Całkiem niedawno Tygodnik Podhalański nagłośnił sprawę oszustw na parkingach w Zakopanem. Teraz okazuje się, że skala podobnych przestępstw jest znacznie większa. W całej Polsce pojawiają się fałszywi parkingowi, którzy nieuczciwie zarabiają na niewiedzy i pośpiechu kierowców.
Zaczęło się w Zakopanem
Oszustwa na parkingach zdarzają się już od dawna. Najlepszym przykładem jest sprawa jednego z parkingów w Zakopanem, gdzie już od 2017 r. ma dochodzić do oszukiwania kierowców. Jak to się odbywa? Kierowca chce zaparkować, ale podchodzi do niego ktoś w żółtej kamizelce, charakterystycznej dla „parkingowych”. Mówi, że parking jest płatny, opłata wynosi X zł. Kierowca płaci i dostaje jakiś kwitek potwierdzający uregulowanie płatności. Kwitek jest drukowany z urządzenia, które na pierwszy rzut oka może przypominać kasę fiskalną – kierowcy zatem nie wnikają, parkują i idą cieszyć się pobytem. W rzeczywistości nie był to jednak paragon, a kwit parkingowy.
Po śledztwie dziennikarzy z Tygodnika Podhalańskiego okazało się, że opłata za parking owszem, należy się, ale nie taka, jakiej żądali parkingowi. Rzeczywiste opłaty za postój na parkingu były podane na niewielkich tabliczkach, na które nikt nie zwracał uwagi. Cały proceder – z przyzwoleniem i błogosławieństwem od dzierżawcy parkingu. Oczywiście dzierżawca zaprzecza, by oszustwa na parkingach miały miejsce i twierdzi, że to konkurencja chce go zniszczyć. Władze Zakopanego udają natomiast, że problemu nie ma.
Fałszywi parkingowi w całej Polsce
Niestety wychodzi na jaw, że oszustwa na parkingach mają miejsce w całej Polsce. Najczęściej problemem nie są jednak zawyżone opłaty a fakt, że na parkingach pojawiają się… fałszywi parkingowi. Osoby w charakterystycznych kamizelkach pobierają opłaty za postój auta. Za postój na parkingu, który nie należy ani do nich, ani do ich pracodawcy. W zamian za opłatę wydają kwitek (podobnie jak w Zakopanem nie jest to oczywiście paragon). Kierowcy na ogół nie mają ani czasu, ani chęci wnikać, czy pieniądze pobiera osoba do tego uprawniona. Po prostu płacą – zwłaszcza, jeśli chcą załatwić coś na szybko. Nierzadko zdarza się nawet, że dosłownie kilka metrów dalej znajduje się parkometr. Osoby, które po raz pierwszy parkują w danym miejscu, mogą jednak tego nie zauważyć i dają się oszukać.
Czasami zdarza się, że wyłudzanie opłat za parking odbywa się na…cudzej nieruchomości. Może to być nieruchomość publiczna lub – po odpowiednich procedurach „sprawdzających” ze strony oszusta – nieruchomość prywatna. Fałszywi parkingowi wyszukują np. działki, które wydają się opuszczone; są zarośnięte, nic się na nich nie znajduje. Obserwują taką nieruchomość, czasami pozorują prace drogowe, sprawdzają, czy właściciel się zainteresuje. Jeśli nie – koszą teren, doprowadzają do porządku i oferują miejsca parkingowe.
Fałszywi parkingowi mają działać m.in. w Gdańsku, Lublinie, Tarnowie i Warszawie, chociaż oszustów nie brakuje też w rejonach typowo turystycznych. Można się też spodziewać, że podobne procedery mają miejsce w całej Polsce.