Największe kontrowersje budzi to w przypadku rodzin podróżujących razem – szczególnie gdy rezerwują bilety w jednym pakiecie, a mimo to system celowo rozrzuca ich po całej kabinie.
Kasa za bycie razem
Opłaty są uzasadnione, jeśli ktoś chce usiąść przy wyjściu awaryjnym czy w pierwszym rzędzie, gdzie miejsca na nogi jest więcej. Ale w sytuacji, gdy rodzina po prostu chce siedzieć obok siebie, trudno nie mieć wrażenia, że linie wykorzystują naturalne potrzeby pasażerów. I to do granic absurdu.
W tanich liniach – Ryanair, Wizz Air czy easyJet – systemy przypisujące miejsca potrafią „losowo” rozdzielać rodzinę nawet wtedy, gdy w samolocie są wolne rzędy. Chyba że zapłacimy: od 35–155 zł na krótkich trasach, przez 45–200 zł przy lotach średnich, aż po 90–265 zł na dłuższych odcinkach. Najwięcej kosztują pierwsze rzędy i miejsca z dodatkową przestrzenią, najtaniej jest z tyłu samolotu.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Regularni przewoźnicy – Lufthansa, Air France, KLM czy Turkish Airlines – też pobierają opłaty. I to niemałe: nawet 660 zł za wybór miejsca na trasach międzykontynentalnych. Co prawda częściej starają się usadzać rodziny razem, ale gwarancji brak – przy pełnym obłożeniu w sezonie szanse maleją, zwłaszcza w przypadku większych grup.
Fru wchodzi z kontrą
Platforma rezerwacyjna Fru do końca sierpnia prowadzi akcję „Darmowe miejsca obok siebie” dla rodzin. Jeśli w rezerwacji jest przynajmniej jeden dorosły i jedno dziecko, a bilet kupimy w aplikacji, system automatycznie przypisze miejsca obok siebie – bez opłaty, nawet jeśli normalnie wynosiłaby ona kilkaset złotych. Fru szacuje, że średnia oszczędność na jednej rezerwacji sięga 500 zł. Nie jest to z naszej żony żadna reklama, po prostu promka wydała nam się na tyle dobra, że warto o niej wspomnieć.
W badaniu przeprowadzonym przez Fru, aż 33,7% respondentów wskazało dodatkowe opłaty za siedzenie obok siebie jako najbardziej irytujący element podróży. Na drugim miejscu były ukryte koszty (25,5%), a na trzecim – opóźnienia i chaos na lotniskach (15,3%).
Dlaczego linie namto robią?
Podstawowy powód jest prozaiczny – dodatkowe źródło przychodu. Przy cenach biletów często trzymanych sztucznie nisko, przewoźnicy zarabiają na dodatkach: bagażu, przekąskach, a ostatnio właśnie na wyborze miejsca. W teorii to element „opcjonalny”, w praktyce – w przypadku rodzin – staje się koniecznością.
Rozdzielanie rodzin ma też wymiar bezpieczeństwa. Linie oficjalnie deklarują, że dzieci do 12. roku życia powinny siedzieć obok opiekuna – ale co z nastolatkami czy innymi członkami rodziny? W sytuacjach awaryjnych bliscy rozdzieleni po różnych częściach samolotu mogą mieć utrudniony kontakt i wzajemną pomoc.
Akcja Fru to krok w dobrym kierunku, ale realna zmiana wymagałaby odgórnych regulacji. W USA od lat trwają dyskusje, czy linie powinny być zobligowane do bezpłatnego usadzania rodzin razem. W Unii Europejskiej temat wraca przy każdej większej fali skarg, ale na razie brak jednoznacznych przepisów.