Przy grudniowej rekonstrukcji rządu w pewnym momencie rozpętała się istna burza w szklance wody dotycząca odpraw, jakie rzekomo mieliby otrzymać wszyscy „odwołani” ministrowie. Kwota przeznaczona na ten cel miała wynieść aż 3,7 miliona złotych – co byłoby szczególnie bulwersujące biorąc pod uwagę fakt, że jedyną przeprowadzoną zmianą była zamiana miejsc między premier Beatą Szydło i wicepremierem Mateuszem Morawieckim. Ile wyniosą odprawy ministrów tym razem?
Nie powinno dziwić, że informacja ta została bardzo szybko zdementowana. Odprawy nowym-starym ministrom nie przysługiwały, jedynie była już pani premier mogła liczyć na dodatek wyrównawczy. Dzisiaj nadeszła rekonstrukcja rządu 2018, w której już doszło do istotnych zmian personalnych – tym ministrom pieniądze już jak najbardziej przysługują. W pewnych określonych okolicznościach.
Ile wyniosą odprawy ministrów? Czy ministrowie w ogóle dostają odprawy?
Ustawa o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe, jak sama nazwa wskazuje, stanowi podstawę prawną wymiernych korzyści otrzymywanych przez określone grono państwowych dygnitarzy za swoją pracę – między innymi Prezydent, Marszałek Sejmu, Marszałek Senatu, premier, ministrowie, wojewodowie czy chociażby wiceprezes Polskiej Akademii Nauk. Zgodnie z art. 5 ust. 1 tejże ustawy, osobom pełniącym kierownicze stanowiska państwowe, które zostały z nich odwołane albo, których kadencja się zakończyła zachowują prawo do otrzymywania wynagrodzenia przez okres od miesiąca do trzech – w zależności od tego, jak długo dane stanowisko piastowali.
W przypadku osób pełniących swoją funkcję przez co najmniej rok, ustawodawca przewidział właśnie trzymiesięczne prawo do zachowania wynagrodzenia po odejściu z funkcji, w naszym przypadku, ministra. Teoretycznie rzecz biorąc, nie jest to „odprawa” w słownikowym znaczeniu tego słowa. Pieniądze nie są wypłacane jednorazowo, do tego liczyć na ich wypłatę mogą ci dygnitarze, którzy nie zdążyli znaleźć nowej pracy. Co więcej, ust. 2 stanowi, że w razie podjęcia w tym czasie przez byłego już urzędnika państwowego innej, gorzej płatnej pracy przysługiwać mu będzie dodatek wyrównawczy.
Nie taki diabeł straszny jak go malują…
Przepis ten wyjaśnia dlaczego przy poprzedniej rekonstrukcji nie było mowy o żadnych „odprawach dla ministrów” – w końcu natychmiast zostali oni ponownie ministrami. Dzisiaj ministrami przestało być sześć osób – Anna Streżyńska, Andrzej Adamczyk, Antoni Macierewicz, Konstanty Radziwiłł, Jan Szyszko i Witold Waszczykowski. Wszyscy oni pełnili swoje funkcje od 16 listopada 2015 r.
Przysługuje im prawo do zachowania wynagrodzenia przez trzy miesiące, jeśli w tym czasie nie uda im się znaleźć pracy. Jeśli znajdą a nie będzie ona równie dobrze płatna co posada ministra, będą oni mogli w tym okresie liczyć na dodatek wyrównawczy. W przypadku sześciu ministrach oraz ministerialnej pensji wynoszącej ok. 12,7 tysięcy mowa o kwotach rzędu 230 tysięcy złotych – a i to tylko w najgorszym przypadku. Trzeba przyznać, że na pierwszy rzut oka nie wydaje się ona jakaś przesadnie astronomiczna.
…A może jednak? Ile kosztuje rekonstrukcja rządu?
I ile wyniosą odprawy ministrów? Ustawa o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe obejmuje również podsekretarzy stanu – a więc wiceministrów. Można się spodziewać, że następcy odwołanych ministrów będą chcieli mianować swoich własnych zastępców, nie jest to przynajmniej nic dziwnego. Warto w tym momencie zauważyć, że Ministerstwo Cyfryzacji zostaje zupełnie zlikwidowane.
Do kosztów rekonstrukcji należy także dołożyć reorganizację wśród samych ministerstw. Powstało Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii, Ministerstwo Finansów i Rozwoju podzieliło się na dwa (Ministerstwo Finansów oraz Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju), zadania zlikwidowanego ministerstwa ktoś wypełniać będzie musiał. Oznacza to nowe pieczątki, nowe znaki graficzne ministerstw, nowe strony internetowe, powołanie nowych wiceministrów, nowych urzędników. Wydaje się na pierwszy rzut oka, że to właśnie zmiany organizacyjne mogą być bardziej kosztowne, niż te personalne. Nawet, jeśli te drugie są bardziej emocjonujące dla opinii publicznej.