Ostatnia konferencja premiera rozwiała ostatnie promyki nadziei na zorganizowanie w te wakacje jakiegokolwiek festiwalu muzycznego. Kiedy wrócą imprezy? Rząd daje jasno do zrozumienia: branża rozrywkowa będzie odmrażana najpóźniej. I trudno się temu dziwić, w końcu to na dużych imprezach i koncertach najłatwiej jest się pozarażać. Ale to nie znaczy, że ludzie żyjący z organizowania innym czasu wolnego powinni być pozostawieni sami sobie. Dlatego portal Muno.pl, skupiający wokół siebie ludzi związanych z muzyką klubową, przygotowuje petycję do rządu.
Kiedy wrócą imprezy? – daty nie znamy, ale rokowania są pesymistyczne
Przypomnijmy, rząd podzielił swój plan łagodzenia restrykcji na cztery etapy. Problem w tym, że żaden z nich nie uwzględnia ani powrotu imprez masowych, ani zgody na ponownie otwarcie się klubów.
„To ograniczenie na pewno będzie dłużej obowiązywało, ponieważ nie nakłada ono dużych restrykcji na gospodarkę jako taką, a jednocześnie niesie ze sobą bardzo duże ryzyka. Dlatego na ten moment jest to zakaz do odwołania i nie planujemy zniesienia go ani w II ani w III ani nawet w IV etapie”
…mówił na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki. Te słowa zabolały wielu właścicieli klubów i przedstawicieli branży eventowej. Przemysł rozrywkowy, który rozwinął się w Polsce niesamowicie w ciągu ostatnich lat, okazuje się w ustach premiera marginalną branżą, o której nie ma co właściwie teraz dyskutować.
Nawet zakładając, że do czwartego etapu luzowania restrykcji dojdziemy jakoś w czerwcu, to przecież minister zdrowia Łukasz Szumowski na tej samej konferencji prasowej stwierdził, że maseczki będziemy musieli nosić jeszcze przez rok, a dzień później że wybory będzie można zrobić dopiero w… 2022 roku. Gdyby opierać się tylko na tych faktach, można śmiało pożegnać się z festiwalami na długie lata. Na szczęście, a właściwie „na szczęście”, nos (ale też zdrowy rozsądek) mi podpowiada, że te wypowiedzi nie były do końca przemyślane i powrót do normalności czeka nas szybciej niż się ministrowi wydaje (choć wciąż będą to długie miesiące czekania).
Branża rozrywkowa pisze petycję
Niezależnie od tego kiedy wrócą imprezy, ich organizatorzy muszą jakoś przetrwać i zapewnić byt swoim pracownikom i prowadzonym przez siebie lokalom. Dlatego redakcja Muno.pl przygotowała w ich imieniu petycję do rządu, którą już podpisało prawie 10 tysięcy osób. Prosi w nich rządzących o pochylenie się nad losem ewidentnie pominiętej przez nich branży.
Rząd jednoznacznie daje do zrozumienia, iż kluby czy imprezy nie są na tyle istotną gałęzią gospodarki, by pochylić się nad planem przywrócenia ich życia. Obecna władza nawet nie ukrywa, iż w ogóle nie pracuje nad modelem mogącym choćby w najmniejszym stopniu pozwolić na wznowienie działalności przez kluby. To o tyle frustrujące, iż inne miejsca kultury, takie jak teatry czy kina, zostały ujęte w planach odmrażania gospodarki.
…czytamy w petycji. Jej autorzy podkreślają, że nie nawołują do zniesienia zakazu organizacji imprez masowych czy otwarcia klubów. Rozumieją, że zdrowie jest najważniejsze. Proszą jednak o to, by zostali potraktowani tak jak miejsca działalności kulturalnej, które mogą liczyć na jakąś pomoc od państwa. „W innych krajach już dawno kluby mają ten sam status, co teatry czy filharmonie. Są równoprawnymi instytucjami kultury, budującymi tożsamość miasta i społeczeństwa”, czytamy w petycji.
Streamy i zrzutki nie załatwią sprawy
Z czego dzisiaj żyją kluby? Z oszczędności i tego, co w ramach zrzutki dostaną od swoich stałych gości. Możecie się domyślić na ile może tego wszystkiego starczyć, szczególnie jeśli mamy do czynienia z klubem wynajmującym lokal od prywatnego właściciela, nie korzystającym z dostępnych zniżek na lokale komunalne. Mimo tego branża klubowa robi co może, by jakoś odwdzięczać się ludziom, którzy decydują się ją wesprzeć.
Sfinks przez niektórych nazywany jest świątynią. My nazywamy go po prostu domem. Domem, który zazwyczaj daje pracę kilkudziesięciu osobom, w którym grała niezliczona rzesza doświadczonych ale i początkujących, nowatorskich ale i oldschoolowych, znanych ale i zupełnie lokalnych DJ’ów i producentów. Domem, który wychował już kilka pokoleń klubowiczów, zajawkowiczów, artystów. Domem, do którego drzwi zostały brutalnie zamknięte, który teraz stoi pusty.
…napisał kilka dni temu na swojej stronie na Facebooku sopocki klub Sfinks 700. Jego rezydenci już kilka razy streamowali swoje sety na żywo dla fanów lokalu, którzy w ramach zrzutki na działalność uzbierali już prawie 20 tysięcy złotych.
Ponad 73 tysiące zebrała już na portalu zrzutka.pl warszawska Smolna. „Pierwsze wpłaty pozwolą nam utrzymać stabilność finansową, opłacić czynsz, pracowników, słowem przetrzymać ciężki okres zakazu imprez. Nie organizujemy zbiórki, aby zarobić, dlatego każdą złotówkę zgromadzoną ponad minimalne potrzeby przeznaczymy na ulepszenie klubu”, piszą właściciele klubu. Smolna za wpłaty odwdzięcza się gadżetami, takimi jak naszyjniki, bluzy czy plecaki. Podobnie robi wspomniany Sfinks 700 i inne kluby w całej Polsce. Na przykład wrocławskie Ciało postanowiło pójść z duchem czasu i sprzedaje swoim fanom… maseczki ze swoim logo.
W sprzedaż maseczek ze swoim logo poszła też gdyńska Desdemona. Ten niewielki klub z długą historią też robi co może, by uchronić się przed upadkiem. W internetowej zrzutce udało się już uzbierać prawie 21 tysięcy złotych na pokrycie bieżących wydatków. Klub zorganizował też wyprzedaż butelkowych piw, a żeby pokazać ludziom że mimo zamknięcia wciąż w Desdemonie jest życie, zorganizował akcję w której stali klienci wysyłają klubowi swoje zdjęcia w maseczkach, a ten wywiesza je na swojej witrynie. W końcu każdy klub to przede wszystkim ludzie, którzy go tworzą.
2020 – rok bez festiwali
Kluby to tylko jedna strona medalu. Druga to letnie festiwale muzyczne, które wyrosły w ostatnich latach na potężną i dochodową branżę. Jeszcze kilka z nich waha się (na przykład Open`er czy Fest Festival wciąż nie zapowiedziały przełożenia daty), ale wszystko wskazuje na to, że nie będą miały wyjścia. Bo ani w czerwcu, ani w lipcu, ani nawet w sierpniu rządzący zapewne nie pozwolą na większe niż 50-osobowe zgromadzenia ludzi. Dlatego Audioriver już zapowiedziało, że swoją zaplanowaną na ten rok 15. edycję zorganizuje w 2021 roku, Tauron Nowa Muzyka przełożył festiwal z czerwca na końcówkę sierpnia, nie ma już też mowy o zabawie w tym roku na Orange Warsaw Festival.
Na wiele z odwołanych festiwali ludzie kupili bilety już dawno. To w ich rękach leży teraz los organizatorów. Audioriver zachęca swoich fanów do tego by zachowali karnety na 2021 rok i ich nie zwracali, choć jest oczywiście uruchomiona procedura ewentualnego zwrotu pieniędzy. Trudno sobie nawet wyobrazić jak ogromnej pracy wymaga sam fakt przełożenia tak dużej imprezy o rok, tym bardziej jeśli wiadomo że edycja 2020 nie przyniesie ani złotówki zysku.
Branża wyklęta
Nie mam złudzeń – tak jak branża rozrywkowa zostanie otwarta jako ostatnia, tak i nasz rząd przypomni sobie o niej jako ostatniej. Ze świecą szukać wśród organizatorów imprez, artystów czy właścicieli klubów ludzi będących elektoratem Prawa i Sprawiedliwości. W dodatku mają oni problem z formalnym występowaniem z roszczeniami do państwa, właśnie z uwagi na opisywany wyżej brak regulacji ich miejsc jako instytucji kultury. Miało to już konsekwencje w niedawnej przeszłości, kiedy gdański klub B90 został ukarany za koncert Behemotha, który nie był zgłoszony jako impreza masowa, bo właściciele (jak się okazało niesłusznie) uważali że powinni być traktowani jak miejsce typu: dom kultury. Niestety, choć w klubach muzycznych często doświadczamy więcej kultury niż w publicznych placówkach tego typu, to państwo długo jeszcze nie wyciągnie w ich stronę pomocnej dłoni.