Na Polskę spadły fragmenty rakiety od Elona Muska. A to może być dopiero początek

Państwo Technologie Dołącz do dyskusji
Na Polskę spadły fragmenty rakiety od Elona Muska. A to może być dopiero początek

Wygląda na to, że fragmenty rakiety Falcon 9 wyprodukowanej przez firmę SpaceX spadają w Polsce dość obficie. Najpierw taki obiekt spadł na terenie pewnej firmy w podpoznańskich Komornikach. Na pierwszy rzut oka wygląda niczym owinięty folią bojler. Później pojawiły się informacje o podobnych incydentach.

Zbiornik COPV rakiety Falcon 9, czy zwykły bojler owinięty folią? Wszystko wskazuje na ten pierwszy scenariusz

Znowu fragment rakiety spadł na ziemię w Polsce. Tym razem nie chodzi jednak o wojnę w Ukrainie. Nie zamierzam też pastwić się nad naszą obroną przeciwlotniczą. Sytuacja jest o wiele ciekawsza, bo w grę wchodzi kawałek pojazdu kosmicznego. Ściślej mówiąc, mowa o rakiecie Falcon 9 wyprodukowanej przez SpaceX, a więc firmę Elona Muska.

O sprawie jako pierwszy poinformował facebookowy profil „Z głową w gwiazdach” należący do popularyzatora nauki Karola Wojcickiego. Okazuje się nawet, że moje pierwsze skojarzenie z bojlerem wcale nie jest takie nieuzasadnione.

PILNE! Na jedną z posesji w Komornikach k.Poznania spadł tajemniczy zbiornik. Obiekt wygląda IDENTYCZNIE jak zbiornik który spadł 2 kwietnia 2021 roku na farmę w centralnej części stanu Waszyngton. Nie ma wątpliwości że to zbiornik COPV!
W rakiecie Falcon 9 jest to kompozytowy zbiornik ciśnieniowy służący do przechowywania helu pod wysokim ciśnieniem. Hel jest używany do utrzymania odpowiedniego ciśnienia w zbiornikach paliwowych podczas pracy silników, co zapobiega ich zapadnięciu się i zapewnia stały przepływ paliwa.

Zbiornik taki służy do sterowania rakietą oraz oddzielania jej stopni. Wykonany jest z lekkiego rdzenia metalowego owiniętego nie folią, ale włóknami węglowymi. SpaceX miało dopracować konstrukcję zbiorników, dzięki czemu są nie tylko bezpieczniejsze, ale także bardziej odporne na warunki lotu. Okazuje się najwyraźniej, że są też całkiem wytrzymałe, gdy w grę wchodzi twarde lądowanie.

Ktoś mógłby spytać: co na to polskie służby? Były świadome tego, że Falcon 9 przelatuje nad naszym krajem. Domniemany zbiornik COPV odkryto ok. godziny 9:20 w środę. Jak stwierdził Łukasz Paterski z poznańskiej policji:

Zabezpieczamy miejsce zdarzenia. Pracują tam także strażacy i policjanci z grupy rozpoznania minersko-pirotechnicznego. Wyjaśniamy okoliczności tego, jak ten przedmiot znalazł się na terenie firmy. Wiemy, że nad Polską przelatywały szczątki rakiety Falcon, ale czy to jest ich część, tego na razie nie jesteśmy w stanie potwierdzić.

Swój komunikat wydała także Polska Agencja Kosmiczna. „Trajektoria lotu tego obiektu była znana POLSA i służbom odpowiedzialnym w Europie (EUSST, www.eusst.eu) za monitorowanie ryzyka wejścia w atmosferę Ziemi sztucznych obiektów kosmicznych.”

Coraz więcej obiektów kosmicznych może potencjalnie spaść nam na głowy

To nie koniec. Około godziny 16:00 pojawiła się informacja o kolejnym zbiorniku COPV. Tym razem odnaleziono go w miejscowości Wiry. Trzeci podobny obiekt znalazł się w miejscowości Śliwno w gminie Kuślin koło Nowego Tomyśla. W internecie pojawiły się także zdjęcia innych przypadków. Na szczególną uwagę zasługuje odłamek, który wybił całkiem sporą dziurę w drogowym asfalcie.

Nie sposób przy tym nie zwrócić uwagę na to, że taki zbiornik mógł spaść w dużo mniej bezpieczne miejsce. Mógłby w końcu uderzyć na przykład w czyjś dom. Nie sposób przy tym nie przypomnieć sytuacji z listopada 2022 roku. Wówczas w Przewodowie w lubelskim zbłąkana ukraińska przeciwrakieta zabiła dwie osoby. Wiemy także, że pod Bydgoszczą znaleziono rosyjski pocisk manewrujący. O tych dwóch sytuacjach opinia publiczna wie. Pytanie brzmi: o ilu zbłąkanych pociskach nie wiemy? W tym kontekście fragment rakiety Falon 9 to przypadek bardziej spektakularny i teoretycznie nieco mniej niebezpieczny.

Szanse są, bo MSWiA już ostrzega o kolejnym przelocie, który ma nastąpić w czwartek od godziny 9:48 do 21:56. Tym razem chodzi o część rakiety nośnej wyniesionej 8 lutego w ramach misji komercyjnej firmy Kinesis.

Równocześnie nie da się ukryć, że kosmiczne śmieci są coraz większym problemem w skali globalnej, zarówno na orbicie, jak i na ziemi. Eksploracja kosmosu i komercyjne oraz wojskowe wykorzystanie satelitów sprawia, że dookoła Ziemi krąży coraz więcej żelastwa. Część obiektów wychodzi z użycia, niektóre spadają. Istnieje także ryzyko, że jeden uderzy w drugi w sposób zupełnie niekontrolowany z powierzchni planety. Większość takich kosmicznych śmieci spłonie w atmosferze. Są jednak takie, które mogą spaść niczego nieświadomym Ziemianom na głowy.

Tym samym pozycję i trajektorię poszczególnych obiektów kosmicznych należy jakoś monitorować. Na dobrą sprawę jest to problem do pewnego stopnia podobny względem różnego rodzaju asteroid, które mogłyby potencjalnie uderzyć w Ziemię. Najgłośniejszym przypadkiem ostatnich miesięcy jest obiekt o nazwie „2024 YR4”. Szansa, że uderzy w naszą planetę, szacowana jest obecnie na 3,1 proc. Wspominam o tym dlatego, że powinniśmy chyba się przyzwyczajać do myśli, że jakiś obiekt kosmiczny może jednak spaść także na nas.