To nieprawda, że wzrost cen uderza tylko w tych, którzy mieli oszczędności. Tak naprawdę inflacja pogłębia biedę

Finanse Społeczeństwo Dołącz do dyskusji
To nieprawda, że wzrost cen uderza tylko w tych, którzy mieli oszczędności. Tak naprawdę inflacja pogłębia biedę

Wydawać by się mogło, że wzrost cen to problem przede wszystkim tych osób, które mają jakieś oszczędności lub kapitał. W praktyce jednak inflacja pogłębia biedę i wpycha dotychczas ledwo wiążących koniec z końcem poza granicę ubóstwa. Drożejące produkty codziennego użytku sprawiają, że najuboższych stać na coraz mniej.

Pauperyzacja klasy średniej i pogłębiający się problem z ubóstwem mają to samo źródło: galopującą inflację

Galopująca inflacja przynosi szereg negatywnych konsekwencji dla polskiej gospodarki. Kiedy wszyscy musimy się z nimi borykać, w debacie publicznej co rusz zastanawiamy się nad tym, kto ma w tym całym kryzysie gorzej. Z punktu widzenia osób lepiej zarabiających inflacja może oznaczać prawdziwy dramat. Wystarczy, że na skutek decyzji Rady Polityki Pieniężnej wzrosły stopy procentowe. Rata kredytu hipotecznego nagle stała się nie do udźwignięcia, cała inwestycja warta nawet setki tysięcy złotych staje pod znakiem zapytania.

Dla wielu inflacja oznacza rezygnację z dotychczasowego komfortu życia. Dla innych w grę wchodzą nawet ogromne długi, na przykład poprzez załamanie działalności gospodarczej na skutek drożejących nośników energii. Narzekanie na ten stan rzeczy jak najbardziej jest zasadne i zarazem w pełni usprawiedliwione. Warto jednak zastanowić się przed chwilę nad losem najbiedniejszych. W ich przypadku inflacja pogłębia biedę. Niekiedy także wypycha osoby wcześniej ledwo wiążące koniec z końcem poza granicę ubóstwa.

Warto pamiętać, że nie wszystkie towary drożeją w takim samym tempie. Tak się jakoś złożyło, że wzrost cen w 2022 r. uderza bardziej w towary pierwszej potrzeby niż w dobra mniej lub bardziej luksusowe. Z danych opublikowanych przez portal 300gospodarka.pl taka zależność wynika dość jednoznacznie. Mowa o zestawieniu, ile towarów danego typu można było mieć za tę samą kwotę w październiku 2021 i 2022 r. przygotowanym na podstawie statystyk podawanych przez GUS.

Inflacja pogłębia biedę, sprawiając, że coraz trudniej jest osobom mniej zamożnym związać koniec z końcem

Na przykład: w tym roku kupimy już jedynie 77 proc. chleba, który kupilibyśmy w zeszłym roku. W przypadku oleju współczynnik ten wynosi 72 proc. W 2022 r. kupimy jedynie 69 proc. mąki, którą kupilibyśmy rok wcześniej za te same pieniądze. Najgorzej jest z opałem. Stosując zeszłoroczne stawki dzisiaj, kupilibyśmy jedynie 40 proc. towaru kupionego rok temu. Warto przy tym podkreślić, że jedzenie musimy kupować, jeśli chcemy przeżyć. Źródło ciepła musimy sobie opłacić, jeśli nie chcemy zamarznąć na śmierć.

Na drugim końcu skali mamy towary, które trudno nazwać produktami kupowanymi na co dzień. Komputery właściwie pozostały w tych samych cenach co rok temu. Współczynnik dla samochodów wynosi 92 proc. W przypadku papierosów możemy sobie dzisiaj pozwolić na 97 proc. ilości, którą moglibyśmy za te same pieniądze kupić rok temu. Jeżeli ktoś chce w tym roku umeblować mieszkanie, to za tą samą cenę może sobie pozwolić na 91 proc. tego, co w zeszłym roku. Bez tego typu towarów człowiek teoretycznie może się obejść.

Trzeba przyznać, że współczynnik „ile towarów danego typu można kupić za tą samą cenę, co w zeszłym roku” nie oddaje zbyt dobrze samego wzrostu cen tych dóbr. Tutaj o wiele lepiej sprawdza się odwrotne wyliczenie: o ile wzrosła cena danego dobra w danym okresie. Nic dziwnego, że właśnie tym drugim na co dzień operują ekonomiści. Tym razem jednak chodzi o coś zupełnie innego: o to, o ile trudniej jest teraz w Polsce związać koniec z końcem.

Możliwe, że połowa Polaków żyje w niedostatku

Jeżeli w październiku zeszłego roku mieliśmy poważne problemy z przysłowiowym „włożeniem czegoś do garnka”, to teraz jest dużo gorzej. Podobnie jest także z innymi aspektami życia w czasie kryzysu. Pomimo różnego rodzaju środków zaradczych podejmowanych przez państwo, opłacenie rachunków staje się coraz trudniejsze. Zwłaszcza że wzrost płac w Polsce już od jakiegoś czasu nie nadąża za inflacją. Skądinąd mamy tu do czynienia z kolejną statystyczną pułapką: średni wzrost wynagrodzeń w skali kraju zawyża lepiej zarabiająca mniejszość.

Warto przy tym wspomnieć, że już w zeszłym roku 40 proc. Polaków żyło w niedostatku. Takie dane podaje stowarzyszenie Wiosna, organizator akcji Szlachetna Paczka. Poziom skrajnego ubóstwa dotyczył 1,6 milionów mieszkańców naszego kraju. Można się spodziewać, że wyniki za rok 2022 będą wręcz mrożące krew w żyłach.

Inflacja pogłębia biedę już istniejącą i równie zaciekle tworzy nową. Dlatego wzrost cen stanowi problem całego społeczeństwa: zarówno najuboższych, jak i szybko pauperyzującej się klasy średniej. Zduszenie inflacji powinno stanowić ogólnonarodowy priorytet. Nie należy przy tym wierzyć, że alternatywą jest bezrobocie. Zwłaszcza że jeśli koszty życia i prowadzenia działalności gospodarczej wciąż będą rosły, to masową utratę miejsc pracy i tak będziemy mieli.