Unijne limity transakcji gotówkowych będą wyższe od obowiązujących dzisiaj w Polsce
Trudno zaprzeczyć istnieniu tendencji do ograniczania obrotu gotówkowego. Obowiązujące w tym momencie przepisy nie dotyczą konsumentów, choć w przyszłości ma się to zmienić. Równocześnie przedsiębiorcy mają co do zasady dokonywać transakcji między sobą za pomocą przelewów bankowych. Jeżeli jedną ze stron umowy jest konsument, to problem nie istnieje. Osoby fizyczne mogą kupować za gotówkę wszystko, co tylko przyjdzie im do głowy: samochody, mieszkania, a nawet jachty.
Najprawdopodobniej zmieni się to od 2027 r. Wówczas unijne limity transakcji gotówkowych narzucą formę bezgotówkową w przypadku wszystkich transakcji o wartości powyżej 10 tys. euro. Przy czym Bruksela z sobie tylko znanych powodów zamierza objąć nowym limitem wszystkie podmioty uczestniczące w obrocie gospodarczym. Dotyczy to także osób fizycznych niemających nic wspólnego z prowadzeniem firmy.
Nie da się ukryć, że dla konsumentów przywiązanych do gotówki będzie to tragedia, albo przynajmniej zamach na wolności obywatelskie. Nie sposób przy tym nie zauważyć, że z punktu widzenia przedsiębiorców sprawy mają się nieco odmiennie. Może to być wręcz dobra wiadomość dla firm, które z jakichś powodów preferują transakcje gotówkowe.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Jakim cudem? Odpowiedź na to pytanie jest prozaiczne. Obowiązujące dzisiaj krajowe limity transakcji gotówkowych dla przedsiębiorców są dużo bardziej restrykcyjne. Wynoszą 15 tys. zł. Wejście w życie unijnych regulacji oznaczałoby więc drastyczne zwiększenie limitu. W przeliczeniu na złotówki będzie to 42 661 zł według kursu z momentu pisania niniejszego felietonu.
Nie zrozumcie mnie źle: unijne limity transakcji gotówkowych cały czas wydają mi się zbyt daleko idącym ograniczeniem. Jak to jednak jest, że krajowy ustawodawca stosuje obecnie zauważalnie gorsze rozwiązania?
Państwo zwalcza transakcje gotówkowe, by mieć lepszą kontrolę nad przepływem pieniędzy w gospodarce
By odpowiedzieć na postawione wyżej pytanie, musimy się zastanowić nad tym, czemu w ogóle służą limity transakcji gotówkowych. Chyba nikogo nie zdziwi stwierdzenie, że chodzi o kontrolę nad przepływami kapitału. W oficjalnych wyjaśnieniach znajdziemy przeciwdziałanie terroryzmowi oraz praniu brudnych pieniędzy. Ja bym jednak postawił nacisk przede wszystkim na ograniczanie szarej strefy, czyli po prostu uszczelnianie systemów podatkowych. Gdy nie wiadomo, o co chodzi, to niemal zawsze chodzi o pieniądze. Gdzieś tam na horyzoncie majaczy czasem chęć promowania nowoczesnych rozwiązań bezgotówkowych, ale ich promocja z punktu widzenia ustawodawcy i tak służy dokładnie tym samym celom.
Transakcje bezgotówkowe zawsze zostawiają po sobie ślad w systemach operatorów. Tym samym dużo łatwiej jest wyśledzić źródło pochodzenia pieniędzy, a później odpowiednio zakwalifikować dane zdarzenie pod względem podatkowym. Gotówka pozostaje rozwiązaniem dużo bardziej anonimowym. Równocześnie nie jest tak wygodna jak nowoczesne rozwiązania cyfrowe. Nic dziwnego, że coraz rzadziej sięgamy po banknoty, gdy chcemy za coś zapłacić.
Nie da się ukryć, że organy naszego państwa wykazują dużo bardziej represyjne podejście względem przedsiębiorców, gdy chodzi o podatki. Zapewne właśnie dlatego krajowy limit transakcji gotówkowych jest niższy od unijnych przepisów, które czekają na wejście w życie. Może to dziwić, biorąc pod uwagę kryzys inflacyjny, który w ciągu dwóch lat sprawił, że posiadane przez nas złotówki zauważalnie straciły na wartości.
Czy wzrost limitu w 2027 r. w jakiś sposób zmieni sposób funkcjonowania polskich firm? Wszystko zależy od tego, czy w ogóle interesują nas transakcje gotówkowe na większe kwoty. Jeżeli będziemy chcieli w tej formie rozliczyć się z dostawcą albo odbiorcą, to pozostanie nam dużo większe pole manewru, zanim będziemy musieli się pilnować, czy przypadkiem wartość transakcji nie jest zbyt wysoka. Z drugiej strony dojdzie nam konieczność zaprzątania sobie głowy limitem także w przypadku rozliczeń z konsumentami. Problem ten będzie jednak dotyczyć wyłącznie towarów i usług o bardzo dużej wartości. Zmiana dotknie szeroko rozumiany sektor budowlano-remontowy, sprzedawców samochodów i produktów naprawdę luksusowych oraz handlarzy nieruchomościami.
Równocześnie nie sposób nie dojść do wniosku, że nasz krajowy ustawodawca mógłby już teraz podnieść limity transakcji gotówkowych do unijnych poziomów. Nie ma właściwie żadnego powodu, by utrzymywać je na śmiesznie niskim poziomie 15 tys. zł.