Co robi kierowca, który uszkadza czyjeś auto (np. podczas wyjazdu z parkingu), ale nie ma czasu czekać na właściciela samochodu? Zostawia kartkę z numerem telefonu i imieniem i nazwiskiem. To dość powszechnie stosowana praktyka. Tyle tylko, że takie metody może niekiedy zakwestionować ubezpieczyciel i próbować przerzucić koszt naprawy i samochodu zastępczego na sprawcę zdarzenia.
Kartka z numerem telefonu może nie satysfakcjonować ubezpieczyciela
O sprawie donosi Auto Świat. Portal opisuje sytuację pani Renaty, która była sprawcą zdarzenia. Kobieta, cofając, uszkodziła czyjeś auto, ale zostawiła kartkę z informacją z numerem telefonu. Tyle tylko, że poszkodowana, czyli pani Irena, znalazła kartkę, ale inną – od świadka zdarzenia, który opisał krótko sytuację i dodał wiadomość o kolorze samochodu i numerze rejestracyjnym. Poszkodowana zgłosiła sprawę na policję, a ta ustaliła, że to p. Renata była sprawczynią zdarzenia. Kobieta przyjęła mandat i uznała, że odszkodowaniem dla p. Ireny zajmie się ubezpieczyciel. Sęk jednak w tym, że ubezpieczyciel zażądał po kilkunastu dniach od pani Renaty zwrotu kwoty odszkodowania oraz – dodatkowo – zwrotu kosztów samochodu zastępczego dostarczonego poszkodowanej na czas naprawy pojazdu.
Sądy stoją po stronie ubezpieczyciela
Kobieta postanowiła pójść z tą sprawą do sądu. Twierdziła, że czekała na właściciela uszkodzonego samochodu i dopiero gdy ten dłuższy czas nie pojawiał się, zostawiła kartkę z imieniem i numerem telefonu. Sąd przychylił się jednak do zdania ubezpieczyciela, który stwierdził, że kobieta po prostu uciekła z miejsca zdarzenia. Sąd ponadto orzekł, że nawet jeśli kartka z numerem telefonu faktycznie została zostawiona przez sprawczynię uszkodzenia auta, to i tak niewiele to daje. Zabrakłoby bowiem wtedy informacji chociażby o zakładzie ubezpieczeń i o numerze polisy. Dodatkowo na niekorzyść pani Renaty przemawia fakt, że nawet nie próbowała skontaktować się z ubezpieczycielem, by poinformować go o zdarzeniu.
Sprawa trafiła do sądu okręgowego, jednak i tam pani Renata nie zdołała przekonać sądu do swojej racji.
Kartka – tak, ale z danymi sprawcy, numerem polisy i nazwą ubezpieczyciela
Czy w takim razie zawsze trzeba czekać na właściciela auta, nawet jeśli sprawca (z przyczyn niezależnych od siebie) nie ma takiej możliwości? Rzecznik Finansowy, który stara się pomagać w przypadku problemów z ubezpieczycielami, twierdzi, że absolutnie nie. Jego zdaniem kartka z numerem telefonu i danymi wystarczy, ale najlepiej jeśli sprawca umieści także nazwę ubezpieczyciela i numer polisy. A co jeśli ktoś zostawił taką kartkę, ale właściciel uszkodzonego auta jej nie znalazł? Dowodem na dobre intencje sprawcy mogą być nagrania z miejskiego monitoringu lub potwierdzenie zostawienia kartki przez świadka.