Zapotrzebowanie na miód pszczeli jest w Polsce – ale nie tylko – duże. Od lat, nieco wbrew badaniom, wychwala się niesamowite właściwości tego owocu tytanicznej pracy pociesznych owadów, a sam produkt jawi się przecież jako wyjątkowo naturalny. Niestety – bardzo często w praktyce nie jest.
Fałszowanie miodu
„Portal Spożywczy” opisuje, że produkcja miodu w Europie nie nadąża za zapotrzebowaniem, co może powodować patologie. Taki stan rzeczy ma swoje podstawy, co wyjaśnia Wojciech Janek (Honey Revolution) w rozmowie z agencją Newseria, którą przywołał źródłowy serwis.
Obecnie 60 proc. miodu używanego w Unii Europejskiej pochodzi spoza Unii. Mimo że nie chcielibyśmy go importować, to nie mamy wyjścia, bo kraje unijne nie produkują wystarczającej ilości miodu, a powodem jest wymieranie pszczół. Przyczyn jest wiele – pestycydy, ograniczenie naturalnego habitatu oraz monokultura rolnicza
Pszczelarstwo w Polsce ma się dobrze, ale – rzecz jasna – nie jest w stanie zaspokoić europejskiego zapotrzebowania na ten produkt. To powoduje, że bardzo często miód, nawet na rynek polski (co wynika z konkurencyjnej ceny) jest importowany – w szczególności z Ukrainy i Chin. Bardzo często dochodzi do fałszowania miodu, co w praktyce może oznaczać, że miód oznaczony jako naturalny – jest w połowie sztuczny.
Gorzej niż kokaina
Wojciech Janek we wspomnianej wyżej rozmowie tłumaczy, iż:
[…] mamy do czynienia ze zjawiskiem fałszowania miodu na ogromną skalę. Można zaryzykować stwierdzenie, że fałszowanie miodu jest obecnie większym biznesem niż handel kokainą. W dodatku jest to również biznes w niewielkim stopniu penalizowany w porównaniu z narkotykami. Nawet jeśli mówi się w mediach o tym, że złapano fałszerzy miodu, to policja nie wyprowadza ich w kajdankach. Dlatego ten problem jest ogromny, bo na stoły trafia miód importowany, który nie spełnia żadnych norm, a ponadto spożywamy produkt, który tak naprawdę nie jest miodem
Fałszowaniu miodu sprzyja fakt, że miód to w zasadzie… mieszanka cukrów i kwasów, na dodatek dosyć łatwych w wyprodukowaniu i połączeniu przez człowieka. Oczywiście konkretny skład prawdziwego miodu jest zawsze inny, a sztuczny produkt w zasadzie jawi się jako bezwartościowy, ale różnica w smaku może być niewielka.
Dolewanie do prawdziwego miodu (niskiej jakości) dużych ilości produktu sztucznego jest prawdopodobnie zaawansowanym i szeroko zakrojonym procederem, którego… w zasadzie nie da się wykryć. Takich „zabiegów” jest podobno więcej, na przykład w postaci dokarmiania pszczół sacharozą, czy unikania faktycznego pochodzenia produktu.
Czy oznacza to zarazem zagrożenie dla zdrowia? Wątpię. Może to być natomiast wyjątkowo perfidnym oszustwem i pożywką dla twierdzących, iż nawet prawdziwy miód jest – z uwagi na fakt, że najczęściej ląduje w gorącej herbacie – i tak jest bezwartościowy, a jego lecznicze właściwości – w obliczu zjawiska fałszowania miodu – to nic innego, jak efekt placebo.