Aby wygrać, czasami trzeba myśleć jak przeciwnik. Nikt chyba zatem nie może dać lepszych porad, jak dobrze wypaść na rozmowie kwalifikacyjnej, niż prezesi takich firm jak Microsoft czy Amazon. Jak dostać pracę?
Same suche kwalifikacje – znajomość np. języków programowania czy obsługi określonego urządzenia – to w dzisiejszych czasach za mało. Taki wniosek płynie z rad udzielanych przez osoby zarządzające korporacjami-gigantami, które możemy zobaczyć na stronie The Wall Street Journal. Tzw. umiejętności miękkie, jak się okazuje, są co najmniej równie ważne – co nie powinno specjalnie nikogo dziwić. A przynajmniej nikogo, kto musiał choć raz pracować z osobą niezwykle kompetentną, ale jednocześnie zupełnie nieprzystosowaną do pracy w grupie.
Jakich zalet szukają prezesi wielomiliardowych przedsiębiorstw, a czego nie chcą widzieć u swoich podwładnych?
Zaleta nr 1 – energia
Satya Nadella, prezes Microsoftu (bardzo ceniony za dobre zarządzanie tym informatycznym gigantem), mówi, że podczas rekrutacji największą uwagę zwraca na to, czy charakter kandydat cechuje energia i jasność, przejrzystość myśli. To szalenie istotna rzecz, aby przyszły pracownik potrafił swoje myśli komunikować w sposób precyzyjny, a do tego miał dużo sensownych pomysłów. Energia w działaniu jest niewątpliwie cechą pożądaną, bo sugeruje chęć rozwoju – zarówno samego pracownika, jak i firmy zatrudniającej taką osobę.
Zaleta nr 2 – umiejętności większe niż ego
Choć pewność siebie czy przekonanie o własnej wartości to ważne i przydatne umiejętności, lepiej nie popadać w samozachwyt, a dobre samopoczucie powinno wynikać przede wszystkim z posiadanie obiektywnie ocenianych umiejętności. Tak przynajmniej uważa prezes serwisu Reddit Steve Huffman. Mówi on, że podczas rekrutacji szuka jak największej różnicy między kompetencjami a ego – oczywiście, na korzyść kompetencji.
Zaleta nr 3 – kompetencje
No właśnie – kompetencje. Choć umiejętności miękkie, takie jak zdolność do pracy w zespole, są niezwykle istotne (zarówno w dużych korporacjach, jak i małych, rodzinnych firmach), tak koniec końców dobry pracownik ma przede wszystkim znać się na tym, co robi. Jeff Wilke z Amazonu wprost mówi, że rekrutując, zwraca największą uwagę na kompetencje kandydatów. Co prawda praca w Amazonie w Polsce kojarzy się raczej z nieludzkimi warunkami i niskimi pensjami, ale menedżerowie w centrali sprzedażowego hegemona z pewnością zarabiają lepiej, a i rekrutowani są inaczej. A to oznacza jedno: kompetencje przede wszystkim.
Ale zalety pracownika to nie wszystko. Każdy w końcu ma jakieś wady. Które z nich skutecznie powstrzymują pracodawców przed przygotowaniem umowy o pracę?
Wada nr 1 – „drama”
Kevin Systrom z Instagramu mówi, że nie toleruje „dramy” w miejscu pracy. Ciężko co prawda umiejscowić to pojęcie w okolicach polskiego kodeksu pracy, ale wydaje się, że intuicyjne rozumienie tego młodzieżowego pojęcia pozwala na zgodzenie się z tezą prezesa serwisu z kwadratowymi zdjęciami. Gdy pracownik, zamiast pracować, zajmuje się robieniem szumu wokół własnej osoby, spada produktywność nie tylko jego, ale i współpracowników, nie wspominając o fatalnej atmosferze w miejscu pracy, co przekłada się na wyniki finansowe firmy.
Wada nr 2 – etyka schowana do kieszeni
Fisk Johnson, prezes SC Johnson, wskazuje, że brak posiadania etyki zawodowej dyskwalifikuje kandydata. To zrozumiałe – nieuczciwy pracownik nie tylko może zagrozić interesom firmy, narażając ją np. na odpowiedzialność odszkodowawczą za nielegalne działania, ale też negatywnie działa na współpracowników. Okazywanie lekceważenia dla firmowych zasad czy wartości źle wpływa na morale w firmie. A tego nie chce żaden dobry szef.
Wada nr 3 – brak wartości
Rodney McMullen (prezes firmy Kroger – 115 miliardów dolarów przychodu rocznie) przekonuje, że największą wadą jest brak wartości. To ważna rzecz – tak szefa, jak i współpracowników mało co tak denerwuje, jak pracownik, którego zdanie zmienia się jak chorągiewka na wietrze. Lepiej jest nawet spierać się z kimś, z kim się nie zgadzamy – w ten sposób można dobrze wypracować sensowne rozwiązanie problemu – niż mówić jak do ściany. W końcu do dyskusji potrzeba co najmniej dwóch stron – i dobrze, aby obie miały coś do powiedzenia.