Kara za brak maseczki jak za brak biletu? Lewica proponuje rozwiązanie, które pozwoli na niezwykle skuteczną walkę z nierozsądnymi pasażerami. Czy idea jest jednak tak wspaniała, jak się na pierwszy rzut oka wydaje?
Kara za brak maseczki jak za brak biletu
Parlamentarzyści i parlamentarzystki Lewicy, reprezentowani przez posłankę Paulinę Matysiak, złożyli projekt ustawy, na podstawie którego można by „karać” osoby niezakrywające ust i nosa w komunikacji publicznej. Chodzi o możliwość nałożenia opłaty dodatkowej („karnej”) nie tylko na tych, co jeżdżą na gapę, ale i tych, którzy nie zakrywają ust i nosa.
Pomysł wydaje się rozsądny, o ile rozumiany będzie w odpowiedni sposób.
Projekt nowelizacji ustawy Prawo przewozowe składa się z dwóch artykułów. Pierwszy określa, że
W ustawie z dnia 15 listopada 1984 r. – Prawo przewozowe (Dz. U. z 2020 r. poz. 8) w art. 34a w ust. 1 pkt 1 lit. d in fine średnik zamienia się na przecinek i dodaje się lit. e w brzmieniu: „e) przebywania w pojeździe bez zakrytych ust i nosa, jeżeli obowiązek ich zakrywania został wprowadzony na podstawie przepisów ustawy z dnia 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi (Dz. U. z 2020 r. poz. 1845 i 2112);”.
Drugi artykuł zaś stanowi, że nowelizacja wchodzi w życie z dniem następującym po dniu ogłoszenia jej w Dzienniku Ustaw.
Dobry pomysł?
Kontrolerzy biletów uprawnieni są do pobierania należności, bądź wystawiania wezwań do zapłaty w wypadku braku biletu lub dokumentu poświadczającego darmowy przejazd lub ulgę. Ustawa nie daje im jednak kompetencji do podejmowania innych czynności, stąd wydaje się, że samo dodanie do katalogu opłat dodatkowych niezakrywania ust i nosa nie pozwoli na „karanie” niesubordynowanych pasażerów.
Takie wezwanie do zapłaty musiałoby zostać wystawione nie przez kontrolera, a – wydaje się – przez przedstawiciela przewoźnika. Na myśl przychodzi mi analogiczna sytuacja, tj. opłata dodatkowa za zatrzymanie środka transportu lub przedłużenie czasu przejazdu. Wówczas (w odniesieniu do kolei) wezwanie do zapłaty wystawia na przykład kierownik pociągu, a nie kontroler. Ten może karać za brak biletów lub dokumentów związanych z bagażem.
Warto dodać, że sama opłata dodatkowa nie jest karą, tj. nie ma formy mandatu karnego. Należy bardziej do dziedziny prawa cywilnego, bowiem chodzi tutaj o przymusowe „ściągnięcie” opłaty za przejazd tytułem zawartej umowy przewozu (najczęściej per facta concludentia, czyli zawartej przez fakt wejścia do pojazdu). Podstawę naliczenia opłaty dodatkowej za niezakrywanie ust i nosa również można by znaleźć. Odnosi się do bezpieczeństwa w transporcie publicznym. Sama konstrukcja nie wydaje się tak zupełnie oderwana od rzeczywistości – niemniej pamiętać trzeba, że chodzi tutaj o prawo cywilne.
Czy pomysł Lewicy jest rozsądny? Wydaje się, że z grubsza tak. Trzeba jednak zastanowić się nad efektywnością jego ewentualnego wykorzystania.