W polskim porządku prawnym godność ma wyjątkowy status – art. 30 Konstytucji RP wskazuje ją wprost jako źródło wolności i praw człowieka i obywatela oraz nakłada na władze publiczne obowiązek jej poszanowania i ochrony. Oznacza to, że państwo nie „nadaje” godności, lecz ma ją respektować, bo przysługuje ona każdemu z samego faktu bycia człowiekiem. Bez względu na wiek, stan zdrowia, poglądy czy status społeczny.
Godność jest przyrodzona, niezbywalna i nienaruszalna
Konstytucja stawia godność na czołowym miejscu katalogu wolności i praw, podkreślając jej przyrodzony i niezbywalny charakter. Nie można więc zrzec się godności. Jest ona fundamentem, z którego wyrastają wartości, o których mowa w art. 23 Kodeksu cywilnego definiującym dobra osobiste człowieka. Mamy prawo do godności, tak samo jak do ochrony zdrowia, wolności, czci, wizerunku czy nietykalności mieszkania. Każde bezprawne naruszenie tych dóbr otwiera drogę do zażądania przez ofiarę zadośćuczynienia.
Równie istotną rolę godność odgrywa w prawie karnym. Przepisy penalizujące zniewagę (art. 216 k.k.) czy naruszenie nietykalności cielesnej (art. 217 k.k.) pokazują, że ustawodawca widzi problem zarówno na płaszczyźnie słownej, jak i fizycznej. Jednocześnie Kodeks karny dopuszcza obronę konieczną – i w tym ujęciu obrona własnej godności nie jest przejawem prymitywnej, nieuzasadnionej agresji, lecz realizacją prawa do ochrony siebie.
W polskiej kulturze przez lata silnie akcentowano honor i dobre imię, często w wymiarze zbiorowym, np. narodu. Paradoksalnie słabiej dbano o indywidualne poczucie własnej wartości. Tymczasem naruszenie godności nie zawsze polega na publicznym upokorzeniu. Rozróżnia się naruszenie czci, które dotyka naszej reputacji w oczach innych, oraz naruszenie godności uderzające w wewnętrzne poczucie wartości. Nawet jeśli coś „nie wyszło na zewnątrz”, nadal może być krzywdzące. Ocena naruszenia powinna mieć charakter obiektywny.
Nigdy nie mamy 100-procentowej pewności, że sąd zrozumie nasze emocje
Godność nie broni się sama, lecz wymaga postawy, której jednym z podstawowych przejawów jest umiejętność stawiania granic. Prawo do odmowy, do wycofania zgody, do sprzeciwu wobec presji. Art. 25 Kodeksu karnego przewiduje, że nie popełnia przestępstwa osoba, która w obronie koniecznej odpiera bezpośredni i bezprawny atak na jakiekolwiek dobro chronione prawem. Z tego wynika, że gdy ktoś zagraża twojemu życiu, zdrowiu, mieniu czy innym prawnie chronionym wartościom, możesz się bronić.
Teoretycznie za naruszenie naszej godności moglibyśmy nawet kogoś uderzyć, mimo że on zaatakował nas wyłącznie werbalnie. Pewnie trudno byłoby się z tego wytłumaczyć w sądzie, jednak zgodnie z art. 25 § 2 k.k. w razie przekroczenia granic obrony koniecznej, w szczególności gdy sprawca zastosował sposób obrony niewspółmierny do niebezpieczeństwa zamachu, sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpić od jej wymierzenia. Co więcej, art. 25 § 3 Kodeksu karnego wyłącza odpowiedzialność osoby, która przekroczyła granice obrony koniecznej pod wpływem strachu lub wzburzenia usprawiedliwionych okolicznościami zamachu.
Nasze postępowanie moglibyśmy więc usprawiedliwiać silnymi emocjami. Ale czy sąd stanąłby po naszej stronie? Na dwoje babka wróżyła. Trudno zakładać, że wymiar sprawiedliwości bez wahania okazałby nam wyrozumiałość. Gdyby konkurent doznał poważnych obrażeń, jak krwiak, i miał pogruchotane kości, raczej nie mielibyśmy co liczyć na litość, nawet jeśli to nie my byliśmy stroną, która jako pierwsza uciekła się do przemocy.