Sieć restauracji McDonald’s rozpoczęła promocję czytelnictwa wśród najmłodszych. Odwiedzające restaurację dzieci będą miały do wyboru książkę albo zabawkę w Happy Meal. W ostatniej tego typu akcji restauracja rozdała 450 milionów książek.
Książka albo zabawka w Happy Meal
Akcja ruszyła już 1 lutego 2019 r., w jej ramach każdy zamawiający zestaw Happy Meal, może otrzymać zamiast tradycyjnej zabawki książkę. Będą one dostępne przez osiem tygodni, cyklicznie będą pojawiać się kolejne odsłony serii. Do wyboru otrzymamy dwanaście tytułów składających się na serię o przygodach bliźniąt Drzewodomskich, napisanych specjalnie dla McDonald’s przez Cressidy Cowell, autorkę słynnej powieści „Jak wytresować smoka„.
Jest to już kolejna tego typu akcja sieci. Poprzednia miała imponujące wyniki: 450 mln rozdanych książek na całym świecie. Obecnie dostępne tytuły już teraz zostały przetłumaczone na 40 języków i są dostępne w 82 krajach.
Promocja książki wśród dzieci to zdecydowanie dobry pomysł. To w końcu najmłodsza publika jest wierna w książce w największym stopniu. Na co zwróciła już uwagę Biedronka, czytelnictwo w Polsce w największym stopniu podnosi swoje statystyki dzięki wsparciu najmłodszych. Co prawda duży w tym udział mają lektury szkolne. Kolejne pokolenia budzą nadzieję. Czy słuszną? To dopiero się okaże.
Akcje czytelnicze to wcale nie jest dobry pomysł
Tak się składa, że sama lubię czytać książki. Ale kompletnie jest mi to obojętne czy inni ludzi je czytają, czy też nie. A fakt, że sama je czytam, nie stawia mnie na piedestale w mojej głowie. Nie głoszę też naokoło, że nie jestem statystycznym polakiem i lubię czytać książki. Bo w mojej opinii czytanie nie zawsze równa się byciu inteligentnym, wykształconym czy po prostu oczytanym.
Z tego też powodu nie mam potrzeby publikowania zdjęć swojej biblioteczki, czytnika, czy ostatnio przeczytanej książki. Fakt, że czytam, nie sprawia, że czuję się lepsza od przeciętnego Polaka. Nie uważam też, że ktokolwiek powinien się tak czuć. Co z tego, że ktoś czytać 200 książek rocznie skoro 90 proc. z nich to książki w stylu: „Zanim się pojawiłeś”, „Szczęściarz” czy publikacje Dana Browna, o „Grey’u” nie wspominając.
Łatwych, przyjemnych a pod względem wnoszonych informacji rozwojowych równych właściwie serialom w polskiej telewizji. Może też z tego powodu nie trafiają do mnie akcje promujące czytanie, w domu, w autobusie, w szkole. Jeśli ktoś nie ma takiej kultury w domu, to nic i nikt tego nie zmieni. I chyba trzeba się z tym pogodzić.
Akcja McDonald’s bezsprzecznie chwalebna i pod względem marketingu dość fajna, na pewno trafi do niektórych dzieci. Nie do większości, ale jest spora grupa, która oprócz tego, że wyniesie z sympatycznej restauracji papierowy domek z frytkami, będzie miało dużo radości również z tego, że pod pachą trzymać będzie kolorową książeczkę. Pozostała wyniesie zabawkę i również będzie się z tego cieszyć, w takim samym stopniu. Czy to źle? Absolutnie nie. To tylko kolejny dowód różnorodności.