Ta historia do tej pory przywołuje uśmiech na twarzy internautów. Amatorska renowacja zabytkowego fresku przedstawiającego Jezusa sprawiła, że obraz stracił swój walor artystyczny, a zamiast tego stał się tematem kpin całego świata. Cóż, ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Dzięki temu freskowi, hiszpańskie miasteczko właśnie wyszło z recesji.
Zabytkowy fresk z początku XX wieku w hiszpańskim miasteczku Borja zyskał międzynarodową sławę kilka lat temu. Historia była dość komiczna, bowiem zaniedbane dzieło sztuki zostało poddane amatorskiej próbie renowacji przez 80-letnią mieszkankę miejscowości. Renowacja oczywiście była kompletnie nieudana. Jej efekty szybko zostały szeroko skomentowane w internecie, oczywiście we właściwym dla internetu stylu. Chodzi oczywiście o fresk Ecce Homo, który widać poniżej:
Odrestaurowany wizerunek Jezusa przebojem wdał się do internetowej popkultury. Sprzedano setki koszulek z powyższą grafiką, stworzono tysiące memów, a niepochlebnych komentarzy wypluto miliony. Sama autorka dzieła stała się ofiarą medialnej nagonki i musiała skorzystać z opieki psychiatry, żeby poradzić sobie z nagłym zainteresowaniem i hejtem.
Fresk-przeróbka wyciągnął hiszpańskie miasteczko z recesji
Od feralnej restauracji minęło już blisko sześć lat, a sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Okazuje się, że dzieło kobiety jest największą lokalną atrakcją turystyczną. Zanim stało się obiektem zainteresowania internautów, lokalna gmina była odwiedzana przez niewielką liczbę pątników. Od słynnej renowacji, liczba turystów sięga 160 tysięcy rocznie. Ma to oczywiście zbawienny wpływ na lokalną gospodarkę.
Setki tysięcy sprzedanych koszulek i innych gadżetów z wizerunkiem przerobionego Jezusa wystarczyły, żeby wyciągnąć miasteczko z kryzysu gospodarczego. Do tego wszystkiego należy dodać opłaty, które pobiera kościół za jego zwiedzanie. Ciągle symboliczne, bo 1 euro za wejście, lecz wystarcza, żeby zasilać lokalny budżet. 51% wypracowanego w ten sposób zysku jest przeznaczane na finansowanie domu opieki, który jest w całości finansowany przez kościół. Pozostałe 49% trafia do licznych organizacji charytatywnych. Jedna z nich trafia na konto fundacji, która zajmuje się leczeniem atrofii mięśni, na które choruje syn autorki słynnej renowacji.