Niepracujący w Polsce, którzy mogliby teoretycznie podjąć pracę, to raptem 806 tys. osób w wieku 20-64 lat. Polski Instytut Ekonomiczny sugeruje wręcz, że żadne inne państwo Unii Europejskiej nie znajduje się w równie złej sytuacji. Dożyliśmy czasów, w których rekordowo niskie bezrobocie nie jest już jednoznacznie dobrą wiadomością. Istotą problemu jest oczywiście kryzys demograficzny, którego skutki Polska powoli zaczyna odczuwać.
W Polsce brakuje rąk do pracy i już nie bardzo jest skąd po nich sięgać
Kto by jeszcze dekadę temu pomyślał, że będziemy się zastanawiać, czy rekordowo niskie bezrobocie przypadkiem nie ma jakichś negatywnych konsekwencji? A jednak! Nie jest tajemnicą, że w Polsce brakuje ludzi do pracy. W przeciwnym wypadku nie pojawiłaby się presja na otworzenie granic dla pracowników spoza naszego kraju. Pojawiają się także sygnały, że jest gorzej niż po prostu źle.
Dość dobry przykład stanowią zeszłoroczne statystyki dotyczące zapasu niewykorzystanej sił roboczej. Niepracujący nie z wyboru stanowią w Polsce jedynie 806 tys. osób w wieku 20-64 lat. Dla porównania: w 2013 było ich 2,8 miliona osób, a w 2022 r. nieco poniżej miliona.
To nie koniec złych wiadomości. Dane za 2023 r. opublikowane przez Polski Instytut Ekonomiczny jasno wskazują również, że nasz kraj pod tym znajduje się w najgorszej sytuacji spośród państw Unii Europejskiej. Warto w tym momencie zauważyć, że do Wspólnoty należą także dużo mniejsze kraje. Dobrą wiadomością jest więc, że chodzi o współczynnik procentowy, a nie o wartości bezwzględne. Niepracujący chętni do podjęcia pracy to w Polsce 4,6 proc tzw. rozszerzonej siły roboczej.
Co właściwie należy rozumieć przez „zapas niewykorzystanej siły roboczej”? Bezrobotni w tamtym okresie to 475 tys. osób. Równocześnie warto wspomnieć, że bezrobocie w Polsce w ostatnim czasie rośnie. Obecnie sięgnęło poziomu 5 proc. Następne 135 tys. to osoby zatrudnione, ale w niepełnym wymiarze czasu. Hipotetycznie mogłyby pracować na pełny etat. O wiele ciekawsze jest następne 163 tys., a więc niepracujący, których zniechęcił długotrwały proces nieskutecznego poszukiwania pracy. Następne 34 tys. osób to gotowi podjąć pracę, ale nie w danym momencie.
Nie jest przy tym tajemnicą, że już teraz Polska boryka się z niedoborem ludzi do pracy. Nawet w realiach pewnego wzrostu bezrobocia trzeba zauważyć, że na koniec II kwartału 2024 r. w całej gospodarce odnotowano 110,8 tys. wolnych miejsc pracy. Poszczególne branże nie stanowią chyba większego zaskoczenia. Chodzi przede wszystkim o przetwórstwo przemysłowe, handel, transport i budownictwo.
Niepracujący nie z własnej woli to grupa, która wcale nie ogranicza się do bezrobotnych
Z pewnością ktoś teraz stwierdzi, że przecież nie każdy chce pracować z wymienionych wyżej branżach. Chęci też nie zawsze przekładają się na realne możliwości. W tym właśnie tkwi część problemu. Portal PulsHR.pl dość trafnie zdiagnozował ostatnio, że Polska doszła do ściany pod względem siły zasobów siły roboczej.
Kurczące się zapasy nawet potencjalnych pracowników to rezultat kilku czynników. Nie sposób nie wspomnieć na przykład o skali migracji zarobkowej z Polski po otwarciu rynków zachodniej części Unii Europejskiej. Równocześnie te konkretne branże, które potrzebują rąk do pracy, oferują stosunkowo niskie zarobki, przynajmniej względem zakłamanej średniej krajowej. Równocześnie nie oferują przesadnych możliwości rozwoju oraz zawodowego prestiżu. To niejako wyjaśnia braki pomimo rosnącego bezrobocia.
Warto także nadmienić, że niepracujący to dość złożona grupa. To nie do końca to samo, co osoby bierne zawodowo. Na przykład bezrobocie w skali kraju może być stosunkowo niskie, ale różni się w zależności od województw. Szczególnie niskie jest w Mazowieckim, Wielkopolskim, Śląskim i Małopolskim. Pozostałe znajdują się już zauważalnie powyżej średniej. O pracę zauważalnie trudniej w Podkarpackim, Warmińsko-Mazurskim, Świętokrzyskim i Lubelskim. Nie sposób także ponownie nie zauważyć, że nie każdy niepracujący posiada kompetencje, by podjąć pracę na każdym wolnym stanowisku.
Nie sposób także nie zauważyć, że dzisiejsze problemy ze znalezieniem pracowników to zaledwie preludium tych, które przyniesie nam rozkręcający się kryzys demograficzny. Społeczeństwo się starzeje, system edukacji niespecjalnie zachęca do podejmowania pracy akurat tam, gdzie pracodawcy szczególnie potrzebują pracowników. Równocześnie nie ma w Polsce przyzwolenia na masową migrację. Można śmiało się spodziewać, że ten element się w nie zmieni w dającym się przewidzieć okresie.
Brak rąk do pracy oznacza, że przedsiębiorstwa działające w Polsce z czasem staną przed dylematem: ograniczać skalę działalności, czy kombinować, jak tu jednak pozyskać pracowników z zagranicy? Równocześnie całe społeczeństwo będzie musiało ponieść koszty opieki nad osobami w wieku poprodukcyjnym. To w końcu istota systemu zabezpieczenia emerytalnego. W takich warunkach utrzymanie tempa wzrostu gospodarczego i poprawy ogólnego dobrobytu może się okazać niewykonalne. Jedno jest pewne. Samym proszeniem Polaków, by raczyli się rozmnażać, tych problemów się nie rozwiąże.