Teoretycznie kara za wycięcie krzewu nie powinna dotyczyć osób fizycznych robiących porządki we własnym ogródku. Okazuje się jednak, że przysłowiowy diabeł tkwi w szczegółach. Ściślej mówiąc: w definicjach drzewa i krzewu znajdujących się w ustawie o ochronie przyrody. Nie zawsze pokrywają się z ich rozumieniem tych pojęć przez zwykłych obywateli.
Zgłaszanie zamiaru wycięcia drzewa może i jest proste, ale wciąż pozostaje zbędną upierdliwością
Chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że w Polsce nie możemy tak po prostu wyciąć drzewa, które sami zasadziliśmy we własnym ogródku. Słynna ustawa „Lex Szyszko” na krótko przyniosła właścicielom nieruchomości odrobinę jakże potrzebnej w tej kwestii swobody. Niestety pod wpływem silnego nacisku mediów rządzący zdecydowali się cofnąć wprowadzone przez siebie zmiany. Powrotu do systemu każdorazowego wymogu uzyskania zezwolenia na szczęście nie było.
Obecnie ustawa o ochronie przyrody zakłada, że teoretycznie na wycinkę drzew i krzewów rzeczywiście trzeba uzyskać zezwolenie. Właściciele nieruchomości będący osobami fizycznymi nie są zdani na łaskę właściwych organów swojej gminy. Warunek jest jeden: wycinka nie może mieć związku z prowadzoną działalnością gospodarczą.
W przypadku dostatecznie dużych drzew wymagane jest jednak zgłoszenie zamiaru ich usunięcia. Gminie przysługuje prawo do wniesienia sprzeciwu, jeśli urzędnicy uznają, że jednak nie spełniamy kryteriów do wycinki bez zezwolenia. Mogą to zrobić także wtedy, kiedy nasze zgłoszenie nie spełnia wymagań formalnych wskazanych w ustawie.
Brzmi prosto? Teoretycznie cała procedura, choć wciąż pozostaje upierdliwa, nie jest przesadnie skomplikowana. Nie oznacza to, że w praktyce nie pojawiają się problemy, których łatwo byłoby uniknąć. Przykładem może być kara za wycięcie krzewu wymierzana właśnie osobom fizycznym. Z powyższego fragmentu wiemy już, że w zasadzie powinny móc usuwać krzewy na terenie swoich ogródków tak po prostu, nawet bez zgłaszania takiego zamiaru. Diabeł tkwi jednak w szczegółach. W końcu czym właściwie jest krzew?
Czym właściwie jest krzew? Byłoby prościej, gdyby ustawa o ochronie przyrody jasno odróżniała krzewy od drzew
Wydawać by się mogło, że odpowiedź na tak postawione pytanie wydaje się całkiem oczywista. Drzewo ma jeden duży zdrewniały pień, krzew kilka mniejszych pędów. W praktyce funkcjonuje kilka definicji będących w powszechnym użyciu. Tym samym na różne sposoby możemy zdefiniować tę samą roślinę. Na przykład: czy popularne w polskich ogrodach tuje to krzew, czy drzewo? Na szczęście nie musimy się jakoś mocno nad tym zastanawiać, bo ustawa o ochronie przyrody ma własną definicję krzewu. Zgodnie z art. 5 pkt 26b) za „krzew” powinniśmy uważać:
wieloletnią roślinę rozgałęziającą się na wiele równorzędnych zdrewniałych pędów, nietworzącą pnia ani korony, niebędącą pnączem;
Sytuacji nie poprawia definicja drzewa, którą znajdziemy w pkt 26). Przed „drzewo” rozumiemy:
wieloletnią roślinę o zdrewniałym jednym pędzie głównym (pniu) albo zdrewniałych kilku pędach głównych i gałęziach tworzących koronę w jakimkolwiek okresie podczas rozwoju rośliny
Przywołany wcześniej przykład tui sugeruje, że możemy jednak mieć do czynienia z drzewem. Podobnie będzie z innymi iglakami o pokroju kolumnowym, na przykład z cisami, cyprysami czy jałowcami. Za krzewy możemy bezpiecznie uznać te rośliny, które w ogóle nie mają zdrewniałych pędów.
Warto wspomnieć, że podczas oględzin drzewa lub krzewu urzędnicy mają obowiązek zmierzyć pień, lub pnie. Tak naprawdę jedyną kwestią, która nie pokrywa się w obydwu tych definicjach, jest korona. Ta z kolei jest pojęciem, którego ustawodawcy już się nie chciało wyjaśniać. Biorąc poprawkę na to, jak różnorodne formy przybierają korony drzew, uzyskujemy bardzo szerokie pole do interpretacji. Tym samym kara za wycięcie krzewu, który cudownym sposobem okazał się jednak być drzewem, staje się całkiem realną perspektywą. Problem może się pojawić wtedy, gdy roślina jest dostatecznie duża.
Kara za wycięcie krzewu nie będzie nam groziła, jeśli na wszelki wypadek zgłosimy zamiar wycinki drzewa
Być może w takim razie należałoby podejść do sprawy w nieco bardziej praktyczny sposób. Jeżeli nie chcemy ryzykować, to powinniśmy z góry przyjąć, że jeśli mamy choć cień wątpliwości, to mamy do czynienia z drzewem. Kiedy powinniśmy się nad tą kwestią w ogóle zastanawiać? Tutaj wracamy do pni i ustawowych progów, powyżej których powinniśmy zgłosić gminie zamiar wycinki. Znajdziemy je w art. 83f ust. 4:
W przypadku, o którym mowa w ust. 1 pkt 3a, właściciel nieruchomości jest obowiązany dokonać zgłoszenia do organu, o którym mowa w art. 83a ust. 1, zamiaru usunięcia drzewa, jeżeli obwód pnia drzewa mierzonego na wysokości 5 cm przekracza:
1) 80 cm – w przypadku topoli, wierzb, klonu jesionolistnego oraz klonu srebrzystego;
2) 65 cm – w przypadku kasztanowca zwyczajnego, robinii akacjowej oraz platanu klonolistnego;
3) 50 cm – w przypadku pozostałych gatunków drzew.
Jeżeli więc obwód któregoś z pędów naszej rośliny zbliża się do wartości 50 cm, to powinniśmy złożyć zgłoszenie zamiaru jej usunięcia. W najgorszym wypadku urzędnik dokonujący oględzin stwierdzi, że mamy do czynienia z krzewem. Może się też okazać, że gmina po prostu nie zdecyduje się na żaden sprzeciw, bo nie będzie miała ku temu żadnych podstaw. Kara za wycięcie krzewu, który w rozumieniu ustawy jest drzewem, dotyczy w końcu tylko tych sytuacji, gdy nie dopełnimy niezbędnych formalności.