskaniu prawa do emerytury. Zupełnie inne zdanie w tej kwestii ma Andrzej Duda. Wprowadzając własny projekt ustawy prezydent chce obniżyć wiek emerytalny, co obiecał jeszcze w czasie swojej kampanii.
Głowa państwa z pewnością boi się rozliczenia przez swoich wyborców. Z badania przeprowadzonego w maju tego roku przez UCE Research dla Business Insider Polska wynika bowiem, że ponad połowa Polaków chce wprowadzenia emerytur stażowych. Przeciwko jest jedynie 21,9 % pytanych. Prezydent jest więc pod presją i wie, że jeśli do końca kadencji nie przepchnie pomysłu to pozostawi po sobie spory niesmak.
System się zapadnie i wiedzą o tym wszyscy
Pytanie jednak, czy za każdym razem rządzący powinni kierować się sugestiami obywateli. Zwłaszcza, że od ekspertów płyną głośne apele o porzucenie pomysłu z emeryturami stażowymi. Powód jest prosty – nasz i tak już poturbowany system emerytalny po prostu tego nie wytrzyma.
W chwili obecnej jesteśmy przecież w fazie niżu demograficznego. To powoduje, że już teraz składki opłacane przez osoby pracujące nie starczają na pokrycie wypłacanych emerytur. Deficyt rośnie z roku na rok i na razie nic nie zapowiada, by cokolwiek miało się w tej kwestii zmienić. Emerytury stażowe w Polsce sprawią, że już nawet w wieku 53 lat niektóre z kobiet mogłyby uciec z systemu składkowego. W przypadku mężczyzn mówimy o 58. roku życia.
Przeciwny zmianom ma być także Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Z wyliczeń wynika bowiem, że tylko w ciągu 10 lat emerytury stażowe pochłoną nawet 121 miliardów złotych. Takich pieniędzy w budżecie nie ma, a biorąc pod uwagę obecną sytuację gospodarczą, zapewne długo nie będzie.
Niższe świadczenia, wyższe składki i słabsza ochrona przedemerytalna – tak mogą wyglądać emerytury stażowe w Polsce
System systemem, ale co z faktyczną wysokością naszych emerytur? Niestety cudów nie ma. Skoro de facto obniżamy wiek emerytalny, pracowników brakuje, a długość życia tylko rośnie to oznacza, że wprowadzenie proponowanych zmian jeszcze zmniejszy już i tak niskie świadczenia emerytalne. Sytuację ratować próbuje prezydent, postulując wprowadzenie obowiązku zgromadzenia kapitału pozwalającego na wypłatę emerytury w co najmniej minimalnej wysokości. Nie jest to jednak rozwiązanie problemu. W praktyce mielibyśmy w Polsce coraz więcej osób starszych, które za wypłacane pieniądze (obecnie 1338,44 zł) po prostu nie byłyby w stanie wyżyć.
Ponadto, dalsze torpedowanie systemu emerytalnego zmusiłoby rządzących do szukania źródeł jego finansowania. Najprostszą drogą jest podniesienie składek emerytalnych, które są odciągane od naszych comiesięcznych wynagrodzeń. Wszystko ma bowiem swoją cenę, a tą musielibyśmy zapłacić my wszyscy.
Nierozstrzygnięta pozostaje też kwestia ochrony przedemerytalnej. Na ten moment pracodawca nie może zwolnić pracownika jeśli do emerytury brakuje mu nie więcej niż 4 lata. Po zmianach oznaczałoby to objęcie ochroną kobiety nawet w 49. roku życia. Pytanie więc, czy wprowadzenie emerytur stażowych nie wiązałoby się z koniecznością skrócenia tego okresu.
Choć emerytury stażowe w Polsce są bardzo kuszącą propozycją to wydaje się, że na ten moment jest to wizja nierealna. Już teraz wiek, w którym przechodzimy na emeryturę jest jednym z najniższych w Europie. Wszyscy zmierzają w kierunku przedłużania momentu rozpoczęcia pobierania świadczeń, gdyż w przeciwnym razie już niedługo czeka nas zapaść systemów emerytalnych. Trzeba mieć nadzieję, że zbliżające się wybory parlamentarne nie przysłonią tej wizji rządowi Zjednoczonej Prawicy.