Nie każdy z nas ma szczęście spotykania na swojej życiowej drodze samych życzliwych wobec siebie ludzi. Bycie kulturalnym nie zawsze wystarcza i czasem sytuacja zmusza nas do podjęcia odpowiednich kroków prawnych.
Pani Irena K., mieszkanka Bełchatowa ma, delikatnie ujmując, napięte relacje z mieszkającą w pobliżu parą sąsiadów. Jej dotychczasowa synowa związała się z ich synem Tadeusza i Jadwigi S. Jak nie trudno zgadnąć, sytuacja była przyczyną pojawiania się napięć między sąsiadami, a sama Irena K. skarżyła się na agresywne zachowania z ich strony, co kilkukrotnie wymusiło konieczność przeprowadzenia interwencji przez policję. Czarę goryczy przelała opisana sytuacja z lutego 2016 roku.
Pokrzywdzona “w kaszę dmuchać sobie nie dała” i postanowiła poskarżyć się przed wymiarem sprawiedliwości na nieprzyjemne zachowanie ze strony mężczyzny. I faktycznie, sąd uznał zachowanie partnera synowej za wyraźnie odbiegające od ogólnie przyjętych norm i zakłócające porządek Pani Ireny.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Irytujący sąsiad i kara w jednym banknocie
W efekcie zdarzenia mężczyzna został ukarany grzywną w wysokości...100 zł, uznaną przez sąd za wystarczający wymiar kary do osiągnięcia jej zapobiegawczych i wychowawczych celów. Oskarżony został ukarany z tytułu art. 51 k.w., mówiącego o zakłóceniu spokoju i porządku publicznego np. poprzez łamanie ciszy nocnej. Abstrahując od kosztów przeprowadzenia procesu i jego długości trwania (1,5 roku), wysokość kary w takich sytuacjach pozostawia wiele do życzenia i mnie osobiście zniechęca do skorzystania z wymiaru sprawiedliwości w takim przypadku.
Umówmy się, nikt z nas nie mieszka w jaskini. Normalni ludzie załatwiają sytuacje konfliktowe w sposób cywilizowany i jeśli ktoś nie reaguje na nasze prośby, to zwyczajną praktyką jest poszukiwanie pomocy w uprawnionych do tego miejscach. Osobiście, nie mam ochoty biegać za denerwującym mnie sąsiadem z kijem w ręce po klatce schodowej, chcąc zagwarantować sobie czyste od śniegu okna i działający guzik od domofonu. Moim nieskromnym marzeniem jest życie w poczuciu oparcia ze strony wymiaru sprawiedliwości, mogącego w sytuacjach skrajnych przeprowadzić skuteczną interwencję.
Naturalnie, nawet najlepszy sąd nie jest w stanie zapewnić mi pełni spokoju, ale miło by było mieć chociaż poczucie moralnej sprawiedliwości. Trudno nie odnieść wrażenia, że taki wyrok może w niewielkim stopniu może wpłynąć na sprawcę zdarzenia, skutecznie zniechęcając go do dalszych prób nękania. Dlaczego sąd nie mógł wyznaczyć kary w postaci nawet symbolicznego ograniczenia wolności, spełniającego znacznie bardziej dyscyplinującą rolę? “Stówka” to czysta kpina z pokrzywdzonej, dająca sprawcy pełen luz i poczucie praktycznie bezkarności.
Stalking? Niekoniecznie
W takich przypadkach nasuwa także się pytanie dlaczego sąd nie dopatrzył się w wyżej wymienionej sytuacji podstaw do postawienia zarzutu dot. nękania pokrzywdzonej kobiety. W polskim kodeksie karnym funkcjonuje pojęcie stalkingu, które pojawiło się w nim stosunkowo niedawno, bo w 2011 roku. Określa je dokładnie art.190a k.k.:
Kluczowe w tym wypadku jest słowo “uporczywe”, wskazujące na pojawienie się kilkukrotnie takich czynności. Nie ma jednak znaczenia charakter ani przyczyny pojawiania się zachowań wobec pokrzywdzonego - nękanie może odbywać się za pomocą telefonów, pukania do drzwi czy dzwonienia domofonem. Ważne w takim przypadku jest późniejsze udowodnienie przed sądem obiektywnych przesłanek pozwalających stwierdzenie nękania. Jednym słowem zachowanie oskarżonego musiałoby naruszać prywatność lub wzbudzać poczucie zagrożenia w przypadku każdej innej osoby.W opisanej historii z Bełchatowa sąd nie miał podstaw umożliwiających dopatrzenie się nękania - zaistniała sytuacja miała miejsce tylko raz.