13 maja 2025 r. w Luksemburgu Polska podpisała Konwencję Rady Europy o ochronie zawodu prawnika. Wielu może się zdziwić, ale to pierwszy taki traktat międzynarodowy w historii. Jego założenie jest jasne – ochrona niezależności i bezpieczeństwa prawników oraz ich samorządów zawodowych. Czy dokument rzeczywiście coś zmieni, czy jest jednak stosem papieru z pustymi hasłami?
Co wprowadza konwencja?
Inicjatorem powstania Konwencji była Rada Adwokatur i Stowarzyszeń Prawniczych Europy (CCBE). Organizacja 2016 roku postulowała stworzenie wiążącego dokumentu, który zagwarantuje bezpieczeństwo i niezależność prawników. Ma to być odpowiedź na rosnącą w ostatnich latach liczbę ataków fizycznych, gróźb, zastraszania i nękania prawników.
Konwencja zobowiązuje sygnatariuszy do zapewnienia prawnikom bezpieczeństwa w związku z wykonywaniem zawodu – niezależnie, bez dyskryminacji, nacisków i represji. Co ciekawe, dokument uwzględnia również osoby, którym „odmówiono nadania tytułu lub licencji na wykonywanie zawodu” lub „zostały zawieszone lub cofnięte”.
Dokument rozpoznaje prawnika jako osobę fizyczną posiadającą kwalifikacje i uprawnienia do wykonywania zawodu prawnika, które są zgodne z prawem danego kraju. Konwencja obejmuje również osoby, które według „międzynarodowego sądu, trybunału lub organu” są kompetentne do bycia uczestnikiem postępowania prowadzonego przez te instytucje.
Kluczowe prawa i obowiązki państwa
Dostęp do zawodu prawnika ma być oparty na przejrzystych i obiektywnych kryteriach. Nikt nie może ingerować w dobór klientów przez prawnika. Kontakt na linii prawnik-klient, nawet z tym zatrzymanym, ma się odbywać bez przeszkód, poufnie.
Istotnym elementem konwencji jest także kwestia wolności słowa. Zawierają się w niej zapisy potwierdzające, że prawnicy mają prawo publicznie zabierać głos w sprawach swoich klientów, komentować obowiązujące i wprowadzane przepisy lub wyroki. Mają prawo czynnie angażować się w proces tworzenia nowego prawa.
Konwencja podkreśla także rolę stowarzyszeń zawodowych, np. izb adwokackich i radcowskich. Uwzględnia ich prawo do autonomii, sprzeciwia się zewnętrznym ingerencjom w funkcjonowanie tych instytucji.
Dokument co prawda nie zawiera bezpośrednich zapisów, które nakazują wprowadzenie zmian w prawie krajowym, ale może wpłynąć na to, jak postrzegamy pracę i traktowanie prawników przez społeczeństwo. Tym bardziej mam tu na myśli nasze lokalne podwórko, gdzie w ostatnich latach jedna afera powiązana mniej lub bardziej z szeroko rozumianym środowiskiem prawniczym goni kolejną aferę. Czy to coś zmieni? Dobrze by było. Niestety, można odnieść wrażenie, że tego typu dokumenty to raczej symbole, a nie ściśle określone działania. Tym bardziej, że nic odkrywczego w nim nie zawarto. Wolność słowa, ochrona zawodu, sprzeciw wobec przemocy? Ile razy już o tym słyszałem…