Rudyard Kipling, autor opowiadania O kocie, który sam chadzał na przechadzkę, spopularyzował porzekadło, że koty chodzą własnymi ścieżkami. Posiadanie zwierzęcia wiąże się jednak z odpowiedzialnością. Człowieka, nie kota. Szczególnie, gdy nasz czworonożny przyjaciel to kot wychodzący.
Artykuł 431 Kodeksu cywilnego nie pozostawia złudzeń.
Kto zwierzę chowa albo się nim posługuje, zobowiązany jest do naprawienia wyrządzonej przez nie szkody niezależnie od tego, czy było pod jego nadzorem, czy też zabłąkało się lub uciekło, chyba że ani on, ani osoba, za którą ponosi odpowiedzialność, nie ponoszą winy.
Oznacza to, że umyślnie, lekkomyślnie lub niedbale pozwalając kotu wyjść z domu, bierzemy na siebie za niego pełną odpowiedzialność. Dlatego każdemu kociarzowi wypuszczającego kota radzę poważnie rozważyć, czy warto wykupić polisę OC.
Kot to drapieżnik
Koty mordują. I za to je kochamy. Po rewolucji neolitycznej, gdy ludzkość zaczęła żyć z uprawy zboża, głód zajrzał jej głęboko w oczy. Winne temu były gryzonie wyjadające zboże. I wtedy w Nubii (dzisiejsze pogranicze Egiptu i Sudanu) w pobliżu pól uprawnych pojawiły się żbiki afrykańskie. W pogoni za gryzoniami dotarły do siedzib ludzkich ratując zbiory przed wyżarciem przez myszy.
Ludzkość udomowiła te żbiki prowadząc do powstania nowego gatunku – kota domowego. Kot zasłużył sobie na ludzką wdzięczność, stąd w starożytnym Egipcie kult bogini Bastet ukazywanej pod postacią kotki. Bliski Wschód stał się kolebką cywilizacji kota, stąd też szacunek proroka Mahometa do kotów, do dziś żywiony przez muzułmanów. Ale dziś kocia populacja rozrosła się na tyle, że gdzieniegdzie jest poważnym zagrożeniem. Nowa Zelandia uważa koty za morderców zagrażających środowisku, tak bardzo zaburzyły równowagę w tamtejszym ekosystemie. Kot wychodzący część upolowanej zwierzyny zjada, część przynosi do domu, a część zostawia. Poluje bowiem nie tylko z głodu. To nie jego wina, po prostu taka jest jego natura. Dlatego to na człowieku spoczywa obowiązek należytego nadzoru.
Proces o kota
Pawlak i Kargul pokazali, że można przed sądem drzeć koty i to dosłownie. W realnym świecie parę lat temu we Wrocławiu kot notorycznie wyjadał sąsiadowi rybki. Sąsiedzi spotkali się w sądzie, właściciel kota musiał płacić. Ale to pikuś, to była sprawa małej wagi. Można sobie wyobrazić, jak kot wychodzący wyskakuje pod koła nadjeżdżającego samochodu, kierowca próbuje go ominąć, co prowadzi do wypadku. Czy w mniej drastycznym przypadku, podrapie karoserię zaparkowanego na podwórku sąsiada samochodu. A to może słono kosztować. Dlatego lepiej samemu zawczasu wsadzić kota za kratki.
Tak jak zrobiłem to ja z widoczną na powyższym zdjęciu moją kotką Dolly osiatkowując okna i balkon. Czy tak jak zrobił właściciel pewnego rysia amerykańskiego, który urządził mu w ogrodzie ogrodzony wybieg. To minimalizuje ryzyko, że zostaniemy pozwani za szkody wyrządzone przez kota. Albo że znajdziemy się po drugiej stronie sali sądowej, gdy ktoś nam kota zabije czy ukradnie. Poza tym kot wychodzący żyje krótko. Niebezpieczeństw, jakie na niego czyhają, jest mnóstwo. Wypuszczając kota narażamy się na przedwczesne opłakiwanie go z powodu śmierci lub zaginięcia. Dlatego niech kot domowy pozostanie par excellence domowy.