Koszty pobytu w DPS wciąż rosną i spędzają sen z powiek seniorom, ich bliskim oraz samorządom

Rodzina Samorządy Dołącz do dyskusji
Koszty pobytu w DPS wciąż rosną i spędzają sen z powiek seniorom, ich bliskim oraz samorządom

Koszt pobytu w DPS (Domu Pomocy Społecznej) potrafi spędzić sen z powiek. I spędza wielu osobom – nie tylko osobom niepełnosprawnym, czy seniorom oraz ich bliskim, ale również włodarzom gmin. Pobyt w takich placówkach kosztuje naprawdę sporo – koszty związane z umieszczeniem osoby wymagającej opieki w domu pomocy niejednokrotnie przewyższają możliwości przeciętnej rodziny.

W ciągu kilku ostatnich lat koszty pobytu w DPS wystrzeliły w górę

Koszty pobytu w DPS wciąż wzrastają. Jeszcze w 2023 roku, w jednej z analizowanych miejscowości, za umieszczenie osoby potrzebującej opieki w miejskim Domu Pomocy Społecznej trzeba było zapłacić nieco ponad 4500 złotych (stawka została wprowadzona w 2022 roku). Jednak już w 2024 roku kwota gwałtownie wzrosła, nowa stawka (obowiązująca obecnie) wynosi ponad 5700 złotych. Warto zaznaczyć, że w pobliskich miejscowościach (województwo śląskie) to i tak jedna z tańszych opcji. W placówkach powiatowych koszty zaczynają się od 6000 złotych, czasem przekraczają nawet 7000.

To olbrzymi wzrost kosztów, jednak uzasadniony podwyżkami minimalnego wynagrodzenia, czy też rosnącymi kosztami mediów. Domy Pomocy Społecznej muszą mieć pieniądze na funkcjonowanie i na zapewnienie przebywającym tam osobom odpowiedniej opieki. Pielęgniarki, lekarz, administracja, utrzymanie budynku, rehabilitanci, specjalistyczny sprzęt medyczny – to wszystko generuje koszty. Te koszty jednak przerażają, zarówno osoby, które niedomagają i być może już wkrótce będą musiały pomyśleć o przenosinach do takiej placówki, jak i ich bliskich, czy gminy.

Koszty pobytu w DPS ponosi senior, jego bliscy, a w ostateczności gmina

Przeciętny senior (to oni najczęściej trafiają do domów pomocy społecznej) nie jest w stanie sam ponieść kosztów związanych z przebywaniem w takiej placówce. W Polsce zgodnie z danymi ZUS w 2024 roku najniższa emerytura wynosi nieco ponad 1600 złotych netto. Z kolei średnia emerytura to około 3500 złotych. Wśród emerytów takie dochody są traktowane, jako akceptowalne, emeryt nie musi bowiem obawiać się o swoją przyszłość (chociaż wciąż musi liczyć się z każdym groszem i nie może pozwolić sobie na szaleństwa). Jednak nawet wtedy koszty pobytu w DPS znacznie przekraczają jego możliwości finansowe.

W takiej sytuacji brakującą kwotę powinna dopłacić rodzina (warto pamiętać, że koszty pobytu w DPS nie mogą przekraczać 70% dochodów pensjonariusza. Tyle więc pobiera mu się z emerytury. Reszta jednak nie jest umarzana – musi dopłacić ją ktoś inny). Zakładając więc, że seniorka rodu ma emeryturę w kwocie 3500 złotych, ona za DPS zapłaci 2450 złotych. Jeżeli DPS kosztuje 6000 miesięcznie, jej dzieci (czyli osoby zobowiązane w pierwszej kolejności) muszą dopłacić ponad 3000 złotych. Zakładając, że seniorka miała jedną córkę, jej sytuacja materialna może stać się opłakana.

Olbrzymie koszty utrzymania w DPS a możliwości finansowe

Oczywiście córce DPS nie zabierze wszystkiego. Będzie ona musiała płacić za matkę, jednak tylko ze swojego rodzaju „nadwyżki”. Nadwyżki od kwoty, która musi jej pozostać na życie. Ta kwota to 300% kryterium dochodowego (tutaj zastosowanie mają regulacje dotyczące MOPS). To kryterium obecnie wynosi 776 złotych dla osoby samotnie gospodarującej i 600 złotych dla osoby w rodzinie. W 2025 roku kryterium ma wzrosnąć do kwot 1010 i 823 złote, jednak w przypadku osoby samotnie gospodarującej, to wciąż mniej niż najniższa krajowa.

Zakładając więc już wersję optymistyczną, czyli 2025 rok i córę zarabiającą 4000 złotych netto miesięcznie (samotną), ta będzie musiała zapłacić za matkę 970 złotych (wtedy zostanie jej 3×1010 złotych). A co z resztą? Resztę będzie musiała dopłacić gmina. I tu jest prawdziwy problem dla samorządów, które niejednokrotnie wydają setki tysięcy złotych rocznie za utrzymanie swoich seniorów.

Całe życie płacimy składki na ubezpieczenia społeczne, a na starość i tak ktoś musi nam dokładać

Dochodzimy więc do największego absurdu (albo jednego z największych) polskiego systemu ubezpieczeń społecznych. Teoretycznie, pracując przez całe życie, powinniśmy mieć zabezpieczoną starość. Tak jednak nie jest, skoro koszty pobytu w DPS przewyższają możliwości finansowe większości emerytów. Muszą więc za nich płacić rodziny oraz samorządy.

Obecnie polskie społeczeństwo to w ¼ seniorzy. Tak więc w niewielkiej gminie osób potrzebujących wsparcia, czy opieki znajdzie się przynajmniej kilkanaście, a czasem nawet kilkadziesiąt. Zakładając, że niewielka gmina wiejska, z niewielkimi wpływami do budżetu (brak rozwiniętej przedsiębiorczości, czy ruchu turystycznego) musi opłacić pobyt w DPS 20 osobom, za każdego z nich miesięcznie zapłaci średnio 3.000 złotych, rocznie z budżetu musi przeznaczyć na to ponad 700.000 złotych. W skali niewielkiej gminy to olbrzymie środki. Środki, które (gdyby system opieki w Polsce działał idealnie) można by było przeznaczyć na remonty dróg, czy tworzenie placów zabaw.

Boimy się tanich DPS i trudno się dziwić

Oczywiście koszty pobytu w DPS różnią się w zależności od miejscowości. Seniorzy, którzy czują, że słabną i już wkrótce będą potrzebowali specjalistycznej pomocy i całodobowej opieki, oraz ich rodziny, starają się znaleźć optymalne rozwiązania, na które będzie ich stać. I co jakiś czas pojawiają się oferty tanich (albo inaczej – tańszych) Domów Pomocy Społecznej. Ceny zaczynające od około 4.000 złotych kuszą, ale wzbudzają również czujność, zarówno samych seniorów, jak i ich rodzin.

I trudno się dziwić, bo co jakiś czas media obiegają doniesienia o fatalnych warunkach i gehennie, jaką przeżywali pensjonariusze danego domu opieki. Przykładowo w Wiśle (miejscowość w tym samym powiecie, co analizowane wcześniej pod kątem kosztów domy opieki) w 2024 roku interwencyjnie zamknięty został jeden z prywatnych domów opieki. Seniorzy byli brudni i niedożywieni, w obiekcie brakowało środków higienicznych. Seniorzy byli pod wpływem środków uspokajających albo nasennych, a żeby rozwiązać problem z kwestiami fizjologicznymi, zostali zacewnikowani. Cewniki były zainfekowane, co dodatkowo pogarszało ich stan.

Czytając takie doniesienia, aż nie chce się wierzyć, jak trudny jest los osób, które przecież pracowały przez całe życie i odprowadzały odpowiednie składki. Senior często nie chce obciążać finansowo rodziny, tak więc szuka tańszego rozwiązania, placówki, na którą będzie go stać. To jednak ryzyko, gdyż jesień życia można wtedy spędzić w koszmarnych warunkach. Tutaj nie ma dobrego, oddolnego rozwiązania. Zmienić powinien się cały system, a osoby, które pracowały przez całe życie, powinny być umieszczane w domach opieki bez dodatkowych kosztów (poza 70% ich emerytury). Aby jednak było dobrze, koszty utrzymania tych osób nie powinny obciążać samorządów, za ZUS.