Pasażerka zdjęła maseczkę, by zjeść posiłek. Obsługa pociągu wezwała policję, która podjęła interwencję

Zbrodnia i kara Zdrowie Dołącz do dyskusji (348)
Pasażerka zdjęła maseczkę, by zjeść posiłek. Obsługa pociągu wezwała policję, która podjęła interwencję

Maseczka a jedzenie w pociągu. Pewna podróżna ściągnęła maseczkę, bo chciała zjeść posiłek. Nie uszło to uwadze obsługi, która to wezwała policję i zatrzymała skład na dworcu w Lesznie. Sytuacja absurdalna?

Maseczka a jedzenie w pociągu

Koronawirusowych absurdów ciąg dalszy. Jak pisze „Głos Wielkopolski”, z powodu osoby, która ściąga maseczkę, by zjeść w pociągu, można zatrzymać skład i wezwać odpowiednie służby. Sytuacja miała miejsce w pociągu Intercity relacji Wrocław – Gdynia.

Kobieta zdjęła maseczkę, by zjeść posiłek. Obsługa początkowo pozwoliła jej na to, jednakże kobieta miała jeść

wyjątkowo długo

Pasażerka widocznie nie dała za wygraną i nie zakładała maseczki, co wywołało reakcję obsługi. Kierownik pociągu wezwał policję, a sam skład stanął na dworcu w Lesznie.

Funkcjonariusze po przyjechaniu na miejsce podjęli interwencję, która zakończyła się pouczeniem kobiety. Źródłowy portal przypomina podobną historię – bo zatrzymanie pociągu z powodu osoby bez maseczki miało już co najmniej raz miejsce – dotyczącą 40-latka z Bydgoszczy.

Ten z kolei tak zaparł się, że maseczki nie założy, że pociąg stał na dworcu 1,5 godziny.

Szokująca historia?

Można na pierwszy rzut oka stwierdzić, że obsługa jest nadgorliwa, a prawo i reakcja organów państwa nieracjonalne. Warto jednak pamiętać, że osoby, które ostentacyjnie prezentują opór wobec nakazu zakrywania twarzy, bardzo często portretują się jako ofiary spornych sytuacji.

Jeżeli ktoś zakrywa usta i nos – zdając sobie sprawę z pozytywnych skutków takiego zachowania podczas epidemii – to raczej nie będzie ostentacyjnie jeść, oburzając się zapewne na próby zwrócenia uwagi obsługi, tylko jak najszybciej zje, bądź w ogóle odłoży w czasie spożycie posiłku.

Odrzucam też fakt długiej jazdy w rzeczonej sytuacji. Leszno jest 100 kilometrów od Wrocławia, z którego pociąg wyruszał. Wydaje się zatem, że nie sytuacja pokazuje nie tyle bezduszność pracowników obsługi pociągu, ile problem z „bezmaseczkowieniem” się polskiego społeczeństwa.

Epidemii nie ma!?

Koronawirus SARS-CoV-2 jest, istnieje, wywołuje COVID-19, powoduje zgony. Objawy – jak wskazują eksperci – podobne są do grypy, natomiast samo oddziaływanie wirusa na ludzki organizm – wespół z niezwykłą zakaźnością, a także brakiem leków i szczepionki – powodują, że jest to faktycznie globalne zagrożenie.

Oczywiście, znaczna część Polaków bałaby się jedynie choroby o wskaźniku śmiertelności powyżej 90%. Ale nawet w wypadku czegoś, co nie zabija wszystkich dookoła, warto zachować ostrożność. Może właśnie z myślą tych, których na codzień na ulicach, czy plażach, nie widać – choćby z powodu wieku, czy groźnych chorób.

Same maseczki (i szczepienia) nie działać mają jedynie na konkretnych ludzi, którzy je stosują. Prawdziwego znaczenia nabierają dopiero w ujęciu społecznym. Do takiego stwierdzenia nie potrzeba szczególnej wiedzy medycznej, a zwykła wyobraźnia. Zakrywanie ust i nosa nic nie kosztuje, a może realnie – w dalszej perspektywie – uratować czyjeś zdrowie, bądź życie.

Wspominam o powyższym dlatego, ze sam obowiązek zakrywania twarzy wydaje się faktycznie nie mieć żadnego prawnego umocowania. Nie powinno to jednak zachęcać do niestosowania się do nakazów (w mojej opinii co najwyżej zaleceń).