Wszyscy mieszkańcy Polski, którzy chcieli zakupić nowy rower elektryczny w ramach programu, zapowiadanego przez rząd przy współudziale Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, muszą wstrzymać swoje plany. Program na razie nie ruszy, ponieważ sprzeciw wyrazili przedstawiciele Europejskiego Banku Inwestycyjnego. NFOŚIGW niestety nie przedstawił dostatecznie dobrej argumentacji, która umożliwiłaby uruchomienie finansowania europejskiego.
Programu dotacji do e-bike’ów na razie nie będzie. Europejski Bank Inwestycyjny podjął w tej sprawie odmowną decyzję
Decyzja o nieprzyznaniu finansowania europejskiego sprawia, że nie wiemy, czy program ogóle wystartuje. Zapewne nie pójdzie on do kosza, jednak możemy dłużej poczekać na jego wdrożenie. Fundusz już zapowiedział, że będzie poszukiwał alternatywnych źródeł finansowania dla tego przedsięwzięcia. Program miał być szeroko zakrojoną akcją promowania używania rowerów elektrycznych w społeczeństwie. Miał kosztować 300 mln zł, co umożliwiałoby kupno 46 667 pojazdów.
Dofinansowanie zakupu rowerów elektrycznych miało sprawić, że wiele osób zacznie przesiadać się na nie z samochodów. Zrezygnowaliby oni z kupna drogiego pojazdu spalinowego lub elektrycznego na rzecz znacznie tańszego roweru z akumulatorem i silnikiem elektrycznym. Program miał oczywiście sprawić, że emisja gazów cieplarnianych do atmosfery zostanie zmniejszona, a kondycja fizyczna społeczeństwa poszybowałaby w górę. To niewątpliwie szczytne cele, ale czy Polska jako kraj jest gotowa na tak duży wzrost liczby rowerów elektrycznych na drogach?
Program tego typu nie jest do końca zły, ale jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach
Według wyliczeń Marcina Popkiewicza z książki „Rewolucja energetyczna”, surowce pozwalające na zbudowanie baterii dla jednego samochodu mogą posłużyć do budowy 100–200 rowerów elektrycznych. To między innymi z tego powodu twórcy dofinansowania e-bike’ów chcieli, aby Polacy przesiedli się na nie, zostawiając samochód w garażu na dłuższe i rzadsze przejażdżki.
Zmiany klimatyczne i ocieplenie, które dotyka także nasz kraj, również były jednym z filarów stworzenia programu tego typu. Z danych przedstawionych przez portal Wysokie Napięcie, wynika, że Polska przez ostatnie lata stała się krajem przyjaznym rowerzystom także pod względem temperatur.
Jednak tych danych nie można uznać za optymistyczne w innym kontekście. Pomimo trwającego ocieplenia klimatu w Polsce, dalej w miesiącach jesienno-zimowych mamy do czynienia z chłodem i zimnem. Warunki te mogą odstręczać potencjalnych użytkowników rowerów elektrycznych. Mając oczywiście na uwadze to, że rower tego typu ma wspomaganie i nie męczymy się na nim tak jak na zwykłym rowerze, zakładanie, że osoby, które nigdy nie poruszały się jednośladem w sposób intensywny, zaczną to robić podczas jesiennych chłodów i mroków, jest myśleniem co najmniej życzeniowym.
Palącą kwestią jest także infrastruktura rowerowa, która oczywiście nie jest w wielu miejscach dostatecznie rozwinięta. Patrząc na założenia dofinansowania rowerów elektrycznych, nie sposób nie zauważyć, że jego autorzy mieli na myśli osoby, które będą poruszać się nimi w największych miastach Polski, gdzie ścieżki rowerowe i pozostała infrastruktura jest najbardziej rozwinięta. Nie od dzisiaj wiadomo jednak, że poza największymi miastami w Polsce, istnieje także tzw. Polska powiatowa, gdzie sprawy już nie wyglądają tak różowo. Wysokiej jakości, równych jak stół ścieżek rowerowych w małych miasteczkach i na wsiach jeszcze w ogóle nie ma, albo są dopiero budowane. Zamiast nich istnieją często falowane potworki z kostki brukowej, które pamiętają czasy, kiedy na rowerze regularnie jeździła garstka ludzi w Polsce. Jeżeli chcemy, aby ludzie w miasteczkach i na wsiach regularnie jeździli na rowerach elektrycznych (np. do pracy), musimy najpierw zapewnić im do tego odpowiednią infrastrukturę. W innym wypadku będziemy narażać ich na niebezpieczeństwo, co tylko może ich zrazić do regularnego poruszania się na e-bike’u.
Jako rowerzysta z wieloletnim doświadczeniem muszę wspomnieć także o dziwnej zimnej wojnie, która panuje pomiędzy rowerzystami i użytkownikami samochodów. Obraźliwe określenia nie wzięły się znikąd – użytkownicy rowerów często zachowują się na drogach publicznych karygodnie. Jednak kierowcy też mają swoje za uszami. Niestety, ale ta mentalność w Polsce także nie sprzyja promowaniu jazdy na rowerach elektrycznych. Sukces branży rowerowej w sprzedaży e-bike’ów na zachodzie ma swoje podłoże przede wszystkim we wzajemnym szacunku rowerzystów i kierowców, którzy koegzystują ze sobą z powodzeniem na drodze od wielu lat. Tak może być i w Polsce, jednak mam wątpliwości, czy nasze społeczeństwo jest w tej chwili na to gotowe.