Nie ulega wątpliwości, że opóźnienia pociągów to problem najbardziej irytujący pasażerów. Jego źródłem nie są jednak tylko awarie, wypadki, pogoda, czy niewłaściwie ułożony rozkład jazdy. Od wielu lat pieniędzy na rozwój jednego z najważniejszych środków transportu jest zbyt mało, a to sprawia, że lista grzechów polskiej kolei tylko się wydłuża.
Opóźnienia pociągów wynikają z ubogiej infrastruktury
„Opóźnienie pociągu może ulec zmianie” – ten komunikat jest codziennością wielu pasażerów wybierających podróże koleją. Z całą pewnością brak punktualności stanowi problem, z którym kolejarze nie potrafią sobie poradzić od lat. Wystarczy wspomnieć, że w ubiegłym roku co trzeci pociąg PKP Intercity, a więc największego na polskich torach przewoźnika, nie dowoził pasażerów na czas. Obecnie sytuacja wygląda nieco lepiej, lecz tylko kwestią czasu jest, by problem powrócił.
Opóźnienia poszczególnych składów tłumaczone są zwykle przez przewoźników sytuacjami losowymi. Chodzi tu o awarie taboru, wypadek, warunki atmosferyczne, które powalają drzewa na tory, a także wiele wiele innych. Wszystkie one stanowią jednak tylko część dolegliwości trapiących kolei w naszym kraju. Eksperci zwracają bowiem uwagę na długość linii kolejowych. Ta od lat praktycznie stoi w miejscu. Ba, można wręcz powiedzieć, że się zwija.
Na ten moment łączna długość torów w Polsce wynosi ok. 19,5 tys. kilometrów. Tymczasem jeszcze 40 lat temu sieć wynosiła ponad 27 tys. kilometrów. W tym miejscu warto zaznaczyć, ze z problemem „rozbierania” kolei mierzą się też inne kraje europejskie jak Francja, czy Niemcy. Wynika to głównie z faktu, że przez lata włodarze państw nie bardzo wierzyli w ten środek transportu. Odwilż przyszła dopiero w ostatnim czasie, gdy Unia Europejska zaczęła stawiać na zrównoważony transport i płynącą z niego dbałość o środowisko. Nagle okazało się, że bez sprawnej kolei trudno budować nowoczesne oraz silne gospodarczo państwo.
Choć PKP Intercity chwali się kolejnymi rekordami w liczbie przewiezionych pasażerów, a także inwestycjami w tabor to ograniczenia infrastruktury są nieubłagane. Wciąż wzrastający popyt na kolej i konieczność uruchamiania coraz to nowych połączeń prowadzi do niesamowitego tłoku na torach. To z kolei ogromne wyzwanie dla planistów, którzy zwykle ustawiają pociągi w odstępach ledwie kilkuminutowych. W sytuacji choćby kilku minut opóźnienia jednego składu cała siatka sypie się jak domek z kart. Budowa nowych torów jest więc potrzebna jak nigdy dotąd, jednak pieniędzy na kolej wciąż jest zbyt mało.
Na kolej wydajemy dużo mniej niż na drogi
W czasach, gdy wszyscy wokół stawiają na rozwój transportu zbiorowego, my nadal zdecydowanie największe nakłady kierujemy na drogi. Najgorsza jest jednak skala dysproporcji pomiędzy inwestycjami w infrastrukturę kolejową a drogową.
Po wejściu Polski do Unii Europejskiej w kraju powstała szczątkowa liczba kilometrów nowych linii kolejowych. Dla porównania, po 1990 roku powstało 5000 km nowych dróg wysokiej przepustowości. W połączeniu z pozostałymi drogami lokalnymi, daje to w sumie ok. 12 tysięcy km nowych dróg i… 50 km nowych linii kolejowych – mówił w rozmowie z 300Gospodarką Piotr Malepszak, były p.o. prezesa spółki CPK.
Szansą na szybszy rozwój kolei może być właśnie Centralny Port Komunikacyjny. Zdaniem części ekspertów zakładane przez rządzących 50 milionów nowych pasażerów to wciąż zbyt mało, by gonić europejską czołówkę. Problemu zdaje się też nie rozwiązywać strategiczny dla kolei dokument jakim jest Krajowy Program Kolejowy do 2030 roku. Skupia się on bowiem przede wszystkim na modernizacji i elektryfikacji obecnych szlaków. O budowie nowych torów zbyt wiele się nie mówi, a nawet jeśli to do realizacji trafiają projekty, których ukończenie planowano już wiele lat temu.
Traktowanie kolei po macoszemu nie umyka uwadze pasażerów. W ten sposób tworzy się lista grzechów polskiej kolei.
Lista grzechów polskiej kolei. Na co skarżą się pasażerowie?
Problemy zgłaszane przez podróżujących pociągami w Polsce cyklicznie zbiera Urząd Transportu Kolejowego. Obecnie trwa kolejna edycja badania satysfakcji pasażerów kolei, w ramach której do 15 września 2023 roku w specjalnej ankiecie można zasygnalizować zauważane bolączki. Na co najbardziej skarżyli się Polacy pod koniec 2021 roku?
Prym rzecz jasna wiodły opóźnienia, które negatywnie nastawiały do kolei aż 80% respondentów. Podróżni wskazują także na nieustannie zmieniający się rozkład jazdy oraz niejasną dla nich siatkę połączeń. Co więcej, ponad 55% badanych uważa, że obecna oferta przewozowa na polskich torach jest zbyt mało atrakcyjna. Pasażerowie narzekają także na złą organizację przesiadek i zbyt wysokie ceny biletów. Wielu z nas nie podoba się też brak jednolitego kanału sprzedaży biletów przez wszystkich przewoźników.
Zdecydowana większość wskazywanych przez podróżnych problemów niejako wiąże się z infrastrukturą. Opóźnienia, zmiany w rozkładach i brak spójnej siatki wynikają bowiem z tego, że zarządcy poszczególnych szlaków muszą się nieźle nagimnastykować, by zmieścić na torach coraz więcej składów. Biorąc pod uwagę nacisk na rozwój zrównoważonego transportu można śmiało stwierdzić, że najbliższe lata mogą należeć do kolei. Szkoda by było, gdyby jej wzrost został zahamowany przez ignorancję rządzących, którzy nie bardzo chcą skierować finansowy strumień na polskie tory.