Narodowa kwarantanna nie będzie pełnym lockdownem - tak by wynikało z wypowiedzi szefa KPRM
Na ostatniej konferencji prasowej na temat nowych obostrzeń premier przyznawał, że kolejnym krokiem ma być już tylko "narodowa kwarantanna". Niemal wszyscy byli przekonani, że chodzi o nowy lockdown - tylko pod inną nazwą. Na podstawie wypowiedzi członków rządu i jego rzecznika można było wywnioskować, że wprowadzone zostaną m.in. radykalne ograniczenia w przemieszczaniu się. Rzecznik rządu zasugerował też, że Polska może wzorować się na rozwiązaniach wprowadzonych m.in. we Francji czy w Wielkiej Brytanii. W obu krajach trwa właśnie lockdown.
Okazuje się jednak, że narodowa kwarantanna może - wbrew pozorom - nie być pełnym lockdownem. Jak dziś stwierdził szef KPRM Michał Dworczyk, "nikt nie mówił o pełnym lockdownie". Dodał również, że "mówimy o dalszych obostrzeniach, o tej kwarantannie narodowej, o której wspomniał pan premier, ale to nie jest związane z wyłączeniem całej gospodarki". Taka wypowiedź padła w telewizji wPolsce.pl. Oprócz tego szef KPRM wyraził nadzieję, że "będzie tak jak do tej pory", jeśli chodzi o "kurs środka".
Jeśli nie pełny lockdown, to co właściwie?
Wypowiedź szefa KPRM może wywoływać pewne zaskoczenie. Bo jeżeli narodowa kwarantanna nie będzie lockdownem, to... czym właściwie? Po pierwsze - bardzo prawdopodobne jest to, że rząd jeszcze sam nie wie, na czym miałaby polegać. Niemal na pewno nadal rozważane są różne scenariusze, opracowywane na bieżąco także na podstawie rozwiązań przyjętych w innych krajach. Na przykład dzisiaj Viktor Orban zapowiedział dalsze obostrzenia na Węgrzech. Jedną z restrykcji ma być zamykanie sklepów, punktów usługowych i salonów fryzjerskich o godz. 21. Co ciekawe, zamknięte zostaną teatry, kluby fitness, gastronomia będzie mogła przygotowywać posiłki jedynie na wynos, a hotele - przyjmować wyłącznie osoby podróżujące w celach służbowych. Widać tu dużą inspirację polskimi rozwiązaniami. Jeśli z kolei to nasz rząd zdecyduje się skorzystać z doświadczeń węgierskich, musiałby wprowadzić np. godzinę policyjną.
Ostatecznie może skończyć się zatem tak, że "narodowa kwarantanna" teoretycznie będzie miała ograniczyć przemieszczanie się, ale w praktyce większość firm i zakładów nadal będzie otwarta (chociaż np. z narzuconymi ograniczeniami czasowymi lub przy zachowaniu podwyższonego rygoru sanitarnego).
Na razie nie wiadomo, kiedy ze strony rządu padną konkretne deklaracje. Teoretycznie - jeśli wskaźniki nie wyhamują - narodowa kwarantanna mogłaby zostać wprowadzona jeszcze w tym lub w następnym tygodniu. Rzecznik rządu stwierdził jednak dzisiaj, że jest szansa, by w ogóle jej uniknąć - najwidoczniej rządzący wciąż łudzą się, że wprowadzone wcześniej losowe obostrzenia przyniosą efekt.