Kara dla X: 120 milionów euro i wybuch furii
Historia zaczyna się dość prozaicznie. 5 grudnia 2025 roku Komisja Europejska ogłasza pierwszą w historii karę w ramach Digital Services Act, 120 milionów euro dla platformy X (dawniej Twitter) należącej do Elona Muska. Powód? Trzy konkretne naruszenia przepisów o przejrzystości: wprowadzające w błąd niebieskie checkmarki (każdy może kupić za 7 euro miesięcznie, bez żadnej weryfikacji tożsamości), nieprzejrzyste repozytorium reklam oraz blokowanie dostępu do danych dla badaczy akademickich.
Dla Komisji to symboliczny moment, bo to pierwsza decyzja o niezgodności pod nową ustawą, która ma chronić europejskich użytkowników przed manipulacją i dezinformacją. Dla Muska to początek prawdziwej wojny. I nie chodzi tylko o pieniądze - 120 milionów to dla niego drobne w porównaniu z tym, co mógłby zapłacić (DSA pozwala na kary do 6% globalnych przychodów). Chodzi o zasadę.
Już nazajutrz, 6 grudnia, Musk wypala na swojej platformie zdanie, że UE "powinna zostać zniesiona, a suwerenność zwrócona poszczególnym krajom, aby rządy mogły lepiej reprezentować swoich obywateli". Post zbiera miliony reakcji.
W kolejnych dniach miliarder blokuje konto reklamowe Komisji Europejskiej na X, nazywa unijnych urzędników "komisarzami Stasi" i "tyrańską, niewybraną biurokracją gnębiącą ludzi Europy". 9 grudnia proponuje zastąpienie Komisji wybranym demokratycznie ciałem. 10 grudnia narzeka na hipokryzję, ponieważ Meta dostaje niższe kary, choć też łamie te same zasady. 13 grudnia publicznie wspiera cypryjskiego influencera Fidiasa w jego krytyce przewodniczącej von der Leyen.
Ironia całej sytuacji? W momencie ogłoszenia kary X jest najpopularniejszym źródłem informacji we wszystkich 27 krajach członkowskich UE. Platforma, którą Europa próbuje uregulować, stała się głównym kanałem komunikacji dla jej obywateli.
Reakcje po drugiej stronie Atlantyku są natychmiastowe i ostre. Wiceprezydent JD Vance już dzień przed ogłoszeniem kary publikuje na X gniewny wpis porównujący urzędników UE do sowieckiej policji politycznej, a sekretarz stanu Marco Rubio nazywa decyzję "atakiem na amerykańskie platformy technologiczne i amerykański naród".
Trump i Merz, ciężki przypadek relacji love-hate
Jeszcze w czerwcu wszystko wyglądało obiecująco. 5 czerwca 2025, nowo wybrany kanclerz Niemiec Friedrich Merz ląduje w Waszyngtonie z nietypowym prezentem, oprawionym w złotą ramkę aktem urodzenia dziadka Donalda Trumpa - Friedricha Trumpa, urodzonego w 1869 roku w bawarskim Kallstadt. Trump reaguje entuzjastycznie na prezent i podczas spotkania pozytywnie ocenia Merza.
Po wizycie Merz wraca do Niemiec wyraźnie zadowolony, publicznie podkreśla pozytywną atmosferę rozmów. Niemcy potwierdzają swoje zobowiązanie do znaczącego zwiększenia wydatków obronnych, zresztą Merz już wcześniej zapowiedział ambitny plan przekształcenia Bundeswehry w najsilniejszą konwencjonalną armię Europy. Media po obu stronach Atlantyku piszą o dobrych relacjach między liderami.
Ale pod spodem narastają fundamentalne rozbieżności. Trump nie ukrywa, że rozważa cła do 50% na niemieckie auta i stal, a dla gospodarki ledwo unikającej recesji to wyrok śmierci na eksport. A to dopiero początek napięć.
Potem przychodzi 5 grudnia. Biały Dom publikuje nową Narodową Strategię Bezpieczeństwa, dokument bezprecedensowy w ataku na sojuszników. Wynika z niego, że Europa stoi w obliczu "zagłady cywilizacyjnej" z powodu migracji, spadającej dzietności i "cenzury wolności słowa". Kontynent stanie się "nie do poznania w ciągu 20 lat", a niektóre kraje mogą nie być już "wiarygodnymi sojusznikami". Dokument proponuje wspieranie "patriotycznych partii" i odciąganie krajów takich jak Węgry, Austria, Włochy i Polska od UE.
Dla Europy to szok. Były szwedzki premier Carl Bildt komentuje na X:
To język, który zwykle słyszy się tylko z dziwacznych umysłów Kremla
A były ambasador Francji w USA Gérard Araud pisze:
Oszałamiająca sekcja poświęcona Europie brzmi jak pamflet skrajnej prawicy
Merz odpowiada 9 grudnia, nazywając fragmenty strategii "nieakceptowalnymi". Kulminacja przychodzi 13 grudnia na konwencji CSU, podczas której Merz wypowiada następujące słowa:
Dekady Pax Americana w dużej mierze dobiegły dla nas końca - zarówno dla nas w Europie, jak i dla nas w Niemczech. Już nie istnieje w takiej formie, jaką znaliśmy. Nostalgia nie pomoże. To fakt! Amerykanie teraz bardzo, bardzo zdecydowanie realizują swoje własne interesy. I dlatego teraz my musimy bronić naszych.
Ale pomiędzy tymi ostrymi słowami wciąż tli się nadzieja. 10 grudnia odbyła się czteroosobowa rozmowa telefoniczna Trumpa, Macrona, Merza i brytyjskiego premiera Starmera, prawdopodobnie o przyszłości Ukrainy i ewentualnym zawieszeniu broni.
14 grudnia przedstawiciele administracji USA, specjalny wysłannik Steve Witkoff i zięć Trumpa Jared Kushner lądują w Berlinie na rozmowy pokojowe z Zełenskim i przywódcami Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii. Po pięciogodzinnym spotkaniu Witkoff mówi o znaczącym postępie w negocjacjach nad 20-punktowym planem pokojowym Trumpa. Waszyngton naciska mocno i oferuje Ukrainie gwarancje bezpieczeństwa wzorowane na artykule 5 NATO, ale wymaga zgody na ustępstwa terytorialne. Kwestia kontroli nad Donbasem pozostaje głównym punktem spornym.
Macron i jego "etykietki", czy Amerykanie mieli rację z brakiem wolności słowa w UE?
19 listopada podczas spotkania z czytelnikami Macron proponuje dobrowolny "profesjonalny label" dla mediów. Etykietki przyznawałaby organizacja Reporterzy bez Granic, nie państwo.
Rola państwa polega na zapewnieniu szczerych i bezstronnych ram. Ale nigdy nie powinna polegać na mówieniu: to jest prawda lub fałsz. Ponieważ wtedy istnieje wielkie ryzyko stania się reżimem autorytarnym.
Przeciwnicy widzą to jednak inaczej. Journal du Dimanche - tygodnik miliardera Vincenta Bolloré - wychodzi 1 grudnia z okładką sugerującą, że Macron chce powołać Ministerstwo Prawdy.
Petycje przeciwko planowi zbiera ponad 80 000 podpisów.
Macron próbuje ugasić pożar i 2 grudnia jego rzeczniczka zaprzecza, iż nie będzie państwowego labelu. Ale Pałac Elyzejski publikuje filmik, który dolewa oliwy do ognia, padają w nim m.in. takie słowa:
Prawda? Ministerstwo Prawdy? Kiedy walka z dezinformacją rodzi dezinformację…
Do połowy grudnia sprawa przycichła, ale ślad pozostał. Największa ironia? Reporterzy bez Granic (RSF), czyli organizacja, której Macron planował powierzyć nadzór sama stanęła w centrum kontrowersji, gdy regulator zablokował jej materiał jako zniekształcający prawdę.
26 listopada RSF opublikowało raport oskarżający CNews o łamanie zasad pluralizmu. Dzień później niezależny regulator ARCOM publicznie i stanowczo zaprzeczył ustaleniom RSF, stwierdzając że nie wykrył żadnych naruszeń. Tego samego wieczoru publiczna telewizja France 2 musiała w trybie pilnym wyciąć fragmenty programu Complément d'enquête' o CNews, który opierał się na zakwestionowanych danych RSF, tuż przed emisją.
Skutki są realne i dotkną każdego z nas
Cła Trumpa na niemieckie samochody i stal oznaczają natychmiastowy wzrost cen Volkswagenów, BMW, Mercedesów w polskich salonach. Ale to nie koniec łańcucha reakcji bo Niemcy to nasz największy partner handlowy. Jeśli niemiecka gospodarka zwolni pod ciężarem amerykańskich ceł, polscy eksporterzy stracą zamówienia, polscy pracownicy - pracę. Branże powiązane z niemieckim przemysłem - od motoryzacji po budowlankę - poczują to pierwsze.
Wojna Muska z Unią może skończyć się dalszymi ograniczeniami X w Europie, wyższymi kosztami premium lub całkowitym chaosem w newsach. Dla milionów Polaków, którzy codziennie korzystają z platformy jako głównego źródła informacji, to realne zagrożenie wolności dostępu, niezależnie od tego, jak oceniamy jakość tej platformy.
Dla Polski napięcia transatlantyckie niosą szczególne zagrożenie strategiczne. Jesteśmy członkiem UE, więc unijne regulacje i kary dla platform nas dotyczą. Ale jednocześnie jesteśmy jednym z najbardziej proamerykańskich krajów Europy, z silnymi więziami wojskowymi i gospodarczymi. Jeśli Trump zacznie budować bilateralne relacje tylko z wybranymi partnerami - jak właśnie z Niemcami pod wodzą Merza - Polska może stracić na znaczeniu w tej nowej architekturze. Ryzykujemy, że będziemy zbyt europejscy dla Amerykanów i zbyt amerykańscy dla Europejczyków.
A Ukraina? Nasza pierwsza linia bezpieczeństwa. Jeśli Trump dogada się z Putinem, presja na Polskę wzrośnie natychmiast. Wyższe rachunki za energię, wyższe wydatki na obronność. Płacimy portfelem i nerwami.
Racjonalne osobno, toksyczne razem
Paradoks polega na tym, że każda strona ma trochę racji. Musk słusznie wskazuje na przytłaczającą biurokrację. Trump ma rację na temat niedofinansowania europejskiej obronności. Macron nie myli się, wskazując na zagrożenie fake newsami.
Ale razem tworzą toksyczny koktajl. Musk woła o zniesienie UE bez alternatywy. Trump krytykuje Europę, podkopując NATO. Macron walczy z dezinformacją narzędziami, które mogą stać się bronią przeciwko wolnej prasie.
Grudzień 2025 to punkt zwrotny. Bo coraz częściej i w coraz poważniejszym tonie słyszymy o końcu Pax Americana, zagładzie cywilizacyjnej Europy czy potrzebie rozbicia Unii.
Most przez Atlantyk do Europy trzeszczy. Jeśli upadnie, wszyscy na tym stracimy. Ameryka będzie samotna wobec Chin. Europa słaba wobec Rosji. A my, zwykli ludzie, zapłacimy tego cenę.
Najwyższy czas na dorosłą rozmowę, zanim będzie za późno.