Przypominam, że już w tę środę w całej Polsce będzie obowiązywał kategoryczny zakaz spożywania mięsa.
Na początek kilka słów wprowadzenia na wypadek, gdyby część czytelników nie zrozumiała z czego sobie kpię. Kilka dni temu jedna z ogólnopolskich gazet z sobie tylko znanych powodów opisała jakiś stuletni raport, opatrując go krzykliwymi sugestiami jakoby prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski, chciał zakazać podróży samolotem, kupować większej liczby ubrań czy ogólnie spożywać mięsa.
Oczywiście realna sprawczość takich deklaracji jest żadna, to nie był dokument o znaczeniu prawnym czy intencyjnym, a jedynie zbiór rekomendacji burmistrzów największych miast, żeby było co pokazać, że sobie nie zrobili zjazdu bez celu i tylko dla marnowania pieniędzy podatników. Tego typu festynów mają w ciągu roku w różnych składach pewnie kilkanaście. Równie dobrze mogliby tam wpisać, że powinno się wstawać rano i uprawiać 30 minut gimnastyki przed śniadaniem, a kawa zbożowa jest zdrowsza od tradycyjnej (tak szyję na poczekaniu, niekoniecznie tak musi być) i powinniśmy dążyć do jej wyparcia. Żeby była jasność: ja też uważam, że ingerowanie w prawo do podróżowania samolotem, liczbę ubrań czy zakres spożywanego mięsa to jakieś barbarzyństwo, które nie ma już wiele wspólnego z troską o los planety, ale to co zrobiły media oraz politycy PiS-u i Konfederacji to jakaś medialna patologia i polityczne świństwo.
Histeria o zakaz mięsa PiS-u i Konfederacji to histeria jedynych znanych mi ludzi, którzy stosują zakaz jedzenia mięsa
W mediach rozpoczęła się histeria PiS-u i Konfederacji na temat tego, że chcą nam zakazać jedzenia mięsa. Trudno się dziwić, ponieważ obie partie odwołują się do elektoratów, którymi stosunkowo łatwo manipulować, a temat jest przecież nośny. Nikt nie lubi bzdurnych ograniczeń, a to jest wyjątkowo nośne i ingerujące w sferę prywatnych preferencji. Wiadomości TVP pełne nagonki na Trzaskowskiego, Mentzen na TikTok-u panikuje, media internetowe powiązane z PiS atakują krzykliwymi nagłówkami, próbując zbić kapitał polityczny dla swoich sponsorów.
Ale prawda jest taka, że wszystko ma mniej więcej tyle wspólnego z rzeczywistością, co nagłówek tego artykułu. Teraz trochę się do niego odniesiemy, ale zostańcie w tekście do końca, bo będzie jeszcze kilka słów podsumowania.
W środę zakaz jedzenia w całej Polsce
Już w tę środę w całej Polsce obowiązywać będzie zakaz jedzenia mięsa. Jest to bowiem tak zwana Środa Popielcowa, czyli pierwsza środa Wielkiego Postu, który potrwa 46 dni (zwyczajowo mówi się o 40 dniach z pominięciem niedziel). Zgodnie z tradycją chrześcijańską, tego dnia obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych. Równie kategorycznie należy się wystrzegać mięsa również w Wielki Piątek (sprawę reguluje – naturalnie – Kodeks Prawa Kanonicznego), ale i obowiązek poszczenia we wszystkie pozostałe piątki nie znika. Otoczenie rządu Prawa i Sprawiedliwości wielokrotnie podkreślało swoje bliskie związki z religią katolicką, więc jestem przekonany, że rząd nie może się już doczekać Wielkanocy, ale i poprzedzającego ją okresu wielkiego postu i oczekiwania.
To nie jest clickbait – to jest kpina
Oczywiście mam nadzieję, że inteligentny czytelnik rozumie, do czego zmierzam. Od kilku dni jesteśmy straszeni bredniami na podstawie wydartych z kontekstu faktów, które są nam prezentowane w ramach gry politycznej.
Ale chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. O zakazie mięsa szykowanego nam przez Trzaskowskiego/Unię Europejską/Anunnaki (tu pisz kogo chcesz), najgłośniej krzyczy, najgłośniej przestrzega jedyne znane mi środowisko, wobec którego w rzeczywistości stosowany i egzekwowany jest zakaz spożywania mięsa.
Polscy katolicy powiązani blisko z polską prawicą najgłośniej deklarują, że im nikt mięsa jeść nie zabroni, po czym – jak to trafnie zauważył ktoś w mediach społecznościowych – cieszą się jak dzieci, bo ksiądz proboszcz dał dyspensę na majówkowego grilla z karkóweczką i kiełbaską.