Są osoby, które z jakichś kompletnie dla mnie niezrozumiałych powodów uważają, że samochód albo motocykl muszą być możliwie głośne. Przepisy stawiają jednak dość wyraźną granicę. Maksymalna dopuszczalna głośność samochodu zależy od rodzaju napędu i waha się od 93 do 96 decybeli w przypadku aut osobowych. Zignorowanie tej normy może się skończyć utratą dowodu rejestracyjnego.
Dopuszczalna głośność samochodu nie jest w Polsce tak wysoka, jak by się mogło wydawać
Cichsze auto zwiększa komfort jazdy zarówno dla kierowcy, jak i pasażerów. Temu pierwszemu ułatwia skupienie się na drodze i równocześnie zmniejsza jego zmęczenie. Tyle teorii, bo w praktyce zdarzają się osoby, które potrzebują wrażeń słuchowych w postaci dostatecznie donośnego dźwięku silnika. Zdarzają się nawet tacy, którzy specjalnie starają się manipulować przy tłumiku, by podrasować głośność samochodu. W zasadzie taka modyfikacja jest legalna, o ile nie przekracza dozwolonych przepisami norm.
Znajdziemy je w rozporządzeniu ministra infrastruktury sprawie warunków technicznych pojazdów oraz zakresu ich niezbędnego wyposażenia. Ściślej mówiąc: dopuszczalną głośność samochodu znajdziemy w tabeli stanowiącej załącznik nr 1 do rozporządzenia. Normy uzależnione są od rodzaju pojazdu oraz jego jednostki napędowej i wynoszą:
- Auta osobowe z silnikiem benzynowym – 93 dB.;
- Auta osobowe z silnikiem wysokoprężnym – 96 dB.;
- Samochody dostawcze o masie do 3,5 t. z silnikiem benzynowym mogą osiągać 93 dB.;
- Samochody dostawcze o masie do 3,5 t. z silnikiem wysokoprężnym – 102 dB.;
- Inne samochody z silnikiem benzynowym – 98 dB.;
- Inne samochody z silnikiem wysokoprężnym – 108 dB.;
- Motocykle z silnikiem o pojemności skokowej do 125 m³ – 94 dB.;
- Motocykle z silnikiem o pojemności skokowej powyżej 125 m³ – 96 dB.;
Ile to w praktyce? Poziom 90 dB. najczęściej porównuje się z pracującym młotem pneumatycznym, choć niektóre szacunki wskazują tu raczej 120 dB. Alternatywę stanowi tutaj kosiarka do trawy albo domowy odkurzacz. Okolica 100 dB. to raczej wnętrze metra, wyjątkowo głośny film w kinie albo typowy koncert na żywo. Nie jest to już przyjemny poziom głośności, bo ludzkie uszy są wrażliwe na hałas powyżej poziomu ok. 85 dB. Wciąż brakuje nam sporo do progu bólu. Teoretycznie człowiek może wytrzymać kilka godzin przy takim hałasie.
Jeśli nasze auto przekracza normy określone w rozporządzeniu, to musimy się liczyć z przymusową wizytą w warsztacie
Wydaje się, że wskazane w rozporządzeniu normy głośności samochodów i motocykli są całkiem racjonalne. Co jednak w sytuacji, gdy ktoś je z jakichś powodów przekroczy? Wówczas naraża się oczywiście na karę, która ma dwojaki charakter. Przede wszystkim jednak powinniśmy zwrócić uwagę na przepis, który jasno zakazuje poruszania się po drodze publicznej autem, które jest zbyt głośne. Mowa o art. 60 ust. 2 pkt. 2) prawa o ruchu drogowym.
Zabrania się kierującemu:
[…]
2) używania pojazdu w sposób powodujący uciążliwości związane z nadmierną emisją spalin do środowiska lub nadmiernym hałasem;
[…]
Samo złamanie przywołanego wyżej zakazu wiąże się w pierwszej kolejności z ryzykiem otrzymania mandatu. Obecnie wynosi on 300 zł. Nie ma przy tym znaczenia, czy celowo „podrasowaliśmy” nasz tłumik, by nasz samochód pracował głośniej, czy zbyt duży hałas jest wynikiem usterki. Warto przy tym wspomnieć, że policjanci jak najbardziej mają na wyposażeniu sonometry i będą w stanie sprawdzić głośność samochodu.
To nie koniec. Stosunkowo niewysoki mandat nie jest najbardziej surową konsekwencją, z jaką będzie się musiał liczyć kierowca. Kluczowym sformułowaniem art. przytoczonego przepisu jest „zabrania się kierującemu”. Pojazd generujący nadmierny hałas nie może zostać dopuszczony do dalszego ruchu. Tym samym policjanci najprawdopodobniej zabiorą nam dowód rejestracyjny i skierują na badania techniczne. Do momentu usunięcia usterki albo modyfikacji nie będziemy mogli jeździć naszym autem.