Wczoraj w 2. Regionalnej Bazie Logistycznej w Warszawie, Wojsko Polskie odebrało pierwszą partię Fordów Ranger XLT, które mają zastąpić znane honkery. Nowe fordy dla wojska nie różnią się jednak w zasadzie niczym od aut, które można zamówić na stronie amerykańskiego producenta. Od samochodów dla wojska wymagalibyśmy nieco bardziej specjalistycznego wyposażenia niż większe felgi czy hak holowniczy.
Fordy zastąpią honkery. Ale kiedy?
Początkowo znane honkery, z których korzysta Polskiej Wojsko od przeszło 20 lat, miały zastąpić auta marki Nissan Navara o mocy 195 KM z podwójną kabiną i zabudowaną przestrzenią ładunkową. Ostatecznie jednak, oficjalnie ze względu na zamknięcie hiszpańskiej fabryki Nissana, nieoficjalnie zaś po wizycie w Polsce prezydenta USA Donalda Trumpa, MON zmieniło dostawcę nowych wojskowych aut na amerykańskiego producenta. Przekazane wczoraj 100 egzemplarzy Forda Ranger XLT jest pierwszą częścią dostawy, która przewiduje dostarczenie 648 aut. Jeszcze w tym roku Wojsko Polskie ma otrzymać 114 tych samochodów.
Mariusz Błaszczak, minister obrony narodowej, podczas wczorajszego przekazania samochodów podkreślił, że nowe fordy dla Wojska Polskiego – nowoczesne i skonfigurowane zgodnie z wymaganiami żołnierzy – zastąpią wysłużone już honkery, dając gwarancje niezawodności.
Obecnie Polskie Siły Zbrojne dysponują około 2 tys. egzemplarzy wspomnianych honkerów. Tegoroczna dostawa fordów, jeśli wszystko pójdzie według planu, będzie stanowić 214 nowych aut, czyli ok. 10 procent potrzeb Sił Zbrojnych RP. Wypełnienie zaś pełnego zobowiązania producenta, czyli dostarczenie wszystkich 648 sztuk do końca 2022 roku będzie stanowić 30 procent posiadanych przez wojsko aut. Wydaje się wiec, że „wysłużony” honker na długo jeszcze pozostanie w rzeczywistości Wojska Polskiego. Na forda pewnie trzeba będzie sobie zasłużyć. A jeśli już o nowoczesnym wojskowym aucie mowa…
Warto przyjrzeć się jak wyposażone są nowe fordy dla wojska
Wydaje się bowiem, że o ile znany nam kanciasty honker bez wątpienia jest samochodem wojskowym, o tyle nowe fordy nie wyglądają ani trochę na sprzęt dla wojska. To samochód osobowo-terenowy typu pickup z silnikiem wysokoprężnym 2.0 o mocy 170 KM, z napędem na 4 koła i manualną skrzynią biegów. Posiada system kontroli trakcji, stalowe 16-calowe felgi, zabudowę przestrzeni ładunkowej i hak holowniczy. Brzmi to trochę jak ulotka promocyjna forda i pewnie mogłaby nią być dla każdego Kowalskiego czy Nowaka, ale nie na potrzeby wojska.
Nowe fordy dla wojska nie pokrywa nawet maskująca barwa lakieru, ale po prostu szary metalik, jaki każdy może sobie wybrać, konfigurując auto w salonie Forda. Tak samo jest z zabudową przestrzeni ładunkowej i hakiem – to wszystko można dokupić w salonie. A felgi na stronie internetowej Forda można dobrać nawet 17-calowe. Auta dla wojska są doposażone jedynie w pół terenowe opony. To wszystko.
Od samochodu wojskowego, który powinien się sprawdzać w trudnych warunkach, wymagalibyśmy przynajmniej zainstalowanej na przedzie wyciągarki czy off road’owych metalowych zderzaków, a wewnątrz radiostacji i uchwytów na broń. Tymczasem, jak podała dziś „Rzeczpospolita”, dostarczona wersja aut jest zgodna z przetargową dokumentacją, w której wymaga się, by auta były w kolorze szarym lub grafitowym, a listwy i oznakowania nie muszą być przemalowane. Producent się nie wysili a Polak i tak weźmie – można by powiedzieć. Biorąc pod uwagę przystosowanie techniczne najnowszych aut polskiej armii, wydaje się, że na poligonie znajdą się tylko wtedy, kiedy będzie trzeba dowieść tam zapas ćwiczebnej amunicji.