Nieoficjalnie można często usłyszeć, że decydując o naszych kredytach, bankowcy przeglądają nasze profile społecznościowe. A jak jest oficjalnie? Postanowił o to zapytać "Puls Biznesu".
- Taka możliwość była przez nas analizowana, ale póki co nie widzimy istotnej wartości dodanej, jeśli chodzi o badanie zdolności kredytowej z tego tytułu. Ale oczywiście nie wykluczamy, że w przyszłości powrócimy do tej kwestii - poinformowało biuro prasowe Pekao. Również ING mówi, że na razie nie stosuje oceny profili społecznościowych.
Ale już PKO BP wypowiada się nieco inaczej na ten temat. - Ocena na podstawie niestandardowych zbiorów danych, takich jak np. social media, może być wartościową opcją dla małych podmiotów finansowych, które uzupełniają w ten sposób brak szerszego dostępu do informacji o kliencie - mówią z kolei "PB" przedstawiciele tego banku, zaznaczając, że takie pomysły są "rozważane".
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Kredyt a social media. Co sprawdzą banki?
Jeszcze bardziej otwarcie o korzyściach płynących z oceny social mediów mówią przedstawiciele fintechów, które są jednak skierowane przede wszystkim do klienta biznesowego.
- Social scoring służy nam głównie do poszerzania grupy potencjalnych klientów. Przykładowo: jeżeli ktoś założył firmę miesiąc temu, nie brał jeszcze leasingu ani kredytu, to nie znajdujemy o nim żadnych informacji w Biurach Informacji Gospodarczej czy Biurze Informacji Kredytowej. Nasz system scoringowy sprawdza w takiej sytuacji, czy dana firma ma profesjonalną stronę internetową, profil na Facebooku lub LinkedInie - mówi przedstawiciel Smeo - firmy oferującej faktoring online.
Zapewnia, że to nie żadne tam śledzenie, a po prostu podstawowa próba sprawdzenia firmy.
No właśnie - czy i banki nas w ten sposób sprawdzają? Nawet jeśli nie mówią o tym otwarcie i nawet jeśli nie ma takich zapisów w oficjalnej polityce firmy - to można chyba założyć, że tak.
Kredyt a social media. Nasz PR w sieci ma znaczenie
W końcu przyznając hipotekę, bank wiąże się z nami zwykle na wiele dekad. Trudno więc aby przedstawiciel banku nawet nie spojrzał na nasze profile.
Starając się o kredyt, warto więc nieco przeczyścić nasze konta. Na przykład usunąć miejsce zatrudnienia w "Szlachta nie pracuje" czy fotki z suto zakrapianych imprez. Pewnie lepiej też jakoś ukryć na przykład informacje o naszej pasji do niebezpiecznych sportów.
Czy jednak naprawdę "wrażliwy" kontent w sieci może sprawić, że nie dostaniemy kredytu? Tego tak naprawdę nie wiemy. Ale na pewno przed wzięciem kredytu warto nieco zadbać o nasz pozytywny PR w sieci. Na pewno w końcu okaże się to dobrą inwestycją.