Ministerstwo Finansów liczy na przekształcenie 10 proc. umów B2B i nie wiadomo tak naprawdę, o co mu chodzi
Ważą się dalsze losy wielkiej reformy PIP, której sztandarowym elementem jest przymusowe przekształcanie w umowy o pracę elastycznych form zatrudnienia. Żeby taką reformę doprowadzić do końca, musiałaby uzyskać poparcie w obydwu izbach parlamentu oraz nie narazić się na prezydenckie weto. Wśród posłów znajdziemy przedstawicieli stronnictw starających się przypodobać przedsiębiorcom. Ci zaś nie zostawiają na pomysłach Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej suchej nitki. To dobry moment, by przekonać jakoś społeczeństwo do słuszności zmian.
Wygląda na to, że wzięła się za to minister Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. W rozmowie z portalem Wyborcza.biz zwróciła uwagę na to, jak bardzo szkodliwe jest fikcyjne B2B.
Same fikcyjne B2B to, według danych Ministerstwa Finansów, ponad 2 mld zł strat rocznie. W całym rządzie jest zrozumienie, że ten system trzeba po prostu uszczelnić. Tak jak walczy się z luką VAT, tak samo powinniśmy walczyć z luką śmieciowego zatrudnienia.
Trzeba przyznać, że na pierwszy rzut oka wygląda to na całkiem poważną lukę, którą rzeczywiście warto by załatać. W końcu państwo boryka się z potworną dziurą budżetową, więc trwa walka o każdy miliard złotych. Jest tylko jeden mały problem. Ministerstwo Finansów rzeczywiście wypowiedziało się co do spodziewanych skutków reformy, ale można by się zastanawiać, czy stanowiska obydwu resortów są w tej kwestii tożsame.
Co takiego na temat fikcyjnego B2B ma nam do powiedzenia Ministerstwo Finansów? Z jego wyliczeń wynika, że w Polsce ok. 160 tysięcy podmiotów funkcjonuje w formule B2B, choć ich działalność w praktyce odpowiada zatrudnieniu na etat. Mamy więc fikcyjne B2B. Przyznało także, że jest ono problemem, bo pozwala na unikanie pełnych obciążeń składkowych i podatkowych. Do tego wątku jeszcze wrócimy.
Najważniejsze są cele, jakie w tym aspekcie stawia sobie rządz. Przekształcenie 10 proc. umów B2B w etaty miałoby przynieść dodatkowe 212 mln zł rocznie do szerzej rozumianego sektora publicznego. To wcale nie oznacza, że wyeliminowania całego fikcyjnego B2B przyniosłoby państwu ponad 2 mld zł.
Kwota podana przez minister pracy może być prawdziwa i fikcyjne B2B rzeczywiście przynosi 2 mld zł strat
Przede wszystkim, nie wiemy, czy Ministerstwo Finansów również doszło do wniosku, że 10 proc. umów B2B do przekształcenia to 10 proc. tych, które w praktyce odpowiada klasycznemu stosunkowi pracy. W tym scenariuszu rzeczywiście mamy 2 mld zł w puli.
Dlaczego z góry uznałem taką ewentualność za mało prawdopodobną? Dziwne byłoby z góry zakładać, że wielka reforma PIP pozwoli na przekształcenie jedynie co dziesiątej niezgodnej z prawem umowy B2B. O wiele więcej sensu miałoby założenie, że 212 mln zł rocznie uzyskamy po przekształceniu w etaty 10 proc. wszystkich umów tego rodzaju.
Z zeszłorocznych danych GUS wynika, że mamy w Polsce około 2 mln jednoosobowych działalności gospodarczych. W tej puli ok. 380 tys. pracuje tylko dla jednego pracodawcy. Nie wszystkie z takich umów rzeczywiście muszą stanowić stosunek pracy ubrany w szatki współpracy biznesowej.
Może jednak być tak, że minister Agnieszce Dziemianowicz-Bąk chodzi o zupełnie inne wyliczenia Ministerstwa Finansów, które nie mają związku z tymi nieszczęsnymi 10 proc. Właśnie dlatego trzeba zwrócić uwagę na korzyści podatkowe i składkowe, jakie pracownikowi przynosi stanie się "przedsiębiorcą".
Takowe mogą występować, ale nie muszą. Wszystko zależy tak naprawdę od zarobków i formy opodatkowania w konkretnych jednoosobowych działalnościach. Na przykład przy wyborze skali podatkowej zmienia się bardzo niewiele, o ile nie uwzględnimy preferencji przedsiębiorców w rodzaju Mały ZUS Plus. Te jednak dotyczą firm osiągających przychód do 120 tys. zł rocznie. Zupełnie inaczej będzie wyglądała sytuacja przedsiębiorców stosujących ryczałt od przychodów ewidencjonowanych albo podatek liniowy z ich preferencjami obejmującymi także składkę zdrowotną.
Jak bardzo korzystne jest więc przejście na B2B pod względem składkowo-podatkowym? Eksperci zazwyczaj podają uśredniony zysk rzędu 700 zł miesięcznie przy umowie opiewającej na 7 000 zł brutto. Rocznie byłoby to 8 400 zł niższych podatków oraz składek ZUS. Mnożąc tę kwotę przez liczbę 160 tys. podejrzanych umów, wychodzi nam 1,3 mld zł. To już daje nam kwotę zbliżoną do 2 mld zł. W praktyce możemy zaś się spodziewać wyższych zarobków wśród zatrudnionych na B2B.
Wygląda więc na to, że fikcyjne B2B rzeczywiście może przynosić sektorowi publicznemu kwotę, na którą powołuje się minister rodziny, pracy i polityki społecznej. To o tyle istotne, że w momencie, gdy w debacie publicznej pojawią się czytelniejsze rachunki, uzasadnienie bardziej radykalnej reformy PIP stanie się łatwiejsze. To z kolei złe wiadomości dla przedsiębiorców, którzy preferują współpracę w formule B2B.