Jaja z chowu klatkowego budzą kontrowersję wśród osób, którym los zwierząt nie jest obojętny. W końcu znoszą je kury przetrzymywane całe życie w klatce, czasem bez większej możliwości obrócenia się. Mimo to decyzja Biedronki jest pewnym zaskoczeniem. Sieć zamierza do końca 2025 r. w całości przestawić się na jajka znoszone w lepszych warunkach.
Wiele firm uważa jaja z chowu klatkowego za produkt, z którym najlepiej nie mieć nic do czynienia
Jak wiadomo, jajko jajku nierówne. Specjalny numer na każdym z nich oznacza, z jakiego rodzaju hodowli pochodzi. 0 to jaja pochodzące z hodowli ekologicznych – a więc takiego, w którym kury żyją w sposób jak najbardziej zbliżony do tradycyjnych, wiejskich hodowli. Im wyższy numer, tym bliżej metodom kojarzonym z produkcją przemysłową. 1 i 2 zapewniają ptakom stosunkowo przyzwoite warunki. Mowa odpowiednio o wolnym wybiegu, oraz o chowie ściółkowym. Przewaga wszystkich tych trzech metod nad chowem klatkowym, numer 3, jest bardzo prosta. Kura ma w nich zapewnioną choćby elementarną swobodę poruszania.
To nie tak, że kura hodowana w chowie klatkowym nie musi mieć zapewnionych żadnych określonych przez prawo warunków. Prawa zwierząt dotyczą także kur. Obowiązujące od 2012 r. standardy zakładają na przykład, że klatka musi mieć co najmniej 30 cm. szerokości i 45 cm. wysokości. Minimalna powierzchnia to 750 cm. kw. na nioskę, w tym 600 cm. kw. bez gniazda – a więc tej części, w której kura składa jaja. Co więcej, ptak musi mieć zapewnione pojemniki na paszę i wodę odpowiednich rozmiarów, dwa poidła, gniazdo, grzędę. Obowiązkowe jest również zapewnienie kurze powierzchni, w której ptak ma możliwość grzebania lub dziobania oraz możliwość ścierania pazurów. Wciąż jednak nioski pozostają całe życie w zamknięciu na bardzo ograniczonej przestrzeni.
Nic dziwnego, że jaja z chowu klatkowego są przedmiotem krytyki ze strony środowisk obrońców praw zwierząt od lat. Oczywiście, są one jednocześnie tańsze i łatwiej dostępne. Nie oznacza to jednak, że niektóre firmy prowadzące sprzedaż bądź przetwórstwo żywności nie kieruje się wyłącznie podażą na tanie jajka. Przedsiębiorstwa te rezygnują z korzystania z nich, bądź z włączania ich do asortymentu. Zgodnie z danymi stowarzyszenia Otwarte Klatki, takich przedsiębiorstw może być przeszło 120 w całej Polsce. Od dłuższego czasu można dostrzec taką tendencję także w przypadku sieci dyskontów. Teraz do tego grona planuje dołączyć także Biedronka.
Biedronka od dawna zapowiada rezygnację z „trójek”, wcześniej jednak została przyłapana na rozmijaniu się z prawdą przez stowarzyszenie Otwarte Klatki
Jak podaje Business Insider, sieć zamierza zupełnie zrezygnować ze sprzedaży jaj pochodzących z chowu klatkowego. Co więcej, Biedronka chciałaby się przy tym przestawić na sprzedaż „zerówek” i „jedynek”. Biorąc jednak pod uwagę to dość ambitne założenie, oraz rozmiar całej sieci, całe przedsięwzięcie trochę potrwa. Trzeba przede wszystkim znaleźć dostawców, będących w stanie obsłużyć potrzeby dyskontów. Ich znalezienie nie oznacza jeszcze, że automatycznie jajka trafią do sklepów – strony muszą się jeszcze porozumieć co do warunków, zwłaszcza zaś ceny. Sieć musi w końcu zarabiać na sprzedaży także tych jaj, klienci zaś wcale niekoniecznie muszą być skłonni do nadmiernego przepłacania. Do tego w grę wchodzą także względy czysto korporacyjne. Biedronka planuje, że przestawianie się na jajka pozyskiwane w bardziej humanitarnych warunkach potrwa do końca 2025 r.
Decyzja Biedronki jest wynikiem porozumienia ze stowarzyszeniem Otwarte Klatki. Ta organizacja od lat walczy, by jaja z chowu klatkowego zniknęły z półek polskich sklepów. Warto przypomnieć, że sieć dyskontów zapowiadała rezygnację z „trójek” przeszło dwa lata temu. Niestety, wówczas stanowisko Biedronki było zauważalnie mniej jednoznaczne. Istnieje bowiem różnica pomiędzy produktami własnych marek a tymi należącymi do innych firm. Sieć deklarowała przy tym, że oferta sprzedawanych jaj to wyłącznie marki własne. Została wówczas przyłapana przez Otwarte Klatki na rozmijaniu się z prawdą. A przynajmniej na kreatywnym nią zarządzaniu. Tymczasem konkurencja, chociażby Lidl, nie zostawiała sobie tego typu furtek.
Konsumentom coraz częściej zależy na tym, żeby kupować produkty niepowodujące nadmiernego cierpienia zwierząt, cena jednak wciąż pozostaje ważnym czynnikiem
Czy to oznacza, że Biedronka wykluczy ze swojego asortymentu jaja z chowu klatkowego? Niekoniecznie. Otwarte Klatki zabiegają bowiem także o to, by sieć nie używała ich do wytwarzania pozostałych produktów marek własnych. Nie ma co udawać, że za decyzjami poszczególnych firm nie stoją często kalkulacje biznesowe. Jednocześnie jednak rosnąca świadomość konsumentów, oraz chęć życia zdrowo i bez sprawiania niepotrzebnej krzywdy także zwierzętom, ograniczają zapotrzebowanie na jaja z chowu klatkowego. Ich największym atutem jest, rzecz jasna, cena. Także kluczenie w koło tematu przez Biedronkę wydaje się być wizerunkowo gorszym wyjściem, niż jednoznaczne opowiedzenie się za którąś z opcji. Przy czym najwięcej długofalowych korzyści sieć może odnieść właśnie rezygnując z produktów uważanych dość powszechnie za pozyskiwane w sposób niehumanitarny.