Nie remontuj mieszkania, bo wzrośnie ci podatek katastralny

Nieruchomości Podatki Dołącz do dyskusji
Nie remontuj mieszkania, bo wzrośnie ci podatek katastralny

Prawdę mówiąc, na swój sposób szanuję polityków, którzy w Polsce otwarcie popierają podatek katastralny. Trzeba do tego naprawdę dużej odwagi. Teraz do tej grupy dołączył Ryszard Petru. Pośród jego argumentów znalazł się jeden tyleż częsty co błędny: mieszkanie jako inwestycja, która miałaby jakoś na siebie zarabiać. Otóż nie: w mieszkaniach przede wszystkim się mieszka.

Mieszkanie jako inwestycja? Na pewno nie jest nią to, w którym akurat mieszkamy

Nie raz i nie dwa argumentowałem na łamach Bezprawnika, że wprowadzenie powszechnego podatku katastralnego byłoby absolutną katastrofą. Podatek naliczany od wartości nieruchomości nie tylko pożerałby pensje Polaków w błyskawicznym tempie, ale także prowadził do wywłaszczeń słabiej zarabiających z dorobku kilku pokoleń. Wciąż jednak trafiają się osoby, które postulują wprowadzenie takiej daniny. Część z nich to eksperci – teoretycy, albo osoby z zagranicy, które nie mają większego kontaktu z polską specyfiką. Są także osoby szczerze przekonane, że powszechny podatek katastralny to świetny pomysł.

Jakiś czas temu do tej drugiej grupy dołączył poseł Polski 2050 Ryszard Petru, który w rozmowie z TVN24 przyznał, że co do zasady jest za. Warunkiem byłoby jednak zlikwidowanie innych podatków nieruchomościowych. Czy mamy w ogóle w Polsce takowe? Niespecjalnie. W każdym razie nie ma żadnego innego podatku od nieruchomości, który dotyczyłby właścicieli nieruchomości mieszkalnych. Nie to było jednak najbardziej kłopotliwym argumentem z jego strony. Pod tym względem wskazałbym na zupełnie inny fragment.

Podatek katastralny ma zaletę, że bierze pod uwagę wartość mieszkania. Wtedy ci, którzy są właścicielami, chcą to remontować, myślą o tym, żeby te aktywa pracowały, ale to jest wielka reforma.

Pytanie brzmi: jak właściwie dom czy mieszkanie miałyby pracować? Dostrzegam tutaj bardzo poważny błąd typowy dla zwolenników tej wersji podatku katastralnego. Mieszkanie jako inwestycja wydaje im się czymś absolutnie oczywistym. Prawdę mówiąc, nie sposób ich za to winić. Od lat praktycznie każdy Polak, który uzbiera przynajmniej kilkaset tysięcy złotych, w pierwszej kolejności myśli o inwestycji w nieruchomości. Na amatorskich flippach i wynajmie majątki pozbijała duża część naszej klasy średniej. Zajmuje się tym również duża część elit, w tym także osoby zasiadające w Sejmie czy Senacie.

Podejście „mieszkanie jako inwestycja” nie ma jednak zastosowania w przypadku przeciętnego zjadacza chleba, którego interesuje jedynie pierwotne zastosowanie takiej nieruchomości. Być może wielu zamożnych Polaków to zdziwi, ale mieszkanie służy przede wszystkim do tego, by w nim mieszkać.

Powszechny podatek katastralny doprowadziłby albo do chaosu i wywłaszczeń, albo do rewolucji

Gdy tylko pozbędziemy się inwestorskiej mentalności, od razu dostrzeżemy smutną prawdę. Nasz dach nad głową nie przyniesie nam pieniędzy. Jeśli sami mieszkamy w swoim mieszkaniu, to go nikomu nie wynajmiemy, a więc nie zarobimy od nikogo żadnego czynszu. Siłą rzeczy nie będziemy też chcieli go nikomu sprzedać, bo nie będziemy mieli, gdzie mieszkać. Jak więc nasze „aktywo” miałoby pracować? Mieszkanie jako inwestycja może zaistnieć jedynie wtedy, kiedy nasze podstawowe potrzeby mieszkaniowe są już zaspokojone przez jakiś inny lokal.

Warto przy tym zauważyć, że wbrew słowom Ryszarda Petru podatek katastralny wręcz zniechęca właścicieli nieruchomości mieszkalnych do remontów. Dlaczego? To bardzo proste. Im wyższa wartość naszego domu albo mieszkania, tym wyższy podatek mielibyśmy do zapłacenia. W naszym interesie jest oczywiście to, by ograniczyć nasze zobowiązania podatkowe do minimum.

Co ciekawe, jedną z podstawowych wad tej daniny w specyficznych polskich warunkach jest to, że tak naprawdę nie wiadomo, kto miałby dokonywać wycen tych wszystkich milionów nieruchomości. Oczywisty konflikt interesów pomiędzy gminą a podatnikiem sprawia przy tym, że każda ze stron byłaby chętna na kwestionowanie wyceny, która byłaby jej nie na rękę. Osobną kwestią wartą rozważenia jest to, kto miałby za taką wycenę zapłacić i jak często aktualizowalibyśmy wartość naszej nieruchomości dla celów podatkowych.

Ryszardowi Petru trzeba przy tym oddać, że sam dostrzega podstawowy problem z podatkiem katastralnym. W tej samej rozmowie wyraźnie odniósł się do wysokości hipotetycznej daniny.

Na początku nie może być on wysoki. Mamy sytuację, że mieszka starsza pani w centrum Warszawy, ma sto metrów mieszkanie, wartość tego dwa, trzy miliony złotych do remontu. Gdyby miała 1 procent podatku katastralnego, nie miałaby jak tego opłacić.

Dokładnie tak by było. Przy typowej dla pozostałych krajów europejskich stawce 1 proc. przywołana starsza pani musiałaby każdego roku skądś wytrzasnąć dodatkowe 20 000 – 30 000 zł. Rzeczywistość byłaby taka, że kobieta musiałaby swoje mieszkanie sprzedać i przenieść się do jakiegoś innego. Być może taki miałby być sens całej operacji? Na uwagę zasługuje także sformułowanie „na początku”. Można się więc spodziewać chęci podwyższania stawki z czasem. Tym samym katastrofę jedynie byśmy odwlekli.