Kiedy wszystko miało sens
Cofnijmy się do 2008 roku. Świat finansowy leży w gruzach po krachu Lehman Brothers. Ludzie tracą oszczędności życia, bo jakiś pan w garniturze za dużo postawił na kredyty hipoteczne dla ludzi bez hipoteki. I wtedy pojawia się Satoshi Nakamoto z pomysłem na Bitcoina.
Idea była prosta i piękna, wysyłasz pieniądze bezpośrednio do drugiej osoby, bez pośredników, bez banków, bez rządów zaglądających ci przez ramię. Twoje klucze, twoje pieniądze. Nie musisz prosić nikogo o pozwolenie na wysłanie bitcoina. Nie musisz tłumaczyć, dlaczego i komu.
Prywatność nie była w tej idei luksusem tylko fundamentem. Bo prawo do prywatności finansowej to nie przywilej przestępców, tylko podstawa wolnego społeczeństwa.
Entuzjaści mówili o prywatności jako fundamencie wolnego internetu. To nie były puste słowa, miało być pięknie, wręcz utopijnie. I przez pewien okres na prawdę było ale...
Minęło kilkanaście lat.
Witaj w bankowości 2.0
Dziś jak chcesz kupić kryptowaluty, musisz najpierw przejść weryfikację dokładniejszą niż przy kredycie hipotecznym. Selfie z dowodem, potwierdzenie adresu zamieszkania, a w niektórych krajach również oświadczenie skąd masz te pieniądze.
To się nazywa KYC - "Know Your Customer", czyli poznaj swojego klienta. W teorii ma chronić przed praniem brudnych pieniędzy ale w praktyce oznacza, że giełda kryptowalut wie o tobie więcej niż twój bank. A może nawet więcej niż twoja mama.
Binance, Coinbase, Kraken - wszystkie wymagają pełnych danych tzn. imię, nazwisko, adres, dowód osobisty, zdjęcie twarzy. Czasem nawet wideo, na którym powtarzasz wyświetlane hasło, żeby udowodnić, że to naprawdę ty.
W 2023 roku Unia Europejska przyjęła dwa kluczowe akty prawne. Pierwszym jest często już omawiane przez nas MiCA czyli pakiet przepisów regulujących rynek kryptowalut oraz TFR, rozszerzoną wersję przepisów o przekazywaniu danych przy przelewach. Większość wymogów zaczęła obowiązywać w grudniu 2024 roku.
Efekt? Giełdy kryptowalut muszą teraz zbierać i raportować dane przy każdej transakcji, bez względu na kwotę. To bardziej restrykcyjne wymagania niż w tradycyjnym systemie bankowym, gdzie próg wynosi 1000 euro. Wszystko trafia do odpowiednich organów. A kryptowaluty zaprojektowane z myślą o prywatności? Systematycznie znikają z platform bo nie da się ich pogodzić z nowymi wymogami.
Monero? Usunięte. Zcash? Walczy o przetrwanie. Dash? Na wylocie z głównych giełd w UE.
Delistingi privacy coins: eksplozja w latach 2021-2024
Delisting to usunięcie kryptowaluty z giełdy – użytkownicy tracą możliwość jej kupna i sprzedaży na danej platformie.
Monero (XMR), Zcash (ZEC) i Dash (DASH) to najczęściej usuwane kryptowaluty z giełd centralnych.
Źródło: Kaiko Research, 2024
⚠️ Trend przyspiesza: W 2024 roku liczba delistingów wzrosła o 33% w porównaniu do 2023 roku. Główny powód? Regulacje MiCA i presja organów nadzoru.
Te same giełdy, które bez mrugnięcia okiem listują setki memecoinów-śmieciarek (pamiętacie Squid Game Token?), mówią nie prawdziwej prywatności. Bo wiecie, presja regulatorów. Bo wymogi prawne.
Pytanie retoryczne: ile oszustw musi się wydarzyć, zanim giełdy zaczną weryfikować projekty tak samo skrupulatnie, jak weryfikują użytkowników?
Paradoks gotówki
Zastanówmy się przez moment. Gotówka jest anonimowa, dajesz komuś banknot i nikt nie wie skąd go masz, nikt nie śledzi dokąd pójdzie. Czy to znaczy, że gotówka służy tylko przestępcom?
Oczywiście, że nie. Większość transakcji gotówkowych to zwykli ludzie kupujący zwykłe rzeczy. Prywatność to nie to samo co przestępczość.
Ale w świecie krypto ta logika przestała działać. Chcesz prywatności? To znaczy, że masz coś do ukrycia. A jak masz coś do ukrycia, to pewnie jesteś przestępcą.
To tak jakby zabronić zasłon w oknach, bo uczciwi ludzie nie mają się czego wstydzić.
Giełdy krypto jako nowe banki
Największe giełdy kryptowalut - Binance, Coinbase, Kraken - to dziś de facto banki. Tylko twoim problemem przy przelewie nie jest komunikat o braku środków na koncie a informacja, że konto zostało tymczasowo zawieszone ze względów bezpieczeństwa. I życzę powodzenia w kontakcie z obsługą klienta.
Pamiętacie FTX? Sam Bankman-Fried zarządzał giełdą jak prywatnym funduszem. Miliardy dolarów użytkowników po prostu zniknęły. I co z tego, że to było "krypto"? Mechanizm był identyczny jak w każdym bankowym malwersacie.
W kryptowalutach obowiązuje jedna ważna zasada - kto kontroluje klucze dostępu, ten kontroluje pieniądze. Jeśli klucze ma giełda, to ona decyduje czy możesz wypłacić swoje środki.
Ale przeciętny użytkownik nie chce zarządzać długimi ciągami znaków będącymi hasłami do portfela. Chce kliknąć "Kup Bitcoin" i mieć bitcoina. Więc oddaje kontrolę giełdzie. Która oddaje kontrolę regulatorom. Którzy mogą zablokować ci konto jedną szybką decyzją.
W 2022 roku w Kanadzie miał miejsce protest kierowców ciężarówek. Rząd zamroził konta bankowe organizatorów i niektórych darczyńców. Oczywiście bez sądu, jedynie na podstawie stanu wyjątkowego.
Teraz wyobraźcie sobie to samo, ale z waszym kontem na Binance.
DEX-y, ostatnia deska ratunku?
Zdecentralizowane giełdy jak Uniswap czy PancakeSwap wydawały się odpowiedzią na regulacje. Brak KYC, brak centralnego podmiotu, który może cię zablokować. Smart kontrakty zamiast arbitralnych decyzji.
Ale i na to regulatorzy znaleźli sposób.
Tornado Cash, serwis do miksowania kryptowalut, zwiększający prywatność transakcji. W 2022 Departament Skarbu USA umieścił go na liście sankcji. Developerzy aresztowani. Alexey Pertsev trafił do holenderskiego więzienia. Za napisanie kodu tego dexa.
Dosłownie, za napisanie kodu. Czy tylko mi wydaje się to tak absurdalne?
To jakby aresztować wynalazcę koperty, bo ktoś wysłał w niej list z pogróżkami.
CBDC, czyli endgame w bankowości 2.0
A teraz najlepsze. Banki centralne na całym świecie pracują nad własnymi "kryptowalutami". Digital Euro. Digital Yuan. Digital Dollar.
Tylko że to nie są kryptowaluty. To fiat z przyciskiem "delete".
Wyobraźcie sobie pieniądz, który:
- wie gdzie go wydajecie
- wie kiedy go wydajecie
- może odmówić realizacji płatności
- może mieć datę ważności (wydaj do końca miesiąca albo przepadnie)
- może być programowany (nie kupisz za niego alkoholu, papierosów, biletów na mecz...)
Dystopia? Chiny już to mają. Digital Yuan pozwala władzom na totalną kontrolę nad wydatkami obywateli.
Europa i USA idą tą samą drogą. Tylko, że z lepszym PR-em.
Co nam zostało?
Nie wszystko jeszcze stracone. Istnieją społeczności, które wciąż wierzą w pierwotną wizję. Bitcoin Core. Monero Community. Projekty takie jak Bisq (zdecentralizowana giełda, która nie ma możliwości cię zablokować).
Lightning Network, tzw. warstwa druga Bitcoina, pozwalająca na szybkie i prywatne mikropłatności. Privacy tools, VPN-y, Tor.
Ale to wymaga wiedzy i zaangażowania, więc nie ukrywajmy, większość ludzi tego nie zrobi. Większość po prostu zainstaluje aplikację i przekaże dane.
I może właśnie o to chodziło od początku. Pozwolić kryptowalutom wyrosnąć, zbudować infrastrukturę a potem przejąć kontrolę. Regulacje nie pojawiły się od razu, bo najpierw trzeba było poczekać, aż ludzie się przyzwyczają.
Teraz już się przyzwyczaili.
Czy jest jeszcze nadzieja?
Kryptowaluty miały być rewolucją, miały obalić system, w którym banki i rządy kontrolują każdą złotówkę. Miały dać nam wolność finansową.
Zamiast tego dostaliśmy banki, które nawet w niedzielę mogą zablokować nam konto.
Regulacje zabijają to, czym kryptowaluty były. Zostawiają pustą skorupę, technologię blockchain bez duszy, która ją stworzyła bo krypto bez prywatności to nie kryptowaluty. To po prostu bankowość z droższymi opłatami transferowymi.
I najsmutniejsze? Większość użytkowników nawet tego nie zauważy bo dla nich krypto nigdy nie było o wolności. Było o tym, żeby wejść pod 10k i wyjść pod 100k.
Może prawdziwa rewolucja jest jeszcze przed nami ale z pewnością nie na giełdach, które wydają miliony na billboardy i reklamy telewizyjne.