Niezależne Zrzeszenie Studentów przygotowało raport „Mobbing na uczelniach”. Wynika z niego, że ponad połowa biorących udział w badaniu zetknęła się z mobberami i prześladowcami na swoich uczelniach. Nie koniecznie osobiście. Niektórzy byli świadkami takich zachowań. MEiN zapewnił, że monitoruje sytuację, ale odpowiedzialność za to co dzieje się na uczelni spada na rektora.
Mobbing na uczelniach w Polsce
Kilka miesięcy temu o swoich traumatycznych przeżyciach w szkole teatralnej opowiadały Weronika Rosati, Maria Dębska, Maja Ostaszewska czy Dawid Ogrodnik. Temu ostatniemu odpowiedział student zarzucając aktorowi zachowania, które u innych piętnuje. Rok wcześniej na molestowanie seksualne poskarżyli się studenci Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. NZS postanowił zbadać mobbing na uczelniach w Polsce. Badanie polegało na zebraniu wywiadów w internetowych ankietach. Wypełniło je 1635 studentów i absolwentów 50 polskich uczelni. Aż 70 procent tych, którzy zdecydowali się wziąć udział w badaniu to kobiety. Ponad połowa tych osób albo sama padała ofiarą prześladowania, albo była jego świadkiem lub słyszała o takich zachowaniach. Najczęściej było to wywoływanie strachu, poniżanie, nieprzyzwoite komentarze czy utrudnianie zaliczenia. Zdarzały się też groźby, a nawet przemoc fizyczna.
Jak reagowali na to studenci?
Najczęściej nie robili nic. Powodem był strach, że będzie jeszcze gorzej lub brak wiary, że nagłośnienie sprawy ma sens. Po reakcjach na skargi tych, którzy się na ujawnienie swoich problemów zdecydowali można powiedzieć, że obawy ich kolegów były uzasadnione. Mobberzy wywołują u studentów stres, obniżają samoocenę, wyizolowują od grupy, a nawet powodują rezygnację z dalszej nauki.
Rzeczniczka MEiN, Anna Ostrowska, pytana przez PAP o raport odpowiedziała, że „minister edukacji nie posiada umocowania do podejmowania interwencji i wszczynania postępowań wyjaśniających i dyscyplinarnych w przypadku konkretnych nauczycieli uczelnianych. Także wtedy, gdy do resortu trafiają zarzuty studentów, z wyjątkiem przypadków, gdy zarzuty te dotyczą zarzucanych rektorom przewinień dyscyplinarnych”. MEiN poinformowało, że na 24 publicznych uczelniach funkcjonują „ciała” odpowiedzialne za eliminowanie dyskryminacji.
Rzecznik Praw Obywatelskich i studenckich
Problemem zajął się Rzecznik Praw Obywatelskich. Jego zdaniem brakuje przepisów określających procedurę postępowania w przypadku nadużyć za strony pracowników uczelni oraz takich, które zapobiegłyby takim zachowaniom w przyszłości.
„Niektóre uczelnie przyjmują co prawda standardy antymobbingowe czy antydyskryminacyjne lecz co do zasady znajdują one zastosowanie jedynie w odniesieniu do etatowych pracowników uczelni” powiedziała PAP Anna Białek z biura RPO. Pracownicy biura Rzecznika na bieżąco interweniują w sprawie studentów, którzy szukają u nich pomocy. RPO zwrócił się do ministerstw, które nadzorują uczelnie (MEiN, MON, MKDNiS i Ministerstwo Zdrowia) z prośbą o podjęcie działań przeciwdziałających krzywdzeniu studentów i stworzenie systemu wsparcia dla ofiar prześladowców.
„Brak takich mechanizmów może prowadzić do ograniczenia konstytucyjnego prawa do nauki. W dalszej perspektywie wpływa także negatywnie na rozwój polskiej nauki, nie pozwalając na nieskrępowaną dyskusję akademicką” uważa Anna Białek.
Są też uczelnie, których nie trzeba przekonywać, by coś z tym problemem zrobiły. Odpowiednie procedury ma i stosuje poznański Uniwersytet im. Adama Mickiewicza. Dużo stara się też robić w tej sprawie Uniwersytet Warszawski. Uniwersytet Śląski tworzy odpowiednie procedury. Powołał Rzecznika Praw Studenta i Doktoranta.