Z raportu ClickMeeting wynika, że tylko co czwarty Polak w wieku 18–27 lat wysoko ocenia swoje kompetencje cyfrowe, a jedynie 30 proc. uważa, że szkoła potrafi przygotować do życia w cyfrowym świecie.
Reszta ocenia swoje umiejętności raczej przeciętnie, a niektórzy wręcz przyznają, że sobie nie radzą. To ciekawa korekta stereotypu: młodzi potrafią scrollować TikToka godzinami, ale gdy pojawia się bardziej złożone zadanie technologiczne, niekoniecznie są w stanie je udźwignąć.
Mit „urodzonych cyfrowo”
Pokolenie Z dorastało w świecie zdominowanym przez social media i aplikacje mobilne. To jednak nie to samo, co głębsza biegłość technologiczna. Umiejętność obsługi Instagrama czy ustawienia filtra na Snapchacie nie równa się kompetencjom związanym z cyberbezpieczeństwem, weryfikacją informacji czy rozwiązywaniem problemów sprzętowych. Raport pokazuje, że 45,5 proc. badanych swoje zdolności określa jako „raczej dobre”, a aż 23 proc. jako przeciętne. W praktyce oznacza to, że większość młodych ludzi nie czuje się ekspertami, lecz raczej zwykłymi użytkownikami technologii.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Tymczasem w Polsce młodzież wypada słabiej niż rówieśnicy z Czech czy Słowacji, jeśli chodzi o realne umiejętności cyfrowe. Eurostat podaje, że 99 proc. polskich młodych codziennie korzysta z internetu, ale tylko niewielka część naprawdę wie, jak się w nim bezpiecznie poruszać.
Edukacja nie nadąża
Źródłem problemu jest także system edukacji. Zaledwie 30 proc. respondentów uważa, że szkoła rozwija cyfrowe kompetencje – to katastrofalnie mało jak na XXI wiek. Aż 55,5 proc. jest przeciwnego zdania. Polskie szkoły wciąż traktują informatykę jako przedmiot drugorzędny, często sprowadzony do nauki pakietu biurowego albo nieaktualnych podstaw programowania. Tymczasem rynek pracy wymaga dziś czegoś zupełnie innego – od obsługi specjalistycznych narzędzi, po rozumienie podstaw analityki danych i cyberbezpieczeństwa.
Nic dziwnego, że młodzi próbują radzić sobie sami. Co piąty byłby gotów zapłacić za kurs online, a 43 proc. skorzystałoby z takiej możliwości, gdyby zapewniła ją uczelnia lub pracodawca. Największym zainteresowaniem cieszą się języki obce (43 proc.) i umiejętności techniczne, takie jak programowanie czy analityka danych (40,5 proc.).
Millenialsi w roli cyfrowych opiekunów
I tu pojawia się rola millenialsów, czyli pokolenia urodzonego w latach 80. i 90. To oni byli świadkami narodzin internetu i pierwszej rewolucji komputerowej. Dorastali w czasach, gdy instalowanie Windowsa czy konfiguracja routera wymagały cierpliwości i umiejętności szukania rozwiązań. Dzięki temu rozumieją technologię nie tylko od strony użytkowej, ale też strukturalnej.
Dziś to właśnie oni najczęściej stają się cyfrowymi opiekunami – muszą tłumaczyć rodzicom-boomerom, jak działa bankowość internetowa, ale coraz częściej też własnym młodszym kolegom czy kuzynom, jak zabezpieczyć dane, jak rozpoznać phishing czy jak używać bardziej zaawansowanych narzędzi online. Millenialsi znaleźli się więc w roli pośredników między światem analogowym a światem aplikacji i internetu.
Luka pokoleniowa w nowym wydaniu
Dotychczas przyzwyczailiśmy się do prostego podziału: boomerzy nie ogarniają technologii, młodzi radzą sobie świetnie. Teraz okazuje się, że granice wcale nie są tak oczywiste. Gen Z, choć biegle porusza się w social mediach, często gubi się w poważniejszych zagadnieniach cyfrowych. Boomerzy nie radzą sobie z podstawami. A millenialsi – pokolenie nieco zapomniane w debacie publicznej – nagle wyrastają na cyfrowych przewodników.
Jeśli trend się utrzyma, luka cyfrowa w Polsce nie tylko się nie zmniejszy, ale wręcz pogłębi. Brak rzetelnej edukacji cyfrowej w szkołach sprawi, że młodzi będą coraz częściej uczyć się na własną rękę, nieraz chaotycznie i bez nadzoru. To rodzi ryzyko większej podatności na dezinformację, cyberoszustwa i zwyczajne marnowanie czasu w sieci.