Kongres Prawników Polskich miał znakomitą oprawę. Organizatorzy, czyli Krajowa Rada Radców Prawnych, Naczelna Rada Adwokacka i Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia”, zadbali o znakomitych panelistów, wśród nich m.in. I Prezes Sądu Najwyższego Małgorzatę Gersdorf i wiceprezesa (jeszcze) Trybunału Konstytucyjnego Stanisława Biernata. Nie zabrakło również przedstawicieli rządu i prezydenta - co prawda ani minister sprawiedliwości, ani głowa państwa nie pojawili się osobiście, ale ich wysłannicy odczytali podniosłe listy.
Na Kongresie padło wiele ciekawych pomysłów na poprawę jakości polskiego wymiaru sprawiedliwości. W podjętej przez delegatów uchwale wskazano m.in. na konieczność powołania Komisji Kodyfikacyjnej, zrzeszającej różne zawody prawnicze, która przygotowywałaby projekty ustaw dotyczących przede wszystkim sądownictwa. Zaapelowano o koncyliacyjną postawę i dialog różnych środowisk przy pracach legislacyjnych. Przedstawiono również konkretne propozycje dotyczące wymiaru sprawiedliwości, np. postulat powołania tzw. społecznych (obywatelskich) sędziów handlowych, którzy pomagaliby rozstrzygać spory między przedsiębiorcami.
Kongres Prawników Polskich - dużo dymu, mało ognia
Cóż jednak z tego, jeśli do dialogu trzeba przynajmniej dwóch stron. Tymczasem obecny na kongresie podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości Marcin Warchoł powiedział delegatom zgromadzonym w Katowicach, że za największą bolączkę polskiego wymiaru sprawiedliwości (czas trwania postępowań) odpowiada... nierozliczenie sędziów stalinowskich za popełnione przez nich zbrodnie sądowe. Tak, drodzy Czytelnicy, przedstawiciel rządu w 2017 roku mówi, że to, że sprawy w sądach ciągną się latami, nie jest wynikiem niedoskonałej procedury sądowej, niejasnych przepisów czy kłopotów organizacyjnych, lecz to, że
Sprawdź polecane oferty
RRSO 20,77%
Takie podejście nie powinno w sumie nikogo dziwić: to obecny rząd uważa, że metodą na naprawę polskiego sądownictwa jest przejście na „ręczne sterowanie” przez ministra sprawiedliwości, czy szerzej: władzę polityczną, o czym świadczy choćby procedowana w Sejmie ustawa o Krajowej Radzie Sądownictwa.
Trudno zatem na serio brać za dobrą monetę słowa pana Warchoła (niestety, minister sprawiedliwości nie pokazał się osobiście na Kongresie), który mówi o tym, że wdrażane przez rząd reformy są odpowiedzią na rzeczywiste bolączki polskiego wymiaru sprawiedliwości. Zresztą o intencjach ministerstwa przez niego reprezentowanego doskonale świadczy fakt, że słowo „dialog” (lub jego synonim) ani razu nie padło w wygłoszonym oświadczeniu. Zamiast tego delegaci usłyszeli, że mają wybór: albo poprą reformę, albo staną po stronie komunistycznych morderców w togach.
Kongres Prawników Polskich - nie dialog, a siekiery
Czy dziwi zatem, że za takie postawienie sprawy został on przez uczestników Kongresu wybuczany, a sala opustoszała - co skrzętnie zauważyli zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości (również ci udający dziennikarzy)?
Przedstawiciel prezydenta minister Andrzej Dera odczytał list głowy państwa. Prezydent zaprosił w nim do... debaty o nowej konstytucji (tej, której miałoby dotyczyć zapowiedziane już referendum). Zamiast zaproponować dialog mający na celu wypracowanie dobrych rozwiązań, usłyszeliśmy nie nieznaczące frazesy.
Zamiast być miejscem dialogu różnych stron sporu o kształt polskiego prawa, Kongres Prawników Polskich tylko utrwalił istniejące już podziały. Rząd uważa prawników za strażników postkomunistycznego status quo, prawnicy zaś rząd - za drwali rąbiących polskie prawo siekierą.
Szkoda, bo dobre prawo to wartość sama w sobie. Wolny i niezawisły wymiar sprawiedliwości jest - w teorii - ostatnią deską ratunku dla obywatela spierającego się z władzą. Mamy z natury upolitycznioną władzą wykonawczą i ustawodawczą - i szkoda by było, gdyby polityka dotarła do sądów. A to się właśnie dzieje.