Zapaskudzenie basenu odchodami zwykliśmy określać popularnym eufemizmem „incydent kałowy”. Takie przypadki zdarzają się na tyle często, że same baseny się nim posługują. Czy coś za takie zachowanie grozi? W kodeksie wykroczeń znajdziemy przepis specjalnie na tę okazję. Największym problemem dla sprawcy może być jednak koszt wymiany wody w basenie.
Jeżeli ktoś narobi do basenu w ramach idiotycznego żartu lub ze złośliwości, to naraża się na grzywnę 1500 zł
Wypadki chodzą po ludziach. Dotyczy to także miejskich basenach, na których może się przydarzyć tak zwany incydent kałowy. Ten popularny eufemizm określa zapaskudzenie basenu odchodami, które powoduje konieczność natychmiastowego zamknięcia danego obiektu, przeprowadzenia dezynfekcji i wymiany wody. Trzeba przyznać, że tego typu zdarzenia zdarzają się w Polsce co jakiś czas. Trudno wręcz powiedzieć, czy określenie „incydent kałowy” wymyśliły same baseny, czy lokalna prasa, która akurat informuje o przyczynach zamknięcia lokalnego obiektu.
Warto jednak wspomnieć, że sprawcom całego zamieszania nie zawsze muszą towarzyszyć jakieś nikczemne intencje. Może się w końcu zdarzyć, że rodzic zabierze na basenie dziecko. W grę wchodzą także problemy z układem trawiennym, czy nawet specyfika wieku podeszłego. Skoro incydent kałowy może się przytrafić rosyjskiemu dyktatorowi, nad którym czuwa cały sztab lekarzy, to tym bardziej powinniśmy wykazać zrozumienie dla zupełnie niewinnego seniora.
Nie oznacza to jednak, że nie mogą się przytrafić osoby, które zapaskudzą basen specjalnie. Dotyczy to nie tylko kału, ale także moczu. Zdaje sobie z tego sprawę między innymi ustawodawca. W końcu w kodeksie wykroczeń znajdziemy przepis specjalnie skonstruowany właśnie na takie okazje. Mowa o art. 109 §3 przywoływanej ustawy.
Tej samej karze podlega, kto umyślnie zanieczyszcza wodę w pływalni, kąpielisku lub w innym obiekcie o podobnym przeznaczeniu lub dostarcza do tych obiektów wodę niespełniającą wymagań określonych w przepisach o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków.
Ta kara to 1500 zł grzywny albo kara nagany. Na szczególną uwagę zasługuje słowo „umyślnie”. Osoby, których incydent kałowy to po prostu bardzo niefortunny wypadek, nie muszą się obawiać kary. Nie oznacza to bynajmniej, że nie mogą ich spotkać innego rodzaju nieprzyjemności.
Incydent kałowy to konieczność pokrycia strat basenu z własnej kieszeni. Mowa o kwotach pięciocyfrowych
Jak już wspomniałem, każdy incydent kałowy to poważny problem dla pływalni. Zamknięcie obiektu i konieczność upewnienia się, że basen spełnia wszelkie normy sanitarne, to niemały koszt. W grę wchodzą także badania, które trzeba w tym celu wykonać. O jakich kwotach mówimy? Portal 24jgora.pl szacował swego czasu koszty zamknięcia basenu w Lwówku Śląskim przez dwa dni w okresie wakacyjnym na ok. 20 000 zł. Portal lwowek24.pl sugerował dokładny koszt tego samego incydentu sięgający 22 700 zł.
Nie da się także ukryć, że sam koszt wody może stanowić niemały wydatek. Typowy polski basen ma wymiary odpowiadające mniej-więcej połowie standardowego basenu olimpijskiego. To jakieś 625 metrów sześciennych wody. Średni koszt w okolicach 10 zł za m³ oznacza konieczność wydania nawet 6250 zł za samą wodę.
Przytaczam te wszystkie szacunki nie bez powodu. Prawdziwym problemem dla sprawcy jest odpowiedzialność deliktowa za wyrządzoną szkodę wynikająca z przepisów kodeksu cywilnego. W końcu ciąży na nim obowiązek naprawienia skutków swojego incydentu.
Z punktu widzenia pływalni pewnym problemem może być ustalenie sprawcy, jeśli nie przyłapano go na gorącym uczynku. Nic dziwnego, że niektóre baseny starają się minimalizować ryzyko wystąpienia przypadkowych incydentów kałowych poprzez stosowne zapisy w regulaminach korzystania z obiektu. Przykładem może być konieczność wyposażania małych dzieci w pieluchomajtki.