Inwazja Rosji na Ukrainę to tylko wierzchołek góry lodowej. Góry, która pod powierzchnią skrywa znacznie więcej. W związku z działaniami Rosji Chiny dokonują postępującej wasalizacji Moskwy.
Stany Zjednoczone są zmuszone zacząć współpracować z Iranem i Wenezuelą w kwestii ropy. Do tego pogarszają się stosunki Stanów Zjednoczonych z głównymi rozgrywającymi na Półwyspie Arabskim – Arabią Saudyjską i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. W tle wojna domowa w Jemenie. Do tego Rosja właśnie wyprzedziła Iran i Koreę Północną w liczbie nałożonych sankcji. Tygiel geopolityczny dawno nie był aż tak zmienny, a nowy (nie)ład na arenie międzynarodowej kształtuje się na naszych oczach.
Rosja stała się państwem, na które nałożono największą liczbę sankcji
Na początek informacja z gatunku ciekawostek. Jak donosi Bloomberg Rosja wyprzedziła Iran i Koreę Północną jako kraj, na który nałożono najwięcej sankcji. Oczywiście to efekt zbrodniczych działań na terytorium Ukrainy. Agencja podkreśla, że mimo, iż nie byłī do tego zobowiązanie prawnie, wiele firm wycofało się z Rosji dobrowolnie w proteście na działania Kremla.
Rosja w ciągu zaledwie 10 dni od zaatakowania Ukrainy została obłożona aż 2778 nowymi sankcjami. To jest stan na dzień przed nałożeniem kolejnych sankcji przez USA i Wielką Brytanię w zakresie embarga na rosyjskie surowce. „Sankcjometr” dla Rosji wystrzelił do 5,5 tys. sankcji co czyni go krajem z największą liczbą sankcji nałożonych na konkretne państwo.
Drugi w kolejności jest Iran, który stał się obiektem 3616 sankcji nałożonych w ciągu 10 lat. Widać więc, że kraje zachodu nie patyczkują się z Rosją. W ten sposób Rosja stała się krajem, na który nałożono dotychczas najwięcej sankcji – i to w bardzo krótkim czasie.
Większość sankcji (2427) nałożonych ostatnio na Rosję dotyczy osób indywidualnych, a 343 – podmiotów, czyli firm i instytucji państwowych. Co ciekawe, najwięcej sankcji nałożyła na Rosjan neutralna Szwajcaria: 568. Natomiast Unia Europejska ustanowiła ich 518, a Francja 512. USA nałożyły 243 sankcji na Rosję od rozpoczęcia wojny.
Należy mieć jednak świadomość, że to właśnie ograniczenia wprowadzane przez Stany Zjednoczone często są najdotkliwsze dla rosyjskiej gospodarki. Wynika to z tego, że uderzają w możliwość ratowania rubla na międzynarodowym rynku, a z drugiej w rosyjski rynek surowców. Już teraz mówi się o tym, że Rosja stała się największym międzynarodowym pariasem na świecie. I to w zaledwie dwa tygodnie.
Zatem, niechlubny ranking państw z największą liczbą sankcji prezentuje się następująco: Rosja, Iran, Syria, Korea Północna, Wenezuela, Mjanma (dawna Birma) i Kuba.
Nowy (nie)ład na arenie międzynarodowej a kwestia chińska. Rosja jak Iran i Korea Północna
Rosja, czyli „młodszy brat” Chin jak samo Państwo Środka nazywa kraj ze stolicą w Moskwie szuka na arenie międzynarodowej sojuszników przy swojej obecnej nieciekawej sytuacji. Jednak relacje Rosji i Chin na papierze wydają się dobre. W końcu Chiny sprzeciwiają się sankcjom Zachodu nakładanym na Rosję. Jednak sprawa jest zdecydowanie bardziej skomplikowana. Tłumaczy to Jakub Jakóbowski, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich w wywiadzie dla Business Insider Polska. Rozróżnia on to co słyszymy z komunikatów chińskiego MSZ popierających Rosję od tego co „można określić realnym poparciem i tutaj sytuacja jest bardziej skomplikowana”.
Mamy dwa kanały współpracy chińsko-rosyjskiej w wymiarze ekonomicznym. Duże banki z Chin, kontrolowane przez państwo […] prowadzą działalność komercyjną także w Rosji. One włączają się w sankcje, bo mają globalne interesy, a rynek rosyjski nie jest dla nich aż tak istotny. To ma jednak wpływ krótkoterminowy, bo równolegle do kanału komercyjnego Chiny od lat budują z Rosją zdecydowanie bardziej odporny kanał współpracy na poziomie banków państwowych. To jest robione na wzór relacji Chin z Iranem, które są też odporne na światowe sankcje nałożone na Teheran. Interesy komercyjnych instytucji chińskich poddały się więc reżimowi sankcyjnemu, ale już budowa strategicznego kanału, odpornego na sankcje będzie postępowała. Chiny jasno deklarują, że będą dalej z Rosją handlowali.
I tu rozpoczyna się gra o życie Rosji jako samodzielnego podmiotu na arenie międzynarodowej. Jakub Jakóbowski wskazuje, że Chiny nie wesprą Rosji oficjalnie, gdyż nie byłoby im to na rękę. Chodzi o to, że Chinom zależy nadal na utrzymaniu dobrego wizerunku na arenie międzynarodowej. I tu pojawia się kwestia postępującej wasalizacji Rosji przez Chiny.
[…] powinniśmy się spodziewać podejścia w stylu business as usual, czyli podtrzymania dotychczasowych relacji gospodarczych Pekinu i Moskwy. Natomiast w krótkim okresie nie powinniśmy się spodziewać, że Chiny będą rzucały Rosji koło ratunkowe […] Jasna pomoc finansowa dla Rosji pozycjonowałaby Pekin jako członka obozu prorosyjskiego. Chiny zaczęłyby oficjalnie finansować wojnę, a co za tym idzie, dyplomatycznie mocno ucierpiałyby na takim kroku. Pekin nie będzie płacił za Putina rachunków. Władze Kremla i Chińska Partia Komunistyczna mają podobną wizję strategiczną, ale w relacjach biznesowych nie było altruizmu, a raczej szukanie słabości drugiej strony. Chińczycy wyczekują momentu, w którym Rosja będzie słaba, aby móc jej narzucić swoje warunki. Jednoznaczna pomoc dla Władimira Putina nie wpisywałaby się w politykę Chin. Pekin czeka na przecenę rosyjskich aktywów, a później będzie przejmował tamtejszy rynek. W krótkim okresie nie spodziewam się rzucenia przez Chiny finansowego koła ratunkowego Rosji, ale w średnim i długim okresie Chińczycy będą wykorzystywali słabość Rosji, która może się szerzej otworzyć na ich kapitał.
W obecnej sytuacji można mówić o tym, że Rosję spotka taki sam los jak Koreę Północną. Chiny licząc na szybkie rozprawienie się Rosji z Ukrainą chciały ugrać najwięcej. To się nie udało. Osłabiona sankcjami Rosja będzie coraz bardziej, chcąc nie chcąc, pożerana przez wielkiego smoka. Analityk OSW w tym kontekście wskazuje, że
To nie będzie szybki, skokowy proces, bo Rosjanie też obawiają się uzależnienia od Pekinu i od lat to pokazują. Jeśli jednak konflikt z Zachodem będzie się utrzymywał, sankcje będą obowiązywały, to siła karty przetargowej Rosji będzie coraz słabsza. Chińczycy zaś będą przekonywali władze Kremla do rozliczeń w juanie, sprzedawania Chińczykom swoich aktywów. W takim scenariuszu Rosja będzie krajem satelickim dla Chin, właśnie Koreą Północną.
Rosja może na tym stracić podwójnie. Nie dość, że stanie się państwem satelickim Chin, to Chinom nie zależy aż tak bardzo na Rosji. Nadal Chiny bardziej wolą robić biznes z Unią Europejską. Chodzi tu o wiodące dla Chin rynki finansowy i technologiczny. Zatem Chiny nie będą umierać za Rosję. Nie zaryzykują na tyle, by utracić kontakty biznesowe z Zachodem. Dla Chin z kolei jest to potrójnie korzystne. Po pierwsze, zwasalizują Rosję. Po drugie, utrzymają kontakty handlowe z Zachodem. Wreszcie, po trzecie, Chiny coraz bardziej i bardziej będą piąć się na arenie międzynarodowej w rywalizacji z USA o liderowanie na świecie.
Arabia Saudyjska i ZEA nie chcą rozmawiać z Bidenem
Geopolityczne zawirowania nadeszły też w relacjach USA-główni rozgrywającymi na Półwyspie Arabskim. Jeszcze za rządów Donalda Trumpa relacje Stanów Zjednoczonych z Arabią Saudyjską były poprawne. W Waszyngtonie wtedy bardziej interesowano się rozwijaniem partykularnych interesów nakierowanych na biznes. Chcąc odciąć Iran od stołu międzynarodowego Trump zaprzyjaźnił się z jego odwiecznym i najzacieklejszym wrogiem. Chodzi właśnie o Arabię Saudyjską. W tle oczywiście chodziło o ropę.
Ale optyka Stanów Zjednoczonych od inwazji Rosji na Ukrainę się zmieniła. Chodzi o ostatnio ogłoszone przez USA nałożenie embarga na ropę z Rosji. Waszyngton jest zmuszony przez to do znalezienia innych źródeł tego surowca. Warto przy tym pamiętać, że Biden nie jest jak Trump. Dla niego nieco bardziej liczą się wartości. Dlatego też Stany Zjednoczone nie zapominają o zabójstwie saudyjskiego dziennikarza Dżamala Chaszukdżiego, które zlecił następca tronu Arabii Saudyjskiej Muhammad ibn Salman. Stany nie są też obecnie tak bierne na to co się dzieje w Jemienie targanym wojną domową, która w istocie jest wojną wywołaną przez Arabię Saudyjską.
Jak informuje Wall Street Journal, Muhammad ibn Salman i następca tronu w emiracie Abu Zabi Muhammad ibn Zajid odmówili rozmowy z Bidenem w ostatnich tygodniach. Chodzi o dążenie USA do zbudowania na arenie międzynarodowej wsparcia dla Ukrainy i powstrzymania wzrost cen ropy.
Rijad zasygnalizował, że jego relacje z Waszyngtonem pogorszyły się za administracji Bidena. Jednocześnie Arabia Saudyjska oczekuje więcej wsparcia dla interwencji w wojnę domową w Jemenie. Dodatkowo oczekuje pomocy przy opracowywaniu programu nuklearnego i nietykalności dla księcia Muhammada w Stanach Zjednoczonych. ZEA podzielają saudyjskie obawy dotyczące Jemenu. Oba rządy są również zaniepokojone możliwym reaktywowaniem przez światowe mocarstwa umowy nuklearnej z Iranem (o którym za moment).
Jak dodaje Wall Street Journal, ceny ropy przekroczyły 130 dolarów za baryłkę, a tym samym są najwyższe od prawie 14 lat. Arabia Saudyjska i ZEA to jedyni dwaj główni producenci ropy, którzy są w stanie wydobyć miliony baryłek więcej. Właśnie dlatego tak USA zależy w tym momencie na relacjach z tymi dwoma krajami. Dzięki tej ropie możliwe byłoby uspokojenie rynku. Z powodu bardzo wysokich cen ropy Zjednoczone Emiraty Arabskie będą jednak zachęcać członków OPEC do zwiększenia poziomu wydobycia ropy. Zresztą państwo ze stolicą w Abu Dhabi są pierwszym członkiem OPEC, który wezwał sojusz do zwiększenia produkcji od czasu ataku Rosji.
I tu wracamy do wojny na Ukrainie. ZEA i Arabia Saudyjska chcą utrzymać dobre relacje z Rosją. Arabia Saudyjska i ZEA odmówiły wcześniej wydobywania większej ilości ropy, argumentując, że stosują się do planu produkcji zaakceptowanego przez OPEC oraz inną grupę producentów ropy kierowaną przez Rosję. Współpraca energetyczna z Rosjanami wzmocniła OPEC i zbliżyła w relacjach Arabię Saudyjską i ZEA z Rosją.
Jasnym sygnałem dla Waszyngtonu jest też to, że przywódcy obu państw arabskich, już po odmowie rozmowy z Bidenem, skontaktowali się z dyktatorem z Kremla. Później obaj rozmawiali z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, a anonimowy przedstawiciel Arabii Saudyjskiej przekazał, że USA zaproponowały, aby książę Muhammad stał się pośrednikiem w konflikcie ukraińsko-rosyjskim.
Widać więc wyraźnie, że USA próbują lawirować na wiele frontów. Nie ma cienia wątpliwości, że gracze, którzy wcześniej byli uśpieni właśnie się budzą z geopolitycznego letargu. Chcą ugrać jak najwięcej dla siebie. W tle tych zawirowań dorzućmy jeszcze dwóch kolejnych graczy – Iran i Wenezuelę.
Iran i Wenezuela wracają do gry
Starzy wrogowie budzą się z geopolitycznego niebytu. Po ogłoszeniu przez prezydenta Bidena nowego pakietu sankcji nakładanego na Rosję polegającego na zakazie rosyjskiej ropy do USA oraz po ochłodzeniu stosunków z Saudyjczykami i Emiratczykami, Waszyngton musi odnowić kontakty z innymi producentami ropy. Chodzi o Wenezuelę i już wspomniany Iran, śmiertelnego wroga Arabii Saudyjskiej.
W zeszłym tygodniu prezydent Wenezueli Nicolas Maduro spotkał się z przedstawicielami amerykańskiej misji dyplomatycznej. The New York Times komentuje to spotkanie jako „ważne wydarzenie w stosunkach rządu prezydenta Joe Bidena ze starym przeciwnikiem politycznym i najbardziej niezłomnym sojusznikiem Rosji na półkuli zachodniej”.
Z kolei „Financial Times” podkreśla, że obie strony rozmawiały o bezpieczeństwie energetycznym, a także o uwolnieniu więźniów amerykańskich. Maduro, który zwyczajowo szydzi z Waszyngtonu, określił rozmowy jako „pełne szacunku, serdeczne, bardzo dyplomatyczne”.
Cel USA jest jasny. Chodzi o szersze działania mające na celu skłaniać kraje autorytarne do zrewidowania swojego stanowiska. Stanowiska wobec Władimira Putina po inwazji Rosji na Ukrainę. Po spotkaniu z Amerykanami Maduro wygłosił oświadczenie, w którym wskazał, że postanowił „reaktywować z całą mocą proces dialogu narodowego z wszystkimi siłami politycznymi kraju”.
Ponadto, mówi się coraz głośniej o zluzowaniu sankcji wobec Iranu. W obecnej sytuacji gdzie Rosja staje się coraz bardziej nieobliczalna Zachód ma świadomość, że sojusz państw autorytarnych i utworzenie osi Moskwa-Pekin-Caracas-Teheran byłoby druzgocące w skutkach.
Dlatego też w Wiedniu trwają rozmowy na temat ożywienia porozumienia nuklearnego z Iranem. Powrót do stanu z 2015 r. powinien znieść amerykańskie sankcje na eksport irańskiej ropy. W poniedziałek wszystkie zaangażowane strony stwierdziły, że porozumienie jest bliskie. To byłby ogromny cios wymierzony w reżim w Moskwie.
Iran kilka lat temu został zmarginalizowany. Stany Zjednoczone nałożyły na Teheran sankcje. Dziś może być bardzo ważnym elementem handlu światowego. Ropa z Iranu może pomóc w zatrzymaniu wzrostu cen.
Oczywiście kij ma dwa końce. Porozumienie z Iranem automatycznie ochłodzi stosunki z Arabią Saudyjską i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. Rosja na pewno też będzie próbowała mieszać i nie będzie chciała dopuścić do zawarcia porozumienia z Iranem.
Nowy (nie)ład na arenie międzynarodowej – podsumowanie
Tak jak 10 stycznia 49 r.p.n.e. Gajusz Juliusz Cezar przekraczając rzekę Rubikon zakrzyknął alea iacta est, tak podobne słowa mógł wypowiedzieć Władimir Putin 24 lutego 2022 r. Niewątpliwie inwazja na Ukrainę doprowadzi do przetasowań na arenie geopolitycznej.
Już widać jak niesamowicie istotne są kraje dysponującego ogromnymi złożami ropy naftowej. To one są języczkiem uwagi. Jednak geopolityczna gra jest niezmiernie skomplikowana. Dawni sojusznicy stają się wrogami. Zaś starzy wrogowie koniecznymi sojusznikami. I nadal, największy gracz po Stanach Zjednoczonych nadal tylko spokojnie czycha. Niewątpliwie obecna sytuacja najbardziej sprzyja Chinom, które w tym chaosie geopolitycznym mogą ugrać najwięcej.
W tym wszystkim nachodzi na myśl jedna refleksja – gdzie w tym wszystkim jest rola Europy, a szczególnie Unii Europejskiej? Historia kreuje się na naszych oczach, a my jako bezwolni obserwatorzy możemy tylko patrzeć. Trudno jest dziś wyrokować, czy nowy (nie)ład na arenie międzynarodowej przyniesie jakieś korzyści. Jedno jest pewne – złote trzydziestolecie ogólnoświatowej stabilizacji właśnie się skończyły.