Partnerzy serwisu:
Podatki

Można w Polsce zlikwidować PIT, na upartego nawet CIT, można zlikwidować TVP i PZPN, ale VAT ruszyć się nie da

Rafał Chabasiński
13.09.2023
Można w Polsce zlikwidować PIT, na upartego nawet CIT, można zlikwidować TVP i PZPN, ale VAT ruszyć się nie da

Różne bajki można pleść w trakcie kampanii wyborczej. Niektóre z nich mogą być nawet teoretycznie wykonalne. Likwidacja VAT do tej grupy zdecydowanie nie należy. Prawdę mówiąc, jeżeli jest w Polsce jakiś podatek, którego nie da się ruszyć, to będzie nim właśnie podatek od towarów i usług. Nie oznacza to, że nie można go ulepszyć.

Przy każdych wyborach politycy będą starali się nas złowić obietnicą obniżenia podatków

Przed wyborami do parlamentu zawsze pojawiają się postulaty związane z podatkami. Politycy obiecują uproszczenie niektórych danin, ich obniżenie, albo wręcz zupełną likwidację. Nie ma się co dziwić, bo podatki w Polsce to wyjątkowo drażliwa kwestia. Mało kto lubi je płacić. Nawet radykalni zwolennicy koncepcji państwa opiekuńczego muszą przyznać, że w naszym kraju oddanie pieniędzy obywateli w ręce polityków to duże ryzyko. Nie ma się co oszukiwać: w zamian wcale nie otrzymujemy usług publicznych na poziomie. Zamiast tego finansujemy różnego rodzaju zachcianki polityków oraz utrzymujemy ich partyjną kastę.

Polska ma jeden z najgorszych systemów podatkowych w cywilizowanym świecie. Może i płacimy relatywnie niskie daniny, ale skala podatkowej opresji daje się we znaki zarówno przedsiębiorcom, jak i zwykłym obywatelom. Dlatego właśnie wyborcy skłaniający się ku liberalizmowi gospodarczemu dość życzliwie patrzą na postulaty ukrócenia tego przykrego stanu rzeczy. Problem w tym, że żerują na tym politycy gotowi obiecać swojemu elektoratowi dosłownie wszystko, byle tylko zyskać parę dodatkowych punktów procentowych.

Jednym z haseł Konfederacji jest likwidacja PIT, CIT, ZUS, VAT. Do tego czasem dorzucają PiS i PO, a czasem TVP i TVN. Ostatnią nowością w wyliczance stał się PZPN. Partii politycznych, mediów pod rządową kontrolą oraz lokalnych filii szwajcarskich stowarzyszeń piłkarskich bronić nie zamierzam. O wiele bardziej interesujące wydają mi się postulaty podatkowe. W końcu większość z nich jest, technicznie rzecz biorąc, w pełni wykonalna. Jest jednak jeden wyjątek: likwidacja VAT. Tego w Polsce zrobić się nie da i wcale nie chodzi mi tutaj o przepisy Unii Europejskiej.

Podatki dochodowe właściwie nie są nam do niczego potrzebne

Od dawna w końcu głoszę na łamach Bezprawnika tezę, że podatek PIT jest w dzisiejszej rzeczywistości właściwie zbędny. Powszechne podatki dochodowe w nowoczesnym wydaniu przede wszystkim komplikują życie obywatelom, którzy sami muszą ustalić, ile właściwie mają zapłacić Fiskusowi za sam fakt zarabiania pieniędzy. Niech tylko spróbują się pomylić, to czekają ich przykre konsekwencje. Co otrzymujemy w zamian? Mizerne w porównaniu do innych podatków 78,4 mld zł. Dla porównania: całość wydatków państwa na ten rok ma wynieść prawie 700 mld zł, a wpływy 600 mld zł.

W przypadku CIT jest wcale nie lepiej. Owszem, lubimy myśleć, że w ten sposób opodatkowujemy wielkie ponadnarodowe korporacje. Tyle tylko, że tak naprawdę, to głównie podcinamy skrzydła rodzimemu biznesowi. Powód jest prosty: wiele zagranicznych koncernów wykorzystuje dziurawe prawo, by wyprowadzać pieniądze z Polski do kraju pochodzenia. Luka CIT zawsze była raptem nieco mniejsza od słynnej luki vatowskiej. Różnica jest taka, że z podatku dochodowego od osób prawnych państwo ma jedynie 73,6 mld zł. VAT dla odmiany przynosi 286,3 mld zł.

Likwidacja CIT w zasadzie wyrównałaby szanse pomiędzy poszczególnymi przedsiębiorstwami różnych rozmiarów. Mniejsze spółki, których nie stać na najbardziej wyszukane schematy optymalizacji podatkowej, przestałyby być wygodnym celem dla organów podatkowych. Tym samym otrzymałyby impuls do dalszego rozwoju. Oczywiście, jeśli akurat bardzo chcemy opodatkowywać spółki kapitałowe, to możemy zastosować bardziej skuteczny od CIT mechanizm, na przykład podatek obrotowy. Zakładam jednak, że dążymy do maksymalnego możliwego odchudzenia systemu podatkowego z danin.

Podatek od towarów i usług to bezsprzecznie najważniejsza danina istniejąca w Polsce

ZUS w zasadzie powinienem zostawić w spokoju, bo to zagadnienie teoretycznie niezwiązane z podatkami. Polski Ład trochę jednak w tej kwestii namieszał. Mowa o niemożliwej do odliczenia od dochodu składki zdrowotnej, która zwykle wynosi 9 proc. Tutaj rozwiązanie jest bardzo proste: wystarczy anulować tę zmianę, pozbyć się de facto podatku zdrowotnego i wrócić do wcześniejszych rozwiązań.

Różnego rodzaju pomniejsze podatki, które nie wnoszą do budżetu państwa nawet 5 milionów złotych, można by zlikwidować od ręki i nawet byśmy nie zauważyli ich braku. Tutaj możemy wskazać podatek od sprzedaży detalicznej czy podatek od gier.

Teraz jednak napotykamy na naprawdę poważną przeszkodę. Likwidacja VAT oznacza, że uszczuplamy budżet państwa, już i tak obarczony ogromnym deficytem, o wspomniane 286,3 mld zł. To prawie połowa. Warto przy tym wspomnieć, że nawet nie poruszaliśmy kwestii bliźniaczki VAT w postaci akcyzy. Ta przynosi Fiskusowi dodatkowe 83,8 mld zł rocznie.

Załóżmy, że rzeczywiście naszym marzeniem jest likwidacja VAT w Polsce. Załóżmy też dla uproszczenia, że stał się cud i przekonaliśmy całą Unię Europejską, żeby znieść minimalną europejską stawkę VAT. Teraz musimy zbić wydatki państwa o połowę. Dobra wiadomość jest taka, że wszystko to, co obecni rządzący wyrzucają poza oficjalny budżet, najprawdopodobniej jest całkowicie zbędne i możemy się tego bez żalu pozbyć. Prawdziwe problemy tkwią w tych wydatkach, których ograniczyć się nie da.

Albo likwidacja VAT, albo pozbycie się PIT, CIT i akcyzy. W obydwu przypadkach i tak ryzykujemy rewolucją

Na liście z pewnością znalazłyby się: wydatki na ubezpieczenia społeczne (112,5 mld zł), obronę narodową (82 mld zł), dług publiczny (62 mld zł) oraz bezpieczeństwo i wymiar sprawiedliwości (42 mld zł). Powiedzmy też, że obcięliśmy koszty funkcjonowania administracji państwa o połowę (z 24 mld zł do 12 mld zł). Razem wychodzi jakieś 310,5 mld zł. Likwidacja VAT jest więc teoretycznie możliwa, ale wtedy musimy zachować prawie wszystkie pozostałe podatki. Jeżeli kogoś to pocieszy, to przy zachowaniu VAT możemy się pozbyć akcyzy.

Co w zamian? Likwidujemy wszystkie programy socjalne. Przestajemy też finansować opiekę zdrowotną oraz edukacji i szkolnictwa wyższego. Teraz zapewne stało się jasne, czemu upieram się na zachowanie wydatków na bezpieczeństwo i wymiar sprawiedliwości. System podatkowy nie istnieje przecież w próżni. Likwidacja wszystkich korzyści z istnienia państwa z punktu widzenia obywateli i zachowanie dużej części ciężarów nieuchronnie przybliża nas do momentu, w którym obywatele sięgają po widły i pochodnie.

Załóżmy, że chcemy zjeść ciastko i dalej je mieć: pozbyć się wszystkich istniejących podatków, ale też znaleźć skądś pieniądze na funkcjonowanie naszego państwa minimum. Możemy zaszaleć i wprowadzić powszechny podatek pogłówny. Przy wydatkach w wysokości 310,5 mld zł rocznie i ok. 30 milionach dorosłych Polaków, każdy z nas odprowadzałby rocznie jakieś 10 350 zł. Zachowanie obecnych wydatków państwa to pogłówne w wysokości ok. 20 000 zł rocznie.

Nie są to może porażająco wysokie kwoty. Warto przy tym wspomnieć, że obecnie kwota wolna od podatku w PIT wynosi 30 tys. zł. Już teraz niektóre partie postulują jej podwojenie. Osoby, które dzisiaj odprowadzają znikome podatki, mogłyby przeżyć szok, że coś nagle muszą płacić państwu. Że niby mniej zapłacą, robiąc codzienne zakupy? Być może. Taką zmianę trudniej jednak dostrzec niż pięciocyfrowy rachunek do zapłacenia.

Nie dajmy się nabrać: likwidacja VAT to tylko wyborcze hasełko na użytek kampanii w social media

Należy teraz przypomnieć, że Konfederacja wcale nie chce ani likwidować podatków, ani też zupełnie likwidować powiązań budżetu z edukacją i opieką zdrowia. Postulują na przykład finansowany z podatków bon zdrowotny, który w zasadzie kosztował państwo mniej-więcej tyle samo, co obecny system. Partia ta podobne rozwiązanie przygotowała także dla edukacji.

Oficjalne podatkowe propozycje Konfederatów, które możemy znaleźć w programie wyborczym tej partii, wcale nie są takie radykalne. W ich skład wchodzi liniowy PIT 12 proc., likwidacja VAT jedynie dla prądu i węgla, oraz wyeliminowanie tych wszystkich drobnych i irytujących podatków w rodzaju opłaty za posiadanie psa, czy podatku cukrowego. Najważniejsze wydają się jednak te fragmenty, w których partia postuluje uproszczenie istniejących danin, w szczególności pastwiąc się nad absolutnie koszmarną ustawą o VAT.

Prawdziwe postulaty zmian w podatkach Konfederacji nie są wcale złe. Prawdę mówiąc, całkiem mi się podobają. Są wręcz mniej radykalne niż moje własne propozycje. Problem w tym, że programy wyborcze to lektura bardziej dla publicystów i koneserów. Przeciętny wyborca częściej wsłuchuje się w chwytliwe hasła. Dlatego właśnie trzeba na nie szczególnie uważać. Później okaże się, że „to tylko żart”.

Co zaś się tyczy wspomnianego przeze mnie na początku usprawnienia podatku VAT, to sprawa jest akurat prosta. Wystarczy zrezygnować z arbitralnej i kazuistycznej matrycy stawek. W zupełności wystarczy jedna stawka obniżona, która zresztą nie wydaje mi się obowiązkowa. Jeżeli koniecznie chcemy różnicować sytuacje danych towarów i usług, to po możliwie ogólnych kategoriach: żywność to żywność, leki to leki. Proste podatki to lepsze podatki, a skomplikowane to czyste zło.

fundacja wolności gospodarczejArtykuł stanowi część cyklu „Wolność Gospodarcza„, prowadzonego na łamach Bezprawnika w ramach projektu komercyjnego realizowanego z Fundacją Wolności Gospodarczej. To założona w 2021 roku fundacja, której filarami jest liberalizm gospodarczy, nowoczesna edukacja, członkostwo Polski w Unii Europejskiej i państwo prawa. Więcej o działalności i bieżących wydarzeniach możecie przeczytać na łamach tej strony internetowej.